COKOLWIEK ROBI, GDZIEKOLWIEK JEST, CZUJE, ŻE JEGO OCZY JĄ ŚLEDZĄ
Pewnego październikowego dnia Inga de Graaf wychodzi z psem na spacer, z którego nigdy nie wraca. Zaniepokojony mąż zgłasza jej zaginięcie, nie wierząc, że kobieta mogłaby porzucić wszystko i po prostu przepaść bez wieści. Policja zaczyna akcję poszukiwawczą, która nie przynosi rezultatów. Dopiero mailowa korespondencja zaginionej odkryta w koszu jej laptopa naprowadza na wątły ślad. Okazuje się, że Inga kryła mroczną tajemnicę, którą podzieliła się z przyjaciółką ze studiów.
Z pozoru poukładane życie Ingi, której niczego nie brakowało było jedynie fasadą, za którą kobieta skrywała samotność i rozczarowanie. Spotkanie młodego mężczyzny uruchomi lawinę strasznych zdarzeń, od których nie było żadnej ucieczki.
THRILLER, KTÓRY NĘCI ZAKAZANĄ WONIĄ ZDRADY, NAMIĘTNOŚCI I MROCZNYCH ZAGADEK
PATRONI MEDIALNI
Samcia –
Miałam już możliwość dostania egzemplarza recenzenckiego i… jestem oczarowana.
Deszcz od dzisiaj ma dla mnie niepokojące oblicze. I niepokój towarzyszył mi na każdej stronie. Fenomenalny thriller psychologiczny! Polecam każdemu, kto lubi rozwikływać zagadki i podziwiać genialne sylwetki bohaterów.
pirandello –
„Rozczarowanie to nic innego jak odczarowanie naszych nierealistycznych oczekiwań wobec ludzi, zdarzeń, sytuacji, siebie samych. Zawody są częścią życia, nieuniknioną i niedocenianą.”
Nie spodziewałam się, że będzie to tak satysfakcjonująca lektura, oczekiwałam rozrywki w typowym klimacie thrillera, a otrzymałam wspaniałe studium ludzkich marzeń, pragnień i potrzeb. Rewelacyjnie czyta się tę powieść, intrygująco prowadzi przez zawiłości ludzkich losów, uczucie niespełnienia, rozczarowania, zawodu, rozgoryczenia, ale także pożądania za głosem serca, wolą odmiany, apetytem na skosztowanie ciepłych barw życia. Trudna i kręta droga dążenia do spełnienia i samorealizacji, niebezpieczne igranie z kuszącymi fantazjami, poddanie się kradzionym w ukryciu chwilom szczęścia i radości, długo oczekiwanej zauważalności.
Dominika van Eijkelenborg wykreowała niezwykły profil głównej bohaterki, bardzo wyrazisty, przekonujący i jakże podobny do wielu z nas. Czujemy, że przyglądanie się zmaganiom i wyzwaniom trzydziestopięcioletniej kobiety wciąga nas coraz bardziej, wprost nie możemy się od tej fascynującej historii oderwać, staje się nam bardzo bliska. Autorka pięknie operuje słowem, plastycznie opisuje miejsca i zdarzenia, sugestywnie oddaje emocje, czujemy ten wyjątkowy warsztat pisarski, niezwykłą umiejętność przyciągania uwagi czytelnika, angażowanie go w fabułę, wytwarzanie chęci spoglądania na własne życie z perspektywy kluczowej postaci powieści.
Inga de Graaf, Polka, matka dwójki małych dzieci, żona robiącego karierę holenderskiego maklera, żyje w kokonie zapomnienia, mydlanej bańce zwyczajności, rutyny, znużenia i przewidywalności, z których nie może się wydostać i oswobodzić, a które dryfują na lekkim podmuchu marzeń. Powszedniość ogarnia wszystkie zmysły, zakradają się depresyjne myśli, wrażenie bezsensu, ponure przemyślenia, wzmożone poczucie klęski i niepewności siebie. Zawodowe marzenia nieuchronnie odpływają wraz z przybywającymi latami. Nie jest to szczęśliwy obraz wymarzonego życia. Szara codzienność źle wpływa na psychikę kobiety. Pozorność szybko przestaje być wystarczającym substytutem. Pomimo obecności bliskich osób, pojawia się dołująca samotność.
Niespodziewanie podczas zajęć z łucznictwa Inga zaczyna przebudzać się z ogarniającego ją marazmu. Stopniowo ponownie odkrywa i definiuje siebie, zmierza ku radośniejszej stronie życia. Jednak wkrada się również niebezpieczny chaos, złowieszcze zdarzenia, mnóstwo oszustw, kłamstw, niedomówień, zatajonych tajemnic. Czy faktycznie kobieta osiąga to, o co jej chodziło? W jaki sposób przyjdzie jej zapłacić za nową tożsamość i intrygującą znajomość? Jakie ryzyko zdecyduje się podjąć w imię obrony własnych marzeń? Czy wyczuje na czas zagrożenie, dostrzeże podstępny i zwodniczy uśmiech losu? Ale teraz, najważniejszym zadaniem dla lokalnej policji staje się odnalezienie Ingi, gdyż zaginęła, nie wróciła do domu po spacerze z psem.
Świetnie odmalowana atmosfera jednego z wielu małych miasteczek Fryzji, prowincji znanej z gospodarki rolniczej i turystyki żeglarskiej. Z każdym rozdziałem wkrada się coraz większy niepokój, lęki i obawy intensyfikują się, jednak z wyjątkiem zakończenia, nie ma tu mocnych uderzeń, dynamicznej akcji i sensacyjnych wątków. I dobrze, gdyż w tej historii znajdują one małe uzasadnienie, a zaproponowana przez autorkę forma narracji i podkręcania tempa fabuły, jest bardzo obrazowa i satysfakcjonująca, prowadzona z wyczuciem, przenikliwie i pasjonująco. Thriller opiera się na intrygujących wątkach psychologicznych, licznych retrospekcjach, dociekliwym rozpoznawaniu przyczyn i interesującym dostrzeganiu skutków zdarzeń.
bookendorfina.pl
rudarecenzuje –
Ona jedna przeciwko całemu światu- nieposkromionym dzieciom, niespełnionym nadziejom, nieszczęściom małżeńskim. Rozdarta między tym, czego by chciała, a tym do czego się zobowiązała. Kuszona perspektywą lepszego jutra.
„To było wszystko co jej pozostało po marzeniach i oczekiwaniach? To było życie, które wybrała? Rzeczywistość złożona z miliona prostych czynności, których nikt nie zauważał, które pożerają jej cały czas i wszystkie siły witalne. Pusty pokój, dni przepełnione, a sprawiające wrażenie pustych, nieobecny mąż”.
„Kiedy będziemy deszczem” to książka, po której spodziewałam się czegoś zupełnie innego- samej realizacji tematu, więcej mrocznych tropów, bardziej skomplikowanego śledztwa policyjnego. Elementy te zostały zastąpione, a raczej zdominowane, wątkami związanymi z rodziną, macierzyństwem, spełnieniem zawodowym i prywatnym. I muszę przyznać, że zamiana ta wyszła autorce jak najbardziej na korzyść.
Inga nie jest szczęśliwa. Matczyne obowiązki, słaby kontakt z partnerem, brak przyjaciół coraz bardziej ją uwierają. Kobieta odczuwa narastające zmęczenie i stres, którego nie sposób rozładować. Chętnie dzieli się szczegółami w niezwykle osobistych mailach. Przyznam szczerze, że momentami czułam się bardzo przytłoczona, a nawet lekko przerażona jej wyznaniami. Miałam wrażenie, jakby to na mojej szyi zaciskała się pętla zbudowana z rodzinnych powinności, a ciężary spadały na moje ramiona bez żadnego ostrzeżenia. Dawno nie czytałam powieści przedstawiającej macierzyństwo w taki sposób- nie jako spełnienie marzeń, a proces, który faktycznie może zmęczyć, obciążyć, sprawiać, że rodzi się w nas bunt.
