TRZECI TOM BESTSELLEROWEJ SERII MANWHORE
Najseksowniejsza książka w dorobku Katy Evans, którą największy portal recenzencki GoodReads.com określił jaką najlepiej ocenianą powieść erotyczną w historii.
To mężczyzna, z którym nie chodzi się na randki.
To mężczyzna, przed którym ostrzegała cię mama.
To mężczyzna, który złamie ci serce.
Tahoe Roth to najlepszy przyjaciel Malcolma Sainta. Człowiek o twarzy anioła i duszy diabła. Ten facet, którego jedno spojrzenie powoduje przyspieszone bicie serca, seks traktuje jak lekarstwo na wszystko.
Gina jest piękną dziewczyną, która w obecności Tahoe woli być ostrożna. Kiedyś ją odrzucił, a ona odrzuciła jego. Oboje czują się rozbici. Wygląda na to, że tych dwóch części nie można już ze sobą połączyć.
Choć czują do siebie niewiarygodną chemię i fantazjują o sobie bez opamiętania, pozostają jedynie przyjaciółmi. W końcu Gina uświadamia sobie, że jedyny facet, którego pragnie to uparty i niedostępny Tahoe Roth.
Przekraczająca granice przyzwoitości namiętność, wspaniali bohaterowie i obłędny Tahoe czynią tę książkę odurzającym narkotykiem dla kobiet uzależnionych od erotyków. 10/10!
– Laurelin Paige, autorka serii Uwikłani i Połączeni
booksbymags –
Ci z Was, którzy czytali serię „Manwhore” autorstwa Katy, przy okazji lektury „Ladies Man” mają okazję powrotu do swoich ulubionych bohaterów m.in. Malcolma i Rachel, ale główna fabuła w tym przypadku skupia się wokół Giny Wylde, czyli najlepszej przyjaciółki Rachel oraz Tahoe Rotha będącego z kolei najlepszym kumplem Malcolma. Niech się jednak nie martwią Ci, którzy nie czytali serii „Manwhore” ponieważ „Ladies Man” można spokojnie czytać jako samodzielną książkę.
Gina to dziewczyna, która zdradzona i oszukana przez chłopaka, przysięgła sobie, że nigdy więcej nie dopuści do tego, aby jakikolwiek mężczyzna znów z niej zadrwił. Na co dzień zawodowo zajmuję się sprzedażą kosmetyków oraz dorabianiem jako makijażystka, która sama nie pozwala, aby ktoś inny zobaczył ją bez makijażu, który stanowi dla niej swego rodzaju tarczę ochronną za którą może się ukryć.
„Makijaż to z całą pewnością moja tarcza ochronna, maska dzięki której czuję się silna, ładna i taka jaką chcę”
Nasza bohaterka wraz ze swoją koleżanką udają się do klubu gdzie odbywa się impreza z okazji dwudziestych szóstych urodzin jej najlepszego przyjaciela, którym jest . . . uwaga, uwaga sam Tahoe. Plan Giny jest prosty: znaleźć solenizanta, złożyć mu życzenia i dać prezent. Jaki? Jedną niezobowiązującą noc z nią samą, aby wreszcie mogła wyrzucić go raz na zawsze ze swoich nieprzyzwoitych myśli.
Ale co się stanie kiedy największy playboy w mieście, który na co dzień otacza się mnóstwem kobiet, odmawia? No cóż, Gina zaskoczona odrzuceniem swojej propozycji postanawia, że nie da łatwo za wygraną w kwestii przygody na jedną noc i wraca do domu z nową poznanym w klubie Trentem, który okazuję się być naprawdę miły, a po niedługim czasie ku zaskoczeniu dziewczyny zostaje jej chłopakiem.
Odmowa Tahoe była spowodowana tym, iż według niego nie miałby on Ginie nic dobrego do zaoferowania, a ona sama zasługuję na kogoś lepszego. Ale jak sami się pewnie domyślacie to tylko fasada, bo nawet ślepy zauważyłby chemię między tą dwójką, nawet oni sami.
Wiecie co najbardziej mnie zaskoczyło w tej książce? To, że praktycznie cała fabuła zbudowana jest na swego rodzaju grze między Giną a Tahoe. Tu pocałunek w policzek, tam objecie albo szept. I wiecie co? Na 376 stron jakie liczy cały „Ladies Man” pierwsza scena miłosna między naszymi głównymi bohaterami pojawia się dopiero w okolicy 328 strony! Byłam w szoku, ale przyznam, że ich wcześniejszy brak wcale nie wpłynął negatywnie na całą lekturę. Samą książkę czyta się naprawdę szybko, a to zapewne przez akcję, która dzieję się dość prędko i to chyba będzie mój jedyny zarzut w stronę autorki. Gdyby Evans przy pisaniu odrobinę zwolniła tempo byłoby idealnie.
