„Pewnego dnia odwiedziłam dziadka” – idealna książka dla dzieci na listopadowe święta
Nakładem Wydawnictwa Świetlik ukazała się najnowsza książka Barbary Supeł “Pewnego dnia odwiedziłam dziadka”. To ciepła i wzruszająca opowieść, idealna na listopadowe święta. Pokazuje jak można rozmawiać z najmłodszymi o życiu i przemijaniu.
O czytaniu, pisaniu książek, literaturze dziecięcej, ale też rozmowach z dziećmi na ważne tematy z Barbarą Supeł rozmawia Dominika Szulc z Wydawnictwa Świetlik.
Zacznijmy od dość podstawowego pytania, ale myślę, że bardzo istotnego. Skąd pomysł na pisanie książek dla dzieci?
Barbara Supeł: Pisałam od zawsze: zaczynając od pamiętników, poprzez alternatywne teksty piosenek i ckliwe wiersze w okresie dorastania, kończąc na blogach, opowiadaniach i felietonach w lokalnych gazetach. Kiedy zostałam mamą, pomysł pisania książek dla dzieci pojawił się dość naturalnie. Zaczęłam współpracę z wydawnictwem, która początkowo polegała na pisaniu tekstów do książek aktywnościowych. Z czasem zaczęłam przygotowywać tłumaczenia i autorskie projekty.
Czy jako mała dziewczynka lubiłaś czytać? Jakie książki z tamtego okresu zapadły ci w pamięć?
Pierwsze książki, które zatrzymały mnie przy lekturze, to „Dzieci z Bullerbyn” Astrid Lindgren i „Karolcia” Marii Krüger. Stały się inspiracją do zabaw: stworzenia swojego własnego Bullerbyn i poszukiwań magicznego koralika. Gdy trochę podrosłam, zaczytywałam się w kryminałach z serii „Ulica Strachu” Roberta Lawrenca Stine’a. Ostatnio, z sentymentu, kupiłam nawet stare wydania tych książek. Otwierałam je z lekką obawą, że źle się zestarzały. O dziwo, pomimo dość koszmarnych okładek, w kategorii powieści gatunkowych dla młodzieży, moim zdaniem trzymają poziom. W każdym razie udało mi się nie umrzeć z żenady podczas ponownej lektury.
Która z twoich książek jest ci najbliższa i dlaczego?
Chyba nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Naturalnie zżyłam się z seriami, które piszę od kilku lat: serią o rodzinie Pętelków wydawana przez Wydawnictwo Zielona Sowa i serią „Co zrobi Frania?” wydawnictwa Świetlik. Mam też kilka książek, które z różnych powodów lubię, ale też kilka takich, które dziś napisałabym inaczej. Ostatnio wyjątkowymi uczuciami – jako moje „najmłodsze dziecko” – darzę książkę „Pewnego dnia odwiedziłam dziadka”.
Niedługo ludyczne Halloween, następnie Wszystkich Świętych, potem Dzień Zaduszny. Właśnie w tym okresie dzieci interesują się tematem odejścia bliskich. Porozmawiajmy o twojej nowej książce „Pewnego dnia odwiedziłam dziadka”. Skąd pomysł na taką historię?
Mam wspomnienie, kiedy jako dziecko odwiedzałam z babcią cmentarz. Babcia sprzątała grób pradziadków, a ja – jak to mała dziewczynka – badałam okolicę. Czytałam imiona na nagrobkach, bawiłam się suchymi liśćmi, obserwowałam lądzienie – maleńkie czerwone pajączki wędrujące po granitowych płytach, napełniałam wodą z kranika konewkę do podlewania chryzantem. W tej nieprzystępnej, „niedziecięcej” scenerii byłam po prostu dzieckiem. Kiedy przywołuję to wspomnienie, czuję absolutny spokój, który jak sądzę, czułam także wtedy. Brakowało mi tego spokoju we współczesnych narracjach dotyczących listopadowych świąt. Mam wrażenie, że trochę utknęliśmy pomiędzy halloweenowym festynem a bezmyślnym, trochę obśmiewanym „grobbingiem”. Niełatwo opowiada się dzieciom o tej części życia, która dla nas samych jest trudna i tajemnicza.