Autorka stworzyła bardzo emocjonalną i smutną powieść, określającą rolę wielu kobiet w dzisiejszych czasach. To osobisty, przepełniony refleksjami, goryczą i niespełnionymi marzeniami portret kury domowej, samotnie zamkniętej w wieży zbudowanej z niedomówień i złamanych obietnic. Kolejne rozdziały mocno mnie zastanawiały i sprawiały, że popadałam w coraz większą złość, jednocześnie obawiając się, że moje życie mogłoby również tak kiedyś wyglądać i zastanawiając się, co zrobić, by do tego nie dopuścić.
„Macierzyństwo i małżeństwo odbierają nam, kobietom, tożsamość. Zamieniamy się w automaty czynne całą dobę, wypełniające swoje obowiązki. Stajemy się tłem, niewidocznym mechanizmem, dzięki któremu wszystko działa, jak należy”.
Przeminione marzenia i dni wypełnione frustracją stają się dobrym fundamentem do stworzenia dziwnej, niepokojącej i nieprzyszłościowej relacji. Obserwujemy zalążki tego uczucia, z jednej strony ciesząc się, że bohaterka będzie mogła liczyć na pomocne ramię i odrobinę wsparcia, z drugiej jednak pragnąc ją ostrzec i odciągnąć od niej tego mężczyznę. Co najważniejsze autorka nie oferuje nam płomiennego romansu, a ta zdrada nie boli. To pochmurna i deszczowa historia poprzetykana promieniami szczerego uczucia, które zdarza się raz w życiu.
Ta historia może nas zasmucić, nie brak w niej gorzkich fragmentów, niesie ze sobą łzy, złość, obawy. Znalazłam wszystko, mnóstwo emocji i pragnień, choć nadzieja na lepsze jutro została starannie ukryta. To z pewnością jedna z tych powieści, którą każdy czytelnik odbierze inaczej, doszukując się w niej wielu plusów, ale też braków, jakie można by policzyć na minus- zależnie od tego, czego oczekujemy i jak bardzo jesteśmy elastyczni wobec przekazanej nam treści.
Spodziewałam się interesującego policyjnego śledztwa, bo na takie autorka zrobiła mi apetyt na początku książki. Tymczasem konstrukcja powieści okazała się zgoła inna- śledztwo rozpoczyna i zamyka powieść, gubiąc się w codzienności Ingi. Taki obrót akcji nieco mnie zaskoczył, ale niekoniecznie mi przeszkadzał. Liczyłam również na więcej elementów charakterystycznych dla thrillera, ale może takie stonowane tło nie jest najgorszym pomysłem. Eijkelenborg zachowała się całkowicie fair oferując prostą, a jednak emocjonalną i refleksyjną historię, mądrze i składnie napisaną, uzupełnioną pełnowymiarowymi bohaterami i nostalgiczną otoczką.
Wybebeszamy książki –
Żyło we mnie dotychczas jakieś przekonanie. Swego rodzaju zbiór etykiet, które doczepiałam niektórym gatunkom. Kryminały były dla mnie na ten przykład zawsze albo zbyt zagmatwane, albo zbyt krwiożercze, albo zwyczajnie zbyt nudne. Rzadko kiedy autorzy potrafili zdobyć mnie wypośrodkowanym stylem. Powiedzieć, że jestem wybredna? To za mało.
Dlatego do „Kiedy będziemy deszczem” podchodziłam z rezerwą. Sprawa Ingi de Graaf wzbudzała moje wątpliwość. Kobieta zamężna, matka dwójki dzieci, mieszkanka Holandii, z urodzenia Polka. Co takiego mogło jej się przydarzyć? Takie myśli, podszyte czytelniczą pychą, przewijały się przez moją głowę.
Po raz kolejny, i na pewno nie ostatni, zostałam przywołana do porządku. Pokornie wróciłam do szeregu, bo autorka pokazała mi, że sama klasyfikacja książki do jednego z gatunków, nie ogranicza autora. Wręcz przeciwnie.
KROPLA
Mówi się, że kropla drąży skałę. To powiedzenie odzwierciedla tempo tej książki. Jest powolne. Rozlane. Jednocześnie nie nużące. Właśnie dzięki spokojnej wędrówce kropel, jakimi są słowa, możemy skupić się na meritum.
Historia, którą poznajemy, a która opowiedziana jest dłońmi Ingi de Graaf, ruchami jej nadgarstków i stuknięciami palców o klawiaturę, nie walczy o naszą uwagę ze zbrodnią. Nie musi. Jej rola nie jest ograniczona. Prócz wysunięcia motywu, ma również prawdziwie wprowadzić nas w życie Ingi. Związać nas z nią i zainteresować całkiem innym aspektem książki.
„Walczymy, uciekamy lub popadamy w odrętwienie. Kiedy rozglądam się wkoło, mam wrażenie, że mężczyźni częściej uciekają: w pracę, w swoje ważne sprawy. My, kobiety, zamarzamy. Popadamy w nieczucie, w automatyzm, bo tak łatwiej, nic nie boli w zdrętwiałej duszy. (…) Nawet jeśli zaczynamy jako wojowniczki, zdecydowane walczyć do upadłego, zwykle kończymy jako bryły lodu. W ten sposób możemy żyć dalej, nie żyjąc.”
Opowieść Ingi to trochę obraz kobiety samotnej i zaniedbanej, trochę szkic dorastania i godzenia się ze zmianami i przemijaniem. Można powiedzieć, że jest to też sąd nad błądzącymi, którzy poszukują miłość i szczęścia sprzeniewierzając się przykazaniom i własnym zasadom.
Skradająca się zbrodnia jest jedynie podkładem. Tłem, które nadaje dreszczyku całej książce, ale nie zamazuje głównej idei.
DESZCZ
„Kiedy będziemy deszczem” to przede wszystkim książka o życiu.
Prostym, prozaicznym, pełnym codziennych, syzyfowych prac – życiu, które zna każda kobieta. Matka i żona. Dlatego tak łatwo utożsamić się z Ingą.
Jej sytuacja życiowa, wybory i odkładane decyzje wydają się nam tak dobrze znajome.
W każdym słowie poszukujemy sygnałów, które mogłyby naprowadzić któregoś z bohaterów na trop. Zapowiedzieć zbrodnię. Wyjaśnić jej motywy. Problem w tym, że żadnych znaczących śladów nie znajdujemy. Jeżeli postawimy się w pozycji bohaterów, nie będziemy w stanie zdefiniować źródła niepokojącego uczucia. Pozostanie ono w sferze niewyjaśnionych przeczuć.
Do czasu. Do czasu, aż kobieta znika.
„Mówią, że największą siłą napędzającą nasz byt jest miłość. Ale to kłamstwo, iluzja, życzeniowe myślenie. Miłość, choćby nie wiem jak silna, jest niczym w obliczu śmierci. (…) Śmierć zawsze przychodzi, jest niezmienna i nieubłagana, konsekwentna i nieulegająca wpływom. (…) Śmierć po prostu jest. Zawsze. Potężna siła.”
Książka jest niesztampowa. Nie tylko ze względu na rozbudowany wątek obyczajowy, ale z powodu świadomości czytelnika. Poziom naszej wiedzy jest niezwykle wysoki. Już od początku możemy zorientować się, kto jest mordercą. Nie jest to powiedziane wprost, ale domyśliłam się dość szybko.
