Wladczyni_mroku_front_72dpi
Wladczyni_mroku_front_3DWladczyni_mroku_front_72dpi

Władczyni Mroku

34,90 27,90

taniej o: 7,00 (20%)

K.C. Hiddenstorm
4.33 out of 5 based on 3 customer ratings
3 opinie klienta
  • liczba stron: 408
  • oprawa: Miękka ze skrzydełkami

Najgorszy gniew to ten zrodzony w sercu zdradzonej kobiety. Kiedy Megan nieoczekiwanie traci pracę, zyskuje coś innego. Zaczynają się w niej budzić nadprzyrodzone moce. Napadnięta, cudem uchodzi z życiem, by następnego dnia odkryć, że jej oprawca nie żyje. Czy te wszystkie niepokojące zdarzenia są jakoś powiązane z tajemniczym mężczyzną, którego widzi tylko ona?

Nie możesz pozbawić jej przeszłości i uniknąć konsekwencji

Megan Rivers jest tak przeciętna, jak tylko może być trzydziestoletnia kobieta mieszkająca w San Francisco. Jedyną rzeczą, którą ją wyróżnia, jest niezwykły tatuaż na plecach.

Jej zwyczajne i nudne życie zmienia się w dniu, w którym oblewa swojego szefa kawą. W niewyjaśnionych okolicznościach napój zamienia się we wrzątek. Megan oczywiście natychmiast zostaje zwolniona. Kolejne dni obfitują w coraz więcej trudnych do wyjaśnienia wydarzeń. Ludzie z otoczenia Megan umierają, a w niej budzą się niepokojące zdolności. Na świecie zaczynają dziać się coraz dziwniejsze rzeczy…

Kiedy w życiu kobiety pojawia się tajemniczy i nieziemsko przystojny Nicholas Marlowe, Megan nie może oprzeć się wrażeniu, że zna go doskonale. Jakby spędziła z nim wieczność…

Wydawnictwo

Wydawnictwo Kobiece

Autor

K.C. Hiddenstorm

ISBN

978-83-66234-75-8

Rok wydania

2019

Format

135 x 205 mm

Oprawa

Miękka ze skrzydełkami

Liczba stron

408

Ean

9788366234758

Stan

nowa, pełnowartościowa

Opinie: 3 o Władczyni Mroku

  1. Oceniony 5 na 5.

    Agata Sobczak dangerous_love98

    Niesamowita historia!
    Dawno nie czytałam czegoś co by aż tak mocno mnie wciągnęło! Pochłonęłam ją praktycznie na raz, a kiedy zauważyłam, że zbliżam się do końca zaczęłam czytać wolniej aby choć trochę się nacieszyć tą historią.
    Może parę słów o samej historii.
    Książka opowiada piękną historię o miłości.
    Megan żyje jak zwykła trzydziestolatka, sprawy zaczynają się komplikować kiedy oblewa swojego szefa wrzącą kawą i od tej pory zaczynają przytrafiać jej się kolejne dziwne rzeczy.
    Strasznie mi się podobało pisanie z tylu perspektyw, bo dzięki temu miałam szerszy obraz na wszystko. A ten wątek z poszukiwaniami Lilith? No mistrzostwo! Przepadłam gdy czytałam o ponownym zakochiwaniu się! Karina świetnie to opisała! Każda jedna scena, tak bardzo i dokładnie przemyślana.
    Książka ocieka erotyzmem, ale nie ma w niej nudnych, monotonnych czy wyuzdanych scen seksu, nie tutaj skupiamy się na czymś innym co jest zdecydowanie na plus! Cały czas trzymała mnie w napięciu. Jedyny minus? To, to że była zdecydowanie za krótka! Ja chcę więcej! Chciałabym poczytać trochę więcej, może o Azazelu?
    Świetna fantastyka, dawno takiej nie czytałam 🙂

  2. Oceniony 4 na 5.

    Elizabeta

    Jeśli chodzi o całokształt, to śmiało mogę uznać ją jako dobrą powieść na pograniczu dark fantasy. Ta lektura może szokować, miejscami nudzić (jeśli ktoś nie lubi opisów), czasem też potężnie wstrząśnie czytelnikiem. To lektura dla ludzi, którzy lubią historie zaczerpnięte z Biblii, ale nie do końca napisane tak, jak oryginał. Władczyni Mroku zaskakuje. Jedni odwrócą się od niej z obrzydzeniem i przerażeniem, a inni mlasną z ukontentowaniem. Mnie się podobała, więc chyba jestem po ciemnej stronie mocy.