Na koniec wspomnę jeszcze o jednym ważnym według mnie temacie poruszonym w tej książce. Mianowicie jak często staramy się zmieniać samych siebie na siłę dla tych, którzy powinni nas kochać takimi jakimi jesteśmy – zarówno pod względem wyglądu jaki i zachowania. Cieszę się, że Katy poruszyła ten problem w „Ladies Man”.
„Nie jesteś z nim szczęśliwa. Zmuszasz się do bycia taką, jaką on chcę. Skoro jest z tobą, powinien chcieć ciebie, tylko ciebie, i kropka.”
booksbymags –
Ci z Was, którzy czytali serię „Manwhore” autorstwa Katy, przy okazji lektury „Ladies Man” mają okazję powrotu do swoich ulubionych bohaterów m.in. Malcolma i Rachel, ale główna fabuła w tym przypadku skupia się wokół Giny Wylde, czyli najlepszej przyjaciółki Rachel oraz Tahoe Rotha będącego z kolei najlepszym kumplem Malcolma. Niech się jednak nie martwią Ci, którzy nie czytali serii „Manwhore” ponieważ „Ladies Man” można spokojnie czytać jako samodzielną książkę.
Gina to dziewczyna, która zdradzona i oszukana przez chłopaka, przysięgła sobie, że nigdy więcej nie dopuści do tego, aby jakikolwiek mężczyzna znów z niej zadrwił. Na co dzień zawodowo zajmuję się sprzedażą kosmetyków oraz dorabianiem jako makijażystka, która sama nie pozwala, aby ktoś inny zobaczył ją bez makijażu, który stanowi dla niej swego rodzaju tarczę ochronną za którą może się ukryć.
„Makijaż to z całą pewnością moja tarcza ochronna, maska dzięki której czuję się silna, ładna i taka jaką chcę”
Nasza bohaterka wraz ze swoją koleżanką udają się do klubu gdzie odbywa się impreza z okazji dwudziestych szóstych urodzin jej najlepszego przyjaciela, którym jest . . . uwaga, uwaga sam Tahoe. Plan Giny jest prosty: znaleźć solenizanta, złożyć mu życzenia i dać prezent. Jaki? Jedną niezobowiązującą noc z nią samą, aby wreszcie mogła wyrzucić go raz na zawsze ze swoich nieprzyzwoitych myśli.
Ale co się stanie kiedy największy playboy w mieście, który na co dzień otacza się mnóstwem kobiet, odmawia? No cóż, Gina zaskoczona odrzuceniem swojej propozycji postanawia, że nie da łatwo za wygraną w kwestii przygody na jedną noc i wraca do domu z nową poznanym w klubie Trentem, który okazuję się być naprawdę miły, a po niedługim czasie ku zaskoczeniu dziewczyny zostaje jej chłopakiem.
Odmowa Tahoe była spowodowana tym, iż według niego nie miałby on Ginie nic dobrego do zaoferowania, a ona sama zasługuję na kogoś lepszego. Ale jak sami się pewnie domyślacie to tylko fasada, bo nawet ślepy zauważyłby chemię między tą dwójką, nawet oni sami.
Wiecie co najbardziej mnie zaskoczyło w tej książce? To, że praktycznie cała fabuła zbudowana jest na swego rodzaju grze między Giną a Tahoe. Tu pocałunek w policzek, tam przytulenie albo szept. I wiecie co? Na 376 stron jakie liczy cały „Ladies Man” pierwsza scena miłosna między naszymi głównymi bohaterami pojawia się dopiero w okolicy 328 strony! Byłam w szoku, ale przyznam, że ich wcześniejszy brak wcale nie wpłynął negatywnie na całą lekturę. Samą książkę czyta się naprawdę szybko, a to zapewne przez akcję, która dzieję się dość prędko i to chyba będzie mój jedyny zarzut w stronę autorki. Gdyby Evans przy pisaniu odrobinę zwolniła tempo byłoby idealnie.
Na koniec wspomnę jeszcze o jednym ważnym według mnie temacie poruszonym w tej książce. Mianowicie jak często staramy się zmieniać samych siebie na siłę dla tych, którzy powinni nas kochać takimi jakimi jesteśmy – zarówno pod względem wyglądu jaki i zachowania. Cieszę się, że Katy poruszyła ten problem w „Ladies Man”.