Było to dla mnie nie tylko niespodziewane. Oczekiwałam też po sobie lekkiego zmieszania. Może zniesmaczenia? Stało się inaczej. Jeszcze bardziej wciągnęłam się w książkę. Jeszcze gorliwiej poszukiwałam odpowiedzi na męczące mnie pytanie. Jaki był motyw?
ŚWIEŻOŚĆ
Bicie mojego serca kilkukrotnie przyśpieszyło. „Kiedy będziemy deszczem” rzuciła nowe światło na życie, książki i codzienność. Pozwoliła zinterpretować rzeczywistość, ponieważ właśnie o niej traktowała.
Nie jestem ekspertką w sprawie kryminałów czy thrillerów, ani ich wielką fanką, ale właśnie takie książki coraz bardziej przekonują mnie do tego gatunku. Wskazują kierunek i pozwalają zrozumieć, jak ograniczam swój umysł, gdy zamykam oczy na nowe i nieznane.
Szczerze polecam.
Anna B. –
„Najśmieszniejsze jest to, że tak naprawdę każda miłość przypomina kicz. Wszyscy jesteśmy tacy sami, gdy się zakochujemy, niezależnie od wieku, stanu konta bankowego, wykształcenia. Wszyscy zakochujemy się w ten głupi, kiczowaty, przesłodzony, melodramatyczny sposób, dajemy się omotać, pozwalamy, by świat się zacieśnił do jednej osoby, by się wokół niej obracał, aż do mdłości, aż do zaerotów głowy…”
Mówi się, że nie powinno się oceniać książki po okładce. Jednak czasami jeden rzut oka na oprawę graficzną, tytuł czy krótki opis potrafi sprawić, że czujesz, iż musisz sięgnąć po daną książkę. Po prostu coś wewnątrz woła, jakby z nadzieją, że historia zawarta na tych tajemniczych kartkach, całkowicie Cię pochłonie. Właśnie takie uczucie towarzyszyło mi, gdy pierwszy raz zobaczyłam okładkę książki „Kiedy będziemy deszczem” Dominiki van Eijkelenborg. Poczułam, że muszę po nią sięgnąć – bo ta przepiękna kolorystyka, te krople, wyglądające niemal jak łzy i już ten sam tytuł, który dla kogoś, kto od zawsze lubi deszcz, był jak magnes. Najlepsze jest jednak to, że kompletnie nie spodziewałam się tego, co zaserwowała mi autorka. Otrzymałam coś wspaniałego: ogrom emocji ujawniający się śmiechem, chwilami grozy oraz łzami wzruszenia. To najlepsze rozpoczęcie czytelnicze roku, jakie mogłam sobie wymarzyć.
Inga de Graaf – główna bohaterka książki to kobieta rozczarowana dotychczasowym życiem. Czuje, że wpadła w pewnego rodzaju rutynę i nic nie przynosi jej szczęścia… Któregoś dnia wychodzi na spacer z psem, z którego już nie wraca. Zaniepokojony mąż zgłasza zaginięcie, gdyż nie wierzy, że Inga mogłaby tak po prostu porzucić rodzinę. Jednak ślady odkryte w jej korespondencji rzucają nowe światło na tę tajemniczą sprawę. Prowadzą bowiem do dawnej przyjaciółki kobiety oraz pewnego, młodego mężczyzny… Jak zatem potoczą się losy kobiety? Kim okaże się być tajemniczy młodzieniec? Czy Inga uciekła z kochankiem czy faktycznie stało jej się coś złego? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie sięgając po książkę „Kiedy będziemy deszczem”.
Jedyne słowo, jakie przychodzi mi na myśl po przeczytaniu tej książki to piękna. Ta historia chwyciła mnie za serce całkowicie. Sprawiła, że poczułam ogrom emocji i wprost nie mogłam się od niej oderwać. Chociaż wykryłam tutaj rzecz, jaka może stanowić dla kogoś mały minusik, to mimo wszystko uważam, że to jedna z lepszych książek, jakie do tej pory czytałam. Nakreślając od razu tę drobną wadę – po przeczytaniu krótkiego opisu, książka wydawała mi się być trzymającym w napięciu thrillerem, a jednak tego nie było. Jak dla mnie to jak już bardziej thriller psychologiczny czy też powieść obyczajową z wątkiem kryminalnym. Dlatego jeżeli spodziewacie się thrillera pokroju pisanych chociażby przez Cobena, to tutaj takiego nie dostaniecie, chociaż muszę przyznać, że ostatnie rozdziały spokojnie dały radę i bardzo, ale to bardzo trzymały mnie w napięciu.
Przechodząc natomiast dalej, nie sposób nie wspomnieć o specyficznej budowie książki. Całość rozpoczyna moment, w którym czytelnik dowiaduje się, że Inga zaginęła, po czym zaserwowana zostaje historia, jaka miała miejsce wcześniej, aż znowu pojawia się powrót do chwili, w której policja robi, co może, by odnaleźć kobietę. Dodatkowo całość pisana jest poniekąd w dwóch narracjach. Maile, jakie Inga wysyłała do dawnej przyjaciółki pisane są w narracji pierwszoosobowej, z kolei pozostałe wydarzenia – w trzecioosobwej. Może Wam się teraz wydawać, że łatwo się pogubić, prawda? Jednak nie martwcie się – wszystko zlepia się tutaj w logiczną całość i o żadnym pogubieniu się w historii nie ma mowy. Jak dla mnie pomysł na taką, a nie inną strukturę książki, był genialny. Natomiast co do stylu, którym posługuje się autorka, muszę przyznać, że jestem pełna podziwu. Od samego początku przypadł mi do gustu. Był taki lekki w odbiorze sprawiając, że tę książkę się nie czytało, a pochłaniało. Jednocześnie ten styl trafił do mnie, bo był pełen emocji. Przelewały się one tutaj w tak wielu słowach, zdaniach sprawiając, że co rusz miałam ochotę zaznaczać jakieś fragmenty. Szczególnie emocjonalne były właśnie wiadomości, jakie Inga wysyłała do swojej przyjaciółki – o niektórych rzeczach pisała tak, jak sama śmiało mogłabym napisać.
Jednak jak już wspomniałam na początku, najbardziej urzekły mnie w tej historii emocje. Jest ich tam mnóstwo i nie jest się w stanie od nich uchronić. Sama nie spodziewałam się, że ta opowieść będzie w stanie lekko mnie rozwalić. Nie pomyślałabym, że jak przez dobre czterysta stron świetnie się trzymałam, tak końcowe fragmenty wycisnęły z moich oczu łzy wzruszenia. Jest to nieco trudno historia, która w pewnym sensie może zniesmaczać. Owiana jest nutą zakazanej zdrady, a to z kolei jest czymś, czego nie akceptuję. Mimo to autorce udało się mnie urzec i zastanawiając się dlaczego, zrozumiałam, że zobaczyłam w tej historii tak wiele pięknych prawd o życiu. Uświadamia ona bowiem, że nigdy nie wiadomo co nas czeka. Pokazuje, że czasami nawet trudne relacje są w stanie jakoś się poukładać. Uświadamia, że czasami trzymamy w sobie wiele blizn i chociaż nie pokazujemy ich na zewnątrz, to są gdzieś w środku nas, wypalając wciąż na nowo naszą duszę. Pokazuje, jak łatwo jest się zagubić w tym naszym życiu i jak ciężko potem na nowo odnaleźć. Sporo miejsca poświęca też relacji człowiek – zwierzę, bo znajdziemy tutaj psa Pirata, który był poniekąd strażnikiem Ingi. I może jestem czasami za dużą romantyczką, ale to, co jeszcze mnie urzekło to fakt, że zobaczyłam w tej historii przesłanie dotyczące istnienia bratnich dusz… Bo nawet jeżeli coś rozdzieli je na ziemi, to kto wie, co będzie potem – wtedy, „kiedy będziemy deszczem”? Wspaniała historia, którą polecam każdemu.