  3. Oceniony 4 na 5.

    elfikbook

    Dość duża część z nas jest chrześcijanami albo przynajmniej częściowo zna tę religię. Historie, które są opisane w Biblii albo opowiadane przez różnego typu proroków, duchownych czy przeciwników chrześcijaństwa, są wielokrotnie powtarzane, opisywane, odtwarzane na ekranach naszych telewizorów, czy w jakikolwiek inny sposób dochodzą do nas. Część z nas na pewno niezachwianie w nie wierzy, ale są osoby, które wierzą tylko trochę lub w ogóle. Jednak co byście powiedzieli, gdyby okazało się, że owszem – świat przedstawiony w Biblii istnieje, ale wygląda całkowicie inaczej niż moglibyśmy się tego spodziewać?

    Megan od zawsze ma wrażenie, że jej życie nie należy do niej, że jest inna i nie na miejscu. Zrzuca to na karb swojej bujnej wyobraźni lub braku dostosowania do życia. Tak naprawdę to nauczyła się to ignorować. Tylko w pewnym momencie dochodzi do sytuacji, którą jest wyjątkowo trudno wytłumaczyć. Od tego momentu świat Megan przewraca się do góry nogami. W odległej rzeczywistości Lucyfer wraz ze swoją ukochaną Lilith obserwuje swój własny raj – Piekło. Nasuwa mu się refleksja, że jest najszczęśliwszą istotą na świecie, bo wie, co to prawdziwa miłość i jest gotowy na wszystko, by mogła trwać dalej. Nie zdaje sobie sprawy, jak szybko przyjdzie próba właśnie tej miłości. Czy naprawdę jest w stanie zburzyć świat dla swojej ukochanej? Czy miłość jest wieczna?

    Nie będę Wam kłamać – „Władczyni mroku” przyciągnęła mnie przede wszystkim okładką. No i może faktem, że to fantastyka. To też najczęściej wystarcza. Wiem, że sporo osób nie przepada za takimi okładkami, jednak ja uwielbiam wszystko, co wygląda na magiczne, często mroczne, tajemnicze i co pokazuje siłę kobiet. Ten obraz właśnie taki jest, więc musiałam ulec. Gdy bardziej skupiłam się na informacjach o niej, okazało się, że to bestseller. Jak widać pod względem popularności dobrze trafiłam. A czy pod względem treści?

    Styl autorki okazał się dla mnie bardzo nieróżnorodny, ponieważ były moment, gdzie byłam naprawdę pod wrażeniem doboru słów, opisów i dialogów, a przychodziły również takie momenty, gdzie słowa między sobą się gryzły, a ja co chwilę traciłam wątek. Przechodziłam od przyjemnej atmosfery do totalnej katastrofy. Ogólnie język mnie nie zachwycił i miałam wielokrotnie problem z wyobrażaniem sobie, jak to dokładnie wygląda. Nie mogłam wejść do tego świata i zrozumieć jego zasad, co mnie irytowało i skłaniało do odłożenia powieści.

    Pewnie powiecie, że motyw aniołów i demonów jest bardzo popularny we wszelkich rodzajach sztuki. Zgadzam się. W końcu to już dobre tysiące lat. Najzabawniejsze jest, że mimo to nadal nie jesteśmy znudzeni tym topos, a na pewno nie ja. Uwielbiam go i co jakiś czas ktoś potrafi mnie jeszcze pozytywnie zadziwić, co do swojego kontrowersyjnego lub niekonwencjonalnego pomysłu. Tutaj tak nie było, ale to nie oznacza, że „Władczyni mroku” jest schematyczna. Momentami na pewno, ale też ma w sobie trochę świeżości i innowacyjności. Aczkolwiek czasami mieszały mi się postacie z różnych opowieści. Te same imiona, a różne charaktery… Nie zawsze miałam pewność, czy moja wizja bohatera pochodzi z tej historii, ale to jest bardziej mój problem niż tej powieści.