„Nie jesteś z nim szczęśliwa. Zmuszasz się do bycia taką, jaką on chcę. Skoro jest z tobą, powinien chcieć ciebie, tylko ciebie, i kropka.”
Red Girl Books Recenzje –
https://www.youtube.com/watch?v=GMFewiplIbw
matacz.zaneta –
„Ladies Man” to kolejna część serii „Manwhore” autorstwa Katy Evans. Ja jednakże nie czytałam poprzednich tytułów, co jednak w żaden sposób mi nie przeszkadzało, ponieważ książki te można spokojnie czytać jako samodzielne książki.
Gina Wylde, oszukana i zdradzona przez chłopaka, z którym mieszkała dwa lata, poprzysięga sobie nie dopuścić więcej do sytuacji, w której jakikolwiek mężczyzna mógłby ją skrzywdzić. Niestety w jej głowie coraz wygodniej mości sobie miejsce Tahoe, przyjaciel Saintów, jak i jej samej. Podczas imprezy urodzinowej Rotha, dziewczyna postanawia złożyć mu życzenia oraz dać prezent w postaci niezobowiązującej nocy z nią samą. Ma nadzieję, że w ten sposób raz na zawsze wyrzuci go ze swych myśli.
„Makijaż to z całą pewnością moja tarcza ochronna, maska dzięki której czuję się silna, ładna i taka jaką chcę.”
Tahoe Roth, najlepszy przyjaciel Malcolma Sainta, to jasnowłosy mężczyzna, którego pragnie każda dziewczyna! Jest uparty, porywczy, a na widok jego uśmiechu i słynnego dołka w policzku, kobietom miękną kolana. Roth nie wierzy w związki, dlatego też, gdy Regina oferuje mu swój prezent, ten odmawia. Już dawno temu ustalili zasadę − tylko przyjaźń. Dlaczego jednak Tahoe jest taki, a nie inny? Jaki skrywa sekret?
„(…) i oświadcza mu, że jest dokładnie takim mężczyzną, przed którym zawsze mnie ostrzegała. Że ma uśmiech niegrzecznego chłopca i twarz pogromcy kobiecych serca.”
Książka mnie nie porwała. Owszem, jest napisana w sposób bardzo lekki i przyjemny, brak scen erotycznych, wyskakujących z każdej następnej strony był dla mnie ogromnym plusem, no i przeczytałam ją w jeden dzień. W zasadzie sama nie wiem, co mogłabym o niej napisać. To nie tak, że książka jest zła, bo nie jest! To miła odskocznia, kiedy czytało się w ostatnim czasie pozycje inne gatunkowo. Można się przy niej pośmiać czy zirytować nad sytuacją, w którą wplątuje się Gina.
Czy polecam „Ladies Man”? Polecam tym, którzy zaczytują się w tego typu literaturze. Ja po prostu chyba odzwyczaiłam się od czytania podobnych powieści.
„Czasami wykorzystujemy naszych bliskich jako tarczy przeciwko rzeczywistości (…). Czasami wykorzystujemy w tym celu także swój ból. Nie jestem w stanie dłużej wypierać się tego, że między mną a Trentem zawsze stał niemal dwumetrowy, jasnowłosy tyranozaur (…).”
Karolina G. –
Tahoe Roth to facet, który elektryzująco działa na kobiety. Niedostępny, tajemniczy, uparty, bezczelny, z twarzy anioł, zaś w duszy gra mu diabeł. Jedno jego spojrzenie przyspiesza bicie serca. Pod niewątpliwie zauważalną słodyczą, głęboko w środku tej specyficznej postaci kryje się naprawdę wrażliwy facet… Gina to piękna dziewczyna, jednak w obecności Tahoe zachowuje ostrożność. Kiedyś została zraniona… Rozbite wnętrze sprawia, że bohaterka obawia się kolejnej katastrofy na polu uczuciowym.
Teoretycznie połączyć tych dwoje już się nie da, jednak w praktyce wygląda to nieco inaczej. Bohaterowie czują do siebie ogromną chemię, co więcej, fantazjują o sobie wzajemnie, jednak nie przekraczają bariery przyjaźni. W końcu Gina dochodzi do wniosku, że jej upragnionym facetem jest właśnie Tahoe.
Jak ułożą się losy bohaterów? Czy Gina i Tahoe zbliżą się do siebie jeszcze bardziej?