Bohaterowie zostali wykreowani bardzo dobrze. Inga jawiła się jako kobieta, która pragnęła w swoim życiu wielu rzeczy, a w pewnym momencie zagubiła się na tyle, by szukać czegoś, co ponownie tknie w niej tę zagaszoną iskrę. Była jednocześnie tak krucha emocjonalnie, że w jakimś stopniu myślę, że mogłabym znaleźć z nią nić porozumienia. Inne, istotne postacie tej historii to Marc – mąż kobiety, który był bohaterem, wobec jakiego przyjmowało się raczej neutralną postawę oraz Robin – który cóż, mnie osobiście przyciągał, być może swoją tajemniczością, a jednocześnie niezwykłą dojrzałością emocjonalną. Stąd też uważam, że autorka świetnie wykreowała swoje postacie.
Podsumowując, „Kiedy będziemy deszczem” to książka, która chwyta za serce. Jak dla mnie to piękna powieść z wątkiem kryminalnym, który mimo tego, że było go niewiele, to gdy już się pojawiał, niezwykle trzymał w napięciu, a rozwiązanie jakie ze sobą niósł było niezwykle zaskakujące. Polecam Wam zatem sięgnięcie po tę książkę, bo uwierzcie mi – warto!
Poligon Domowy – Kaśka –
Kobieta z miłości porzuca wszystko, niestety, miłość z czasem przestaje być tak intensywna, a ona nic oprócz niej nie ma. Życie stało się szare, a Inga – tam w środku – nadal chce być kolorowa!
Spodziewałam się, że będzie to powtórka z „Zaginionej dziewczyny”: kobieta znika, mąż jest podejrzany, ona ma tajemnic,ę a on problem. Nawet zaczęło się od wydarzeń na policji. Tyle tylko, że zamiast śledztwa był opis codzienności zaginionej kobiety, trudy dnia codziennego, a ja jako matka łączyłam się z nią w bólu.
Wszystko to przeplatane było listami do przyjaciółki, pełnymi zwierzeń i tajemnic. Książkę czytałam z przyjemnością ogromną i lekkością, wydarzenia niosły mnie od strony do strony… Co prawda spodziewałam się już kto będzie czarnym charakterem, ale jednak gdy w końcu dotarłam do punktu kulminacyjnego zaciskałam zęby z nerwów i z jeszcze większym zaangażowaniem przerzucałam strony.
Książka dla każdej mamy zmagającej się z wychowaniem dzieci, która czasem ma zwyczajnie wszystkiego dość – czasem lubię poczytać, że nie tylko ja mam ochotę zamknąć drzwi i uciec…
Książka dla fanów zagadek… kto ją obserwuje, kto jej zagraża, czy ktoś jej zagraża, czy tylko ona zagraża sama sobie?!
Książka dla każdego, kto lubi poczytać o prawdziwym życiu, bo przecież ta historia mogła przydarzyć się każdemu…
czytatnik –
Inga de Graaf, żona i matka dwójki dzieci, wychodzi pewnego dnia na spacer z psem, z którego już nie wraca. Zaniepokojony mąż zgłasza jej zaginięcie na policję. Służby są bezradne – wydaje się, że kobieta znikła bez śladu. Jedyną użyteczną poszlaką zdają się być maile wysłane przez nią do przyjaciółki, z których żaden nie doczekał się wiadomości zwrotnej. Historia, którą opowiadają te listy przedstawia zupełnie inny obraz Ingi, mroczny i pełen tajemnic. Czy jednak to wystarczy do jej odnalezienia?
Całość recenzji dostępna pod adresem: http://zapach-ksiazek.pl/kiedy-bedziemy-deszczem/
Livingbooksx –
Od niedawna lubuje się w thrillerach, które skrywają głęboko w sobie tajemnicę. Uwielbiam strona po stronie odkrywać, o co tak naprawdę chodzi w danej powieści, doskonaląc swoje umiejętności śledcze 🙂 „Kiedy będziemy deszczem” zaintrygowało mnie już samym opisem, ponieważ od pierwszych zdań odczułam ciekawość oraz ogromną chęć poznania owej historii. Miała w sobie coś, co mnie do niej przyciągało – i jak się okazało – wciągnęło na długie, interesujące godziny.
Główna bohaterka powieści od samego początku jest osobą niezwykle tajemniczą, skrytą i pomimo swojej częściowej nieobecności – wprowadza w książce wiele emocji i mrocznych intryg. Wydarzenia, które mają miejsce na kartach owej powieści nie są zwyczajne, a osoby przewijające się w życiu głównych postaci mają wiele znaczenie, pomimo, że początkowo wydają się przypadkowymi świadkami. Tak naprawdę w opowieści „Kiedy będziemy deszczem” nic nie jest przypadkowe, a akcja została dokładnie przemyślana i złożona w porywającą, wciągającą całość.
Początkowo wydawać się może, że akcja została „napchana” przypadkowymi wydarzeniami, osobami oraz nic nie znaczącymi faktami. Ja natomiast od dawna nie nabieram się na takie zabiegi w thrillerach, bo wiem, że w takich książkach praktycznie wszystko ma znaczenie. Tym razem również tak było. Ogólny zarys powieści jest dość popularny – ktoś znika, a potem dzieją się różne, dziwne rzeczy. Mimo wszystko, w owej książce oprócz zaginięcia równocześnie mają miejsce również inne sytuacje, a to, co dzieje się później, jest zagadką, którą ciężko rozwiązać i przewidzieć jej następstwa. To coś, czego potrzebowałam.
Z twórczością autorki spotykam się po raz pierwszy, jednak muszę przyznać, że było to bardzo przyjemne i udane spotkanie. Styl pisania bardzo mi odpowiadał, a historia, która została stworzona, porwała mnie i wciągnęła niespodziewanie szybko. Wszystko było przemyślane, bohaterowie ciekawi, wydarzenia zespolone a tajemnica zadziwiająca i bardzo zaskakująca. Całość oczarowała mnie swoim niepowtarzalnym, mrocznym klimatem, który towarzyszył mi przez całą powieść. Zostałam mile zaskoczona.
paulina –
Wszystko zaczyna się od pewnych e-maili, ale czy na pewno? Książka Kiedy będziemy deszczem stawia wiele pytań, powoduje gonitwę myśli i polemikę z własnymi standardami moralnymi. Poruszyła mnie i zaskoczyła, a przede wszystkim skłoniła do rozważań na temat macierzyństwa, małżeństwa i wyborów w życiu.
Mąż zgłasza zaginięcie żony, przykładnej matki, która dzielnie opiekuje się swoimi pociechami. Nic nie zapowiada emocjonującej wyprawy do psychiki bohaterki, ani zwrotów akcji, jakie zaskoczą czytelnika. Policjantka zajmująca się sprawą, znajduje na komputerze zaginionej skasowaną korespondencje e-mailową. To, od tego momentu wkraczamy do świata Ingi, który nie jest ani tak spokojny, ani tak idylliczny jakby to mogło się wydawać w pierwszym momencie.