    Akcja książki toczy się w pewien sposób dwutorowo. Część wydarzeń odbywa się u nas na Ziemi, a część w Piekle lub Niebie. Może na wstępie powiem, że nie cierpię mieszania magicznego świata z naszym rzeczywistym. Akceptuję to tylko u „Harry’ego Pottera” i „Percy’ego Jacksona”. Tutaj też to do siebie nie pasowało i tak naprawdę mogłabym wygłosić dwie oddzielne opinie, co do tej powieści. Wydarzenia dziejące się na naszej Ziemi były nudne, bardzo przewidywalne i czasami wprost żenujące. To były te fragmenty, gdzie zaczynałam myśleć o niebieskich migdałach, a nie o fabule, jak powinnam. Choć czasami były ciekawe nawiązania do literatury, kinematografii i muzyki. Wiele razy rozbawiły mnie. Tylko wiecie… Co za dużo to nie zdrowo. Nie każdy tak bardzo siedzi w popkulturze i zarazem przeszłości. Na szczęście ten magiczny świat ratował sytuację. Piekło było niesamowicie wykreowane i pod względem klimatu, i dość dużej szczegółowości. Wszystkie wydarzenia, które się tam działy, sprawiały, że zapominałam o świecie i czułam, że to naprawdę dobra historia. Szkoda tylko, że tych momentów było tak mało.

    Demony tak samo jak ich świat były bardzo dobrze wykreowane. Odznaczały się głębokim, niejednoznacznym i wielowymiarowym charakterem. Dodawały baśniowości oraz niepewności do tej opowieści. Z niektórymi nawet potrafiłam się w pewien pokrętny sposób utożsamić. Dlatego jeszcze bardziej żałuję, że autorka nie skupiła się również na tych niebiańskich istotach. One były potraktowane całkowicie po macoszemu – płytkie, nudne i wręcz głupie. Choć olbrzymi plusem i to chyba największym jest fakt, że żadna postać (może poza jedną) nie była do końca dobra, ale też nie była do końca zła. Dobre czyny przeplatały się z tymi złymi, a wybory stawały się coraz trudniejsze. Ze wszystkich bohaterów najbardziej polubiłam Lucyfera, który jest po prostu wymarzonym mężczyzną. Pomijając płytki fakt urody, pieniędzy i władzy, Lucyfer potrafił kochać z całej siły, potrafił łamać zasady i krytycznie podważać pozorne dobro. I jego wielowymiarowa osobowość też robiła na mnie olbrzymie wrażenie. Wypadałoby również powiedzieć coś o Megan, tylko… Nie cierpiałam jej. Była dla mnie odpychająca, przez co w ogóle nie potrafiłam zrozumieć jej postępowania. Irytowała mnie niemiłosiernie, a przy tym jeszcze nie grzeszyła mądrością i błyskotliwością. Gdyby ją usunąć albo sensowniej wykreować, to „Władczyni mroku” nabrałaby nowego, lepszego wymiaru. Postaci żeńskie ratowało Uzjel – stereotyp silnego, kobiecego charakteru. Jakkolwiek jest to sztampowe, to takie bohaterki uwielbiam i zawsze doceniam.

    „Władczyni mroku” była dla mnie niesamowitą przygodą, która pokazała mi nowy wymiar rzeczywistości oraz udowodniła, że zło nie musi być złe, a dobro nie zawsze jest dobre. Właśnie takich powieści nam brakuje w literaturze polskiej. Oczywiście wymieniłam całkiem pokaźny wachlarz wad, jednak nie są one na tyle duże, by nie sięgnąć po tę książkę. Bardziej wynikają z mojej obsesji na punkcie dokładnej analizy i pewnego rodzaju wiecznego czepiania się. Niech Was to do końca nie zniechęci, tylko niech będzie pewnego rodzaju ostrzeżeniem.

Dodaj opinię