Wróciłam jednak do mojego wspomnienia. Chciałam przypomnieć sobie nastrój, który się z nim kojarzył. Ważne było dla mnie, aby obok tematu przemijania i tęsknoty przeplatał się wątek opowieści o człowieku, który żył, który kochał i był kochany przez swoich bliskich. W tym sensie jest to bardzo ciepła i podnosząca na duchu historia.
Życie stwarza wiele okazji, aby dzieci poruszały temat odejścia bliskich. Czy rozmawiałaś już ze swoimi dziećmi na ten temat?
Trzy lata temu zmarła moja babcia. Towarzyszyliśmy jej całą rodziną, gdy była w terminalnym stadium nowotworu. Potem wszyscy uczestniczyliśmy w pogrzebie. Naturalnie był to temat rozmów, nieraz bardzo trudnych. Niestety nie ma prostej recepty na dziecięce lęki, które budzą się w takim momencie. Dla mnie najważniejsze było bycie blisko, ale też pokazanie, że człowiek, który odchodzi, zostawia po sobie ślad w pamięci rodziny. I że – zgodnie z tym, w co wierzę – nie odchodzi na zawsze.
Nie boję się też wspominać babci przy dzieciach, mam dużo dobrych wspomnień z nią związanych. Ostatnio uczyłam córkę rysować świnkę według metody, której nauczyła mnie właśnie babcia. To są czasem proste rzeczy, które zostają głęboko w nas. To też czuć w mojej książce – właśnie te proste, codzienne sytuacje są fundamentem dla głębokiej relacji.
Czy w książce znajdziemy receptę, jak wyjaśnić dziecku odejście kogoś bliskiego?
Tak jak wspomniałam, nie wierzę w żadne cudowne recepty, toteż nawet nie próbowałam ich formułować. Jedyne, do czego jestem przekonana, to postawa, która nie boi się trudnych pytań, trudnych uczuć i która potrafi przyznać się do bezradności. Nie zawsze potrafię zachować taką postawę, ale się staram. Pod tym względem moja książka uwzględnia potrzeby dziecka: jest otwarta na pytania, dziecięcą ciekawość, nieoczywiste spostrzeżenia. Nie lukruje rzeczywistości, ale też nie straszy. Jest prosta i bliska życiu.
Czy myślisz, że na polskim rynku książki dziecięcej brakuje takich tematów? Dotyczących życia, przemijania, śmierci? Jak myślisz, w jakim wieku najlepiej zacząć rozmawiać z dzieckiem na te trudne tematy?
Myślę, że na polskim rynku jest sporo książek o przemijaniu, polscy autorzy nie boją się trudnych tematów. Moja książka dobrze wpasowuje się w okres listopadowych świąt, więc może ułatwić rodzicom uzasadnienie wizyty na cmentarzu. Wydaje mi się, że nie warto z góry określać wieku, w którym trzeba poruszyć temat odejścia bliskich. Dzieci żyją na tym samym świecie co dorośli, więc prędzej czy później i tak się z nim zetkną – bardziej lub mniej bezpośrednio. Często to właśnie okoliczności życiowe powodują pytania ze strony dziecka, i wtedy warto zachować otwartość, aby taką rozmowę podjąć.
Czym według ciebie charakteryzuje się dobra literatura dla dzieci?
Oferta jest na tyle szeroka, że nie próbowałabym szukać jedynej słusznej literatury. Sama bardzo doceniam w książkach uwzględnianie perspektywy dziecka, bo ta perspektywa jest często najciekawsza i najbardziej otwierająca – nawet dla nas, dorosłych.
Zdradzisz nam nad jaką książką teraz pracujesz?
Pracuję teraz nad jednym pomysłem, ale jest jeszcze zbyt świeży, by o nim opowiadać. Trzymajcie kciuki, bo to może być coś fajnego!
Dziękuję za rozmowę.
Ja również dziękuję.
Barbara Supeł pochodzi z Hajnówki – zielonego miasteczka położonego na skraju Puszczy Białowieskiej. Ukończyła studia na kierunku nauki o rodzinie; po studiach założyła własną praktykę (czyli rodzinę). Kolekcjonuje codzienne absurdy i oprawia je w ramki. Pisze teksty do książek dla dzieci. Autorka takich serii dla dzieci jak: „Jadzia Pętelka”, „Staś Pętelka”, „Co zrobi Frania?”.