Inga, Polka która mieszka w Holandii z mężem i dwójką dzieci, posiada piękny dom w małym miasteczku, przyjaźnie uśmiechniętych sąsiadów i pustkę w sercu. Młoda kobieta utknęła gdzieś pomiędzy gotowaniem obiadu, a wyjściem z dziećmi na spacer.
Z urywek wspomnień dowiadujemy się o jej dzieciństwie z ojcem alkoholikiem, pierwszych miłościach, wyprawie do Holandii i poznaniu Marca, jej obecnego męża. Jednak przeszłość jest jedynie preludium do czasów obecnych.
W listach do przyjaciółki Inga de Graf opisuje ciemne strony macierzyństwa, rozczarowanie życiem, którego wcale nie wybrała, a które zaskoczyło ją monotonnością i szarością. Poznajemy kobietę, którą przytłoczyła codzienność, a macierzyństwo stało się dla niej kotwicą, która nie koniecznie trzyma ją w bezpiecznym porcie. Historia Ingi, to również rozpad małżeństwa, powolna znieczulica, która rośnie miedzy coraz bardziej obcymi sobie ludźmi mieszkającymi pod jednym dachem. Coraz mniej spojrzeń, coraz więcej pracy, wzajemne pretensje i milczenie. Jednak taki stan rzeczy przerywa coś, a raczej ktoś, kto wnosi w życie Ingi utracony powiew młodości.
Czytając kolejne strony widzimy zmianę bohaterki, jej powolne przepoczwarzanie się, wychodzenie do świata. Od chwili pierwszego spotkania z młodym człowiekiem, świat Ingi zaczyna walić się w posadach, a jednocześnie próbuje ona zbudować coś nowego. Czy jej się uda?
czytaj-na-walizkach.pl
marzenia13 –
Inga od dziecka tworzy w wyobraźni świat, w którym bardzo często zatraca się myląc rzeczywistość z wyobrażeniami. Pomaga jej to przetrwać chwile, które najchętniej od razu wymazała by z pamięci. Zupełnie inna od brata, który ucieka w towarzystwo, ona sama zamyka się we własnych wyobrażeniach i przemyśleniach. Dorosłość wzmacnia jej poczucie własnej wartości i pozwala na ucieczkę od przeszłości. W czasie pobytu w Holandii, gdzie będąc studentką latem pracuje sezonowo, poznaje człowieka, który jest nią z każdym dniem coraz bardziej zafascynowany. Czy różnice kulturowe pozwolą na stworzenie idealnego związku a demony przeszłości schowane zostaną do szafy?
„Kiedy będziemy deszczem” to z jednej strony powieść ogromnie emanująca emocjami, a z drugiej bardzo statyczna. Autorka ukazuje rzeczywistość poprzez listy pisane przez główną bohaterkę do swojej przyjaciółki, która pośrednio pełni rolę powiernika, który ani nie pochwali ani nie zgani, jak i przez przedstawienie codzienności głównej bohaterki. Młoda mama, marząca o tym, aby spełnić się zawodowo, często z trudem znosi uroki tak podobnych do siebie dni. Opieka nad dziećmi, coraz bardziej oddalający się mąż,mechanizm wykonywanych czynności, wszystko to powoduje, że z każdym dniem to co kochała, co jej się podobało, wydaje się szare i nic nie warte. Jedna niespodziewana chwila zmienia całkowicie jej życie. I znów pewna nierealność miesza się z tym co codzienne.
Podoba mi się jak bardzo starannie autorka stworzyła portrety bohaterów powieści. Dzięki temu czytelnikowi wydaje się, że bardzo dokładnie ich zna, i spodziewa się pewnych ich zachowań a jednak zostaje wyprowadzony w pole. Świat odczuć, emocji, jest tak głęboki, że trudno pozostać na niego obojętnym. Miłość może zaskoczyć wszędzie i poprowadzić takimi ścieżkami, na które nikt nie jest przygotowany, tak samo jak i bohaterowie powieści. Nie umiejący nazywać swoich uczuć, gubiący się we własnych emocjach. I on, ten, który wszystko widzi, analizuje, porównuje, ocenia. On, któremu wydaje się, że ma prawo wymierzać sprawiedliwość. Niebezpieczny i podstępny, tajemniczy i strofujący.
Muszę przyznać, że zwiodła mnie trochę reklama tego tytułu jako powieści sensacyjnej. Tak naprawdę otrzymałam dobrą powieść psychologiczno-obyczajową z wątkiem sensacyjnym w tle. Na dodatek, właśnie on wydawał mi się znajomy, bardzo podobne klimaty poznałam już w „Obserwatorze” Ch. Link. Nie przeszkadza mi to jednak stwierdzić, że przeczytałam ją z wielką przyjemnością, widząc jak wielką rolę autorka przywiązała do każdego słowa. Powieść, choć momentami monotonna wciąga, porusza wiele aktualnych problemów, daje dużo możliwości do osobistych porównań czy przemyśleń. Na pewno pełna emocji głównych bohaterów, którzy próbują radzić sobie z nimi nie zawsze w odpowiedni sposób. Czy poradzą sobie ze swoją codziennością? Polecam.
Aivalar –
Pewnych decyzji nie da się cofnąć
Jej życie zaczęło stopniowo przypominać złotą klatkę – piękną na zewnątrz, a ciasną i zimną wewnątrz. Każde zachłyśnięcie się świeżym powietrzem traktowała jako ucieczkę, chwilę zapomnienia. Mimo to czuła, że jest obserwowana. Że czyjeś oczy śledzą jej najmniejszy ruch. I chociaż starała się to zignorować, wytłumaczyć sobie, że to nic takiego, podświadomie chyba zdawała sobie sprawę, że to się może źle skończyć. Wówczas spotkała go w ciemnej uliczce…
„Kiedy będziemy deszczem” autorstwa Dominiki van Eijkelenborg mogę krótko podsumować jednym słowem: wyjątkowa. Wyjątkowa jak jej okładka, która w pierwszej kolejności przyciągnęła moją uwagę. Przyznaję, że na początku spodziewałam się czegoś innego. Główna bohaterka książki, Inga, znika w tajemniczych okolicznościach, dlatego sądziłam, że fabuła skoncentruje się na jej poszukiwaniach, na procedurach policyjnych. Jednak wątek kryminalny rozwinął się tak naprawdę pod koniec, co w rezultacie dało nam powieść nie sensacyjną, a obyczajową, naszpikowaną wieloma emocjami. To nie tylko historia o czyimś zaginięciu – to historia o kobiecie, która czuje, że znalazła się na tym etapie życia, który nie daje żadnych możliwości czy perspektyw.
Inga jest Polką, która wyprowadziła się na stałe do Holandii, ponieważ właśnie stamtąd pochodził jej mąż. O ile się zorientowałam, sama autorka także podążyła do tego kraju za miłością, dlatego mamy tutaj element autobiograficzny, który świetnie dopełnił fabułę. Widać było, że pisarka znakomicie porusza się w swoim świecie przedstawionym, jest w nim wręcz zadomowiona. Mimo to muszę przyznać, że mniej więcej do setnej strony czułam się nieco… znużona? Początek był całkiem zgrabny, bo od razu wiedzieliśmy, że Inga zaginęła, a dopiero później cofnęliśmy się w czasie, żeby się przekonać, jak do tego doszło. Autorka musiała jakoś rozkręcić historię i potrzeba było na to czasu, co nie zmienia faktu, że po kilkudziesięciu stronach zaczęłam się zastanawiać, czy ciągle będzie tak nudno. Jak bardzo się pomyliłam!
Po magicznej setnej stronie „Kiedy będziemy deszczem” pochłonęło mnie całkowicie. Coraz bardziej podobał mi się piękny styl Dominiki van Eijkelenborg (choć miejscami nieco zbyt poetycki, np. w mailach, które regularnie pisze Inga), a przede wszystkim sama opowieść wciągała mnie mocniej z każdym kolejnym zdaniem. Obserwowałam, jak trzydziestokilkuletnia Inga dusi się w małżeństwie, w którym nie było już śladu po dawnym uczuciu. Patrzyłam, jak cierpliwie usiłuje wychować dwójkę dzieci, jak rozpaczliwie potrzebuje odpoczynku, chwili wytchnienia, którą ostatecznie znalazła w lekcjach łucznictwa. Tam poznaje również Robina – młodego, energicznego, choć nieco zamkniętego w sobie chłopaka. Robin udziela jej kilku wskazówek co do strzelania z łuku, później oboje wpadają na siebie podczas spaceru… I życie Ingi stopniowo się zmienia.
Muszę powiedzieć, że od dawna nie doświadczyłam tak potężnej chemii między dwójką bohaterów. To chyba nie jest żaden spoiler, zapewne domyśliliście się, co się stanie z Ingą i Robinem, kiedy tylko o tym wspomniałam. Ten wątek był dość przewidywalny, ale to nie wyklucza ogromnych emocji, jakich mi dostarczył. Autorka genialnie budowała napięcie między tymi postaciami: zwracała uwagę na szczegóły, jak drobne gesty czy spojrzenia, tak że czytelnik niemal czuł, jak bardzo musiało być naelektryzowane powietrze między nimi. Niektóre sceny czytałam z wypiekami na policzkach, po prostu nie mogłam z dystansem podchodzić do tego, co się działo. Co najlepsze, do całej sprawy związanej z zaginięciem pisarka wraca dopiero pod koniec – przez wiele rozdziałów śledzimy zatem rozwój relacji Ingi i Robina, angażujemy się w rodzinne problemy ich obojga, poznajemy niesamowitego psa Pirata. Jednocześnie nad kolejnymi wydarzeniami unosi się widmo tego, co ostatecznie musiało się stać: Inga zostaje porwana. Muszę przyznać, że bardzo spodobał mi się taki zabieg.
Rozbudowana psychologia postaci, cudowne opisy uczuć, dbałość o najmniejsze detale – to wszystko zdecydowanie ujęło mnie w tej książce. Co do sprawcy porwania, zaczęłam się go domyślać na długo przed rozwiązaniem, ale nie przeszkadzało mi to. Z zapartym tchem dotarłam do punkt kulminacyjnego, który usatysfakcjonował mnie w pełni. Nie wszystko dostało dobre zakończenie, jednak nie czułam przez to rozczarowania, wprost przeciwnie: to tylko podkreśliło naturalność, z jaką została napisana ta historia.
„Kiedy będziemy deszczem” to powieść niezwykła. Nie przypuszczałam, że zrobi na mnie tak duże wrażenie. Suma bardzo ładnego stylu, dużego ładunku emocji i świetnie wykreowanych bohaterów zapewniła autorce sukces.
Zaczytana Wiedźma –
Macierzyństwo kojarzy nam się z uśmiechniętymi mamami, szczęśliwymi czystymi dziećmi, spełnieniem marzeń, istną sielanką. Nie widzimy najczęściej tej drugiej strony medalu, poświęcenia kobiety, matki, żony. Nasze społeczeństwo na barki tej jednej roli zrzuciło bardzo, bardzo wiele…
Inga musi podołać bardzo wielu wyzwaniom, które na jej barkach zostawiło życie. Pogodzić rolę kobiety, matki, żony. W tym całym letargu żucia przepełniona codziennymi obowiązkami zapomniała o samej sobie. Zatraciła, zamroziła swoją osobowość, plany, marzenia, swoj oryginalny sposob patrzenia na świat. Całą swoją uwagę skupia na domu i dwójce potrzebujących jej dzieci, w to wszystko próbuje wplatać męża choć ich relacje już od jakiegoś czasu stały się chłodne.
Kiedy pewnego dnia dziewczyna ma dość przybijającej jej codzienności zostawia dzieci z mężem, a sama wsiada na rower i jedzie daleko przed siebie. Wtedy właśnie zauważa grupę ludzi trenujących łucznictwo. Wkrótce dziewczyna sama do nich dołącza robiąc wreszcie coś dla siebie, odnajdując powoli siebie, ponownie swoją osobowość. Tam też poznaje pewnego mężczyznę.
Pewnego dnia dziewczyna wychodzi na spacer ze swoim psem i już z niego nie wracają. Zaniepokojony jej zniknięciem mąż zawiadamia lokalną policję. Trwają poszukiwania dziewczyny. Co skrywają w sobie emaile? Kim jest młody tajemniczy mężczyzna? Jakie tajemnice skrywała jeszcze Inga?
Książka „Kiedy będziemy deszczem” to dość specyficzny thriller. Od samego początku czujemy na swojej skórze niepokój, strach, tajemnicę, towarzyszące nam uczucie, że zaraz, za chwilę zdarzy się coś złego, niedobrego.
Ksiązka pokazuje również smutną stronę macierzyństwa, samotną matkę, która poświęciała swoje plany, marzenia dla dwójki dzieci. Pokazuje zaciśnięte zęby, przez matkę, która próbuje podołać wszystkim domowym obowiązkom, która stale jest przytłoczona chaosem w domu, stertą prania, gotowaniem, która w tym wszystkim zapomniała o sobie, o byciu kobietą. Jej dzień jest do dnia podobny. Dom, dzieci, zakupy, pranie, sprzątanie gotowanie czyli idealna kura domowa. Macierzyństwo, które nie wygląda jak w reklamie pieluszek Pampers gdzie widzimy uśmiechniętą, szczęśliwą kobiete, która ma zrobioną fryzurę, paznokcie, makijaż, a jej dziecko równiez jak z obrazka jest szczęśliwe, wesołe i nie doskwierają mu jakiekolwiek problemy i choroby. Życie Ingi nie wygląda tak optymistycznie, tak kolorowo, mimo, że jej osobowośc właśnie taka była- jak piękny, dostojny, barwny tak. Całą siebie poświęciła dla macierzyństwa i męża.
Kiedy dziewczyna to sobie uświadamia, ma wrażenie, że budzi się z długiego, bolesnego snu. Powoli zaczyna czuć, odbierać bodzce, widzieć słońce i kolory ponownie.
Dośc smutna atmosfera, która przebija się przez kartki książki sprawia, że czytelnik przenosi się do wymiaru Ingi, czuje jej emocje, czuje jej strach, rozczarowanie, zmęczenie, czuje też zakazaną zdradę.
Nie będę ukrywać, że książka w dośc specyficzny sposób mną wstrząsnęła, sprowadziła w pewien sposób na ziemię i uświadomiła jak wiele my kobiety poświęcamy dla naszych mężów i rodzin. Zdajemy soebie sprawę, że mamy bardzo wiele na swoich barkach, że rówież czasami tak jak nasza bohaterka czujemy samotność, przytłoczenie codziennymi obowiązkami. I kiedy w nasze życie zawita jeden promień słońca, nastawiamy twarz aby złapać więcej i więcej. Złapać ile tylko się da aby wystarczyło ponownie na zimne i ciemne chwile…
Czytałam wiele różnych, dobrych thrillerów. Każdy z nich dotykał innych, specyficznych emocji. Inaczej grał na strunach mojej duszy. W tym wypadku również tak było. Moja dusza zagrała tym razem zupełnie nowe emocje, emocje dość osobiste, emocje tak silne, że słowa zatrzymują się w gardle i nie chcą przejść dalej.
Kocham Cię moje życie blog –
„Kiedy będziemy deszczem” to moje pierwsze spotkanie z Dominiką Van Eijkelenborg. Muszę przyznać że choć trudne, ciężkie i emocjonalne, to spotkanie bardzo udane.
Książka przypomina bardziej powieść obyczajową niż thriller, ale dzięki początkowi i emocją książki, cały czas mamy na uwadze, że zaraz, za chwilę, niemalże na naszych oczach wydarzy się coś strasznego. To przerażające uczucie, z którym trzeba sobie poradzić niemal przez całą powieść.
O czym jest książka?
„Kiedy będziemy deszczem” opowiada losy trzydziestopięcioletniej Ingi de Graaf, mieszkanki spokojnej dzielnicy, Polki, matki dwójki dzieci, żony Holendra. Dziewczyna uciekając poniekąd od swoich korzeni, podąża za miłością i przeprowadza się do innego kraju. Tam dopada ją samotność, a potem trudy codzienności i macierzyństwa, z którym musi sobie poradzić właściwie sama. Wszystko w jej życiu zmienia się, gdy trafia na zajęcia łucznictwa i poznaje tam młodego chłopaka, Robina.
O tych wszystkich wydarzeniach, dowiadujemy się z narracji książki, z tajemniczych maili bohaterki do swojej polskiej przyjaciółki Magdy, a także z narracji bacznego obserwatora kobiety. Z każdą stroną coraz bardziej zapadamy się w mroczny świat bohaterki, zastanawiając się, kim jest osoba, która pragnie skrzywdzić zagubioną kurę domową.
Co jeszcze znajdziemy w książce?
Na uwagę, zdecydowanie zasługują opisy rozpadającego się małżeństwa bohaterów, samotność jaka ich dopada, mijanie się, a także trudy macierzyństwa, o których rzadko się opowiada. Nie znajdziemy w tej książce przelukrowanej słodyczy, choć czułość jest jednym z uczuć, jakie da się zaobserwować w Indze, mimo trudności jakie napotyka.
W książce jest mało dialogów, za to dużo opisów uczuć, emocji. Jest to zabieg celowy, ponieważ największą siłą tej opowieści, to właśnie pobudzone uczucia, jak strach i lęk. Przez cała powieść w czytelniku narasta poczucie mroczności i tego że zaraz stanie się coś złego. Jest coś ciężkiego w tej historii, duży ładunek emocjonalny i poczucie nadchodzącego kataklizmu. Dałam się mu ponieść. Czy i Wy mu ulegniecie? Polecam Wam się o tym przekonać.
recenzje-beaty –
https://recenzje-beaty.blogspot.com
Kiedy zobaczyłam po raz pierwszy okładkę książki bardzo mnie zaintrygowała. Odszukałam opis książki i już wiedziałam, że ta książka jest dla mnie. Choć jeszcze nie czytałam debiutanckiej książki autorki to chcę jak najszybciej nadrobić stracony czas.
Pewnego dnia na komisariat policyjny zgłasza się mąż zgłaszając zaginięcie żony i psa. Do śledztwa zostaje przydzielona Marieke van Haan. Pani detektyw przeszukując korepodencje zaginionej odnajduje skasowane e-maile.
Inga z pochodzenia Polka mieszka w Holandii z mężem i dwójka dzieci. Mieszka w pięknym domu w Sneek ma miłych sąsiadów a jej życie z czasem wydaje się skomplikowane. Mąż nie zwraca na nią uwagi nie jest taki czuły jak na początku małżeństwa a z każdym dniem zamyka się nad obiadami a spacerami z dziećmi do parku.
Z książki dowiadujemy się o jej dzieciństwie i ojcu alkoholiku, pierwszej miłości, praca w Holandii i jak poznała Marca obecnego teraz męża.
Inga w korespondencji od Magdy opisuje złe strony macierzyństwa, co ją rozczarowała i kto. Z każdym dniem dziewczyna znudziła się macierzyństwem i małżeństwem, które zaczęło się rozpadać a między małżonkami wyrastać mur. Marc każdego dnia wychodził rano do pracy a wracał wieczorem w domu też pracował, co oznaczało mniej czasu dla żony. Lecz pewnego dnia do życia Ingi wkracza ktoś, kto pomaga jej odzyskać dawną utraconą młodość. Dzięki tej znajomości zauważamy, że Inga zmienia się i staje się inna. Ale czy jej się uda?
Kiedy przeglądałam książkę i przeczytałam okładkę nie spodziewałam się to, co tam zastanę. Wątek kryminalny, który tam znajdujemy jest domieszką, co spaja całość. Dla mnie wielkie ŁAŁ!!! Książka jest bardzo wciągająca a jej główna bohaterka ma takie problemy, która nie jedna osoba boryka się, na co dzień. Małżeństwo z czasem zaczyna przypominać rutynę, ale czy ono musi tak wyglądać? Zastanówcie się i odpowiedzcie sobie sami.
Za możliwość przeczytania książki dziękuje Wydawnictwo Kobiece.
karolinamarek88 –
Dominikę miałam okazję poznać już jakiś czas temu dzięki jej pierwszej powieści „Czuły punkt”, który zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Był to też powód dla którego nie zastanawiałam się długo czy sięgnąć po jej kolejną pozycję jak tylko ją ujrzałam. I choć ta okazałą się być zupełnie inna to ma w sobie to coś.
Inga de Graaf jest z pozoru szczęśliwą matką i żoną. Mają psa, z którym jest trochę problemów, ale wszystko wydaje się układać. Niestety pewnego dnia kobieta wychodzi z Piratem na spacer i już nie wraca…
„Więc to już oficjalne. Tal, prowadzę podwójne życie. Sekretne drugie życie, równoległe do tego pierwszego, społecznie akceptowanego, wystawionego na pokaz jak muzealny eksponat. […] Moje życie ma dwie strony, jedną – pieszczoną przez światło dnia – i drugą – ciemną i ukrytą. I ja mam dwie twarze, a może sto.” *
Jej mąż Marc zgłasza zaginięcie żony na policji. W trakcie śledztwa odkryta zostaje korespondencja Ingi i na jaw wychodzą tajemnice kobiety, a ślady prowadzą do jej przyjaciółki oraz młodego mężczyzny…
Książka jest o tyle inna od większości, że mamy zarys zaginięcia kobiety, a potem przenosimy się w przeszłość. Powieść to wspomnienia kobiety oraz e-maile, które pisze do swojej przyjaciółki. W nich zwierza się z życia codziennego. Z trosk, smutków, problemów czy rozterek. Inga tylko w pojedynczych momentach czuje się szczęśliwa – nie kiedy jest z rodziną, ale gdy towarzyszy jej pewien młody mężczyzna. Widzimy jak bardzo człowiek może być samotny mimo, że ma bliskich, ma rodzinę.
Jedno jest pewne. Nie jest to typowy thriller na jaki się w pewnym sensie na stawiłam. To książka psychologiczna. Świetnie ukazane studium ludzkich marzeń i rozterek, potrzeb i pragnień. Dominika stworzyła niesamowity charakter głównej bohaterki. Inga dzięki temu wydaje się być wielowymiarowa i wyrazista. Ale przede wszystkim podobna do wielu z nas. Po prostu ludzka, a nie papierowa.
Muszę przyznać, że książka mimo, że ma trochę minusów to jednak zaskakuje. Nie wszystkiego bym się spodziewała, nie wszystko odczytałam jak należy. Momentami źle poprowadzonej pozycji brak emocji i akcji, która najbardziej nabiera tempa za połową może zniechęcić niecierpliwego czytelnika, który albo odłoży pozycję albo nisko ją oceni. Ja ostatnio nauczyłam się dawać książkom drugą szansę i w większości przypadków się to opłaca. Tu było jak dla mnie warto.
* – Cytat z „Kiedy będziemy deszczem” Dominika Van Eijkelenborg, str. 7
Więcej na:
http://www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
kobietywpewnymwieku.blogspot.com –
Jaką lekcję wyniosłam z tej książki? Wszystko co czynimy odbija się na innych a zwłaszcza na nas samych. Może moja myśl to żadna nowość ale przypomniała mi że tak w życiu jest, zapłacę za swoje czyny i ty, czy on też, prędzej czy później dojdziesz do tego że twoja decyzja podjęta kiedyś doprowadziła cię do tego gdzie jesteś/jesteście dziś.
http://kobietywpewnymwieku.blogspot.com
Anna z book-pathology.blog.pl –
Kiedy on patrzy…
Współczesna Holandia. Pewnego dnia Inga idzie na spacer z psem i nie wraca. Policja podejmuje poszukiwania na szeroką skalę i zaczyna przeszukiwać rzeczy osobiste zaginionej. Wśród rożnych plików w komputerze, specjaliści odkrywają maile pisane przez Ingę po polsku do najlepszej przyjaciółki. Po ich przetłumaczeniu, śledczy otrzymują zawikłaną psychologiczną historię kobiety, która żyła w złotej klatce. Kto stoi za zniknięciem tej idealnej żony i matki dwojga małych dzieci? Czy to możliwe, że kobieta uciekła? Jaką rolę pełni wspominany wielokrotnie w listach młody mężczyzna, którego niedawno poznała? Na te i jeszcze więcej pytań odpowiedzi udziela autorka powieści Kiedy będziemy deszczem.
Wbrew pozorom nie jest to kryminał, który opisuje policyjne procedury. Fabuła powieści nie jest nastawiona głównie na poszukiwania zaginionej kobiety, ale skupia się na tłumionych przez bohaterkę uczuciach. To doskonała powieść obyczajowa z silnie zarysowanym wątkiem psychologicznym.
Z kart książki ukazuje się czytelnikowi pełen obraz życia rodzinnego młodej Polki, która zdecydowała się porzucić wszystko i poślubić Holendra. Na początku czytelnik dostrzega rozkwitające uczucie i obietnice miłości, które z czasem ulegają zatarciu. Inga rodzi kolejne dzieci, przez co zmuszona jest zrezygnować z pracy oraz marzeń o tłumaczeniu powieści. Jej mąż, wiecznie zapracowany biznesman, nierozstający się ani na chwilę ze smartfonem i laptopem, nie zauważa zmęczenia żony. Przytłoczona opieką nad rozbrykanymi i wymagającymi zdwojonej uwagi dziećmi, kobieta powoli staje się zgorzkniała i zaczyna żałować pewnych życiowych wyborów. Co prawda usiłuje podtrzymywać dobre relacje z mężem, ale to nie wystarczy. Z jego strony nie zyskuje żadnego oparcia, a mimo to ,,niedzielny ojciec” jest ulubieńcem starszej córeczki.
„To było wszystko co jej pozostało po marzeniach i oczekiwaniach? To było życie, które wybrała? Rzeczywistość złożona z miliona prostych czynności, których nikt nie zauważał, które pożerają jej cały czas i wszystkie siły witalne. Pusty pokój, dni przepełnione, a sprawiające wrażenie pustych, nieobecny mąż”.
I właśnie wtedy nieoczekiwanie na drodze Ingi staje Robin. Młody chłopak, buntownik, pasjonujący się łucznictwem, ale pełen życiowej mądrości ludzi znacznie starszych od siebie. Zaintrygowaną odkrywaniem zupełnie nowego świata, który wymaga skupienia i precyzji, Ingę zaczyna łączyć z nim wyjątkowa więź. Przelotne spotkania podczas treningów łucznictwa i próbach socjalizacji psa Pirata stają się okazują do wynurzeń. Tylko niemu mężatka może opowiedzieć o swoich obawach, problemach i małych codziennych potyczkach. Przy nim odczuwa swobodę i wraca myślami do minionych lat, kiedy była beztroską studentką z wieloma marzeniami, które tylko czekały na spełnienie. Skomplikowana relacja między trzydziestopięciolatką, która czuje się znacznie starsza a dwudziestolatkiem, zaczyna wkraczać na niebezpieczne tory, których finał jest znany, ale niechętnie przyjęty przez czytelnika.
Urokliwy zakątek Holandii, w którym żyje małżeństwo okazuje się miejscem pozornego szczęścia. Idealne małżeństwo Ingi okazuje się farsą, do której kobieta nie jest zdolna się przyznać. Z dnia na dzień coraz bardziej zagłębia się w tym obcym świecie. Przytłoczona matczynymi obowiązkami, znosząca obojętność męża, wiecznie zmęczona i umorusana kredkami i farbkami kobieta dusi się w związku, w którym miała przecież znaleźć szczęście i oparcie.
Kiedy będziemy deszczem to powieść przepiękna, urzekająca głębią opisywanych przeżyć głównej bohaterki. Autorka fenomenalnie opisała rozterki mężatki, która z dnia na dzień gaśnie pod naporem pojawiających się trudności. Inga z biegiem lat zapomniała, jakie to uczucie być adorowaną i docenianą. Łaknąca bliskości i potrzebująca ramienia na którym można się wypłakać, kobieta stworzyła skomplikowaną relację z chłopakiem równie odtrąconym, co ona. Ich przyjaźń rozkwita w atmosferze lęków kobiety, która uważa, że nią zasługuje. Nad bohaterami unosi się także mgła braku akceptacji, która zapowiada zniknięcie Ingi.
Autorce udało się doskonale ukazać specyfikę relacji pomiędzy Ingą i Robinem. Tych dwoje bohaterów, który dzieli wiele, stają się coraz bardziej bliżsi. Odrzuceni przez rodzinę, potrzebują poczuć bliskość drugiej osoby. Mimo, że Inga tego nie zauważa (a może nie chce zauważyć) ich spotkania znacznie wykraczają poza zwykłą przyjaźń. To pokrewieństwo dusz ludzi, którzy zaznali smaku porażki i którzy wiedzą, czym jest rozczarowanie. Zatem nic dziwnego, że lgną do siebie. Z czasem treningi zamieniają na ukradkowe schadzki, w trakcie których czytelnik jest świadkiem przepełniającej ich chemii. Inga i Robin są dla siebie stworzeni, czego dowodem są zwierzenia naszej bohaterki. Ale jaka przyszłość czeka ten niemożliwy związek? Tego nie mogę zdradzić.
Najbardziej ujęła mnie w tej powieści atmosfera przesiąknięta półprawdami, niedopowiedzeniami oraz zakazanym uczuciem. Postaci wykreowane przez autorkę są bardzo prawdziwe, żywe i wzorowane na prawdziwych ludziach. Ich rozterki wewnętrzne, przeżywane uczucia są tak pięknie opisane, że wywołują wiele emocji w czytelniku. Podczas lektury Kiedy będziemy deszczem czeka Was emocjonalny rollercoaster. Będzie płakać razem z główną bohaterką, śmiać się oraz przeżywać zauroczenie niezwykle mądrym życiowo chłopakiem. Wraz z nią poznacie poczucie klęski, odrzucenia oraz strach, który zafundował jej tajemniczy prześladowca. To powieść przepełniona uczuciami oraz wieloma rozterkami charakterystycznymi dla pokolenia współczesnych trzydziestokilkulatków.