„Ladies Man” to kolejny tom z cyklu „Manwhore”. Znajomość poprzednich części nie jest niezbędna, aby zrozumieć najnowszą powieść Katy Evans, historia bowiem dotyczy innych bohaterów, niż tych przedstawionych wcześniej.
Katy Evans wie, co dobre. Choć początkowo książka nie pochłonęła mnie tak bardzo, jak tego oczekiwałam, to jednak potem się wciągnęłam. Losy bohaterów śledziłam z ogromnym zaciekawieniem, nieraz z wypiekami na twarzy – gorących scen erotycznych w końcu nie brakuje w tej historii. „Ladies Man” napisana jest w lekkim stylu, dzięki czemu szybko się ją czyta. Czytelnik poznaje historię z perspektywy Giny, ma więc szansę na poczucie pewnej więzi z bohaterką i pozostałymi postaciami. Powieść ta nadaje się idealnie na wieczorne czytanki, zwłaszcza teraz, jesienią, kiedy my kobiety potrzebujemy odrobinę rozgrzania :). To taki typ lektury, który spodoba się niewymagającym czytelnikom, szukającym w książce odrobiny relaksu i zapomnienia.
Na koniec coś z pozoru błahego, aczkolwiek dla mnie (i pewnie dla wielu z Was) istotnego. Ogromny plus należy się za okładkę. Grafik z wydawnictwa powinien dostać jakąś specjalną nagrodę :D. Oprawa książek Kobiecego niezmiennie mnie oczarowuje, czego chcieć więcej :)?
Natalia Z –
„Mam ochotę złapać go za te mokre włosy i pocałować. Mam ochotę przyciągnąć go do siebie pod wodą i pocałować. Mam ochotę zabrać go do domu i pocałować. Mam ochotę na to, aby zabrał mnie do domu i pocałował. ”
Bardzo długo czekałam na możliwość poznania tej powieści, ponieważ szczerze lubię styl i język autorki. Tworzy ona w swoim umyśle wspaniałe historie, które przelane na papier, są hitem! Jestem zakochana w jej poprzedniej serii Manwhore, więc nic dziwnego, że chętnie sięgnęłam po Ladies Man’a! Osobiście już od pierwszych stron, ta lektura mnie porwała i oczarowała.
W powieści mamy do czynienia z dwójką przyjaciół, którzy powiązani są ze znanymi nam i lubianymi bohaterami z serii Manwhore, państwem Saint. Tahoe jest casanową, playboyem oraz zadufanym w sobie i pewnym siebie kawalerem, za którym liczne kobiety szaleją. Kiedy na jego drodze pojawia się zdradzona przez narzeczonego i całkowicie oddana romantyczności Gina, mężczyzna zaczyna dostrzegać w swoim życiu pustkę.
Bardzo ujmują mnie te postacie. Poczułam do nich przywiązanie. Poznawanie ich historii było czystą przyjemnością, ponieważ ta dwójka jest wykreowana na bohaterów bardzo pozytywnych oraz otwartych. Ich wspólne stosunki w stosunku do siebie, wspólne przekomarzanie, lecz przede wszystkim ich upór, są idealnym uzupełnieniem wydarzeń rozgrywających się w akcji.
„Są w twoim życiu takie lęki, których nie możesz sobie oszczędzić ani ty, ani żaden człowiek na Ziemi. Lęki tak głęboko zakorzenione, że nie ma w twojej duszy miejsca, w którym możesz się ukryć, nie ma sposobu, by im uciec. Chwytają cię, biorą w posiadanie, wyciskają z ciebie życie, dopóki nie budzisz się w nocy zlany potem, cały we łzach i boisz się dotknąć ziemi pod sobą, bo wciąż się czujesz, jakbyś spadał… i spadał… niekończący się upadek. Dopóki nie przerwie go boleśnie twarda powierzchnia.”
Powiem szczerze, że lekturę przeczytałam szybko i płynnie. Ani trochę się mi nie dłużyła, ani nużyła. Idealna na jesienne wieczory, ale nie tylko. Dla takich powieści chce się odłożyć wszystkie swoje obowiązki. Polecam ją z całego serca. Nie mogę doczekać się kontynuacji. Mam nadzieję, że już wkrótce ją poznam. Mocno kibicuję romansowi rozgrywającemu się pomiędzy Tahoe oraz Giną. Mam nadzieję, że im się uda.
Polecam ten romans wszystkich lubiącym się w takich powieściach. Na pewno fani tej autorki, nie zawiodą się na jej nowej książce.
krolewskierecenzje –
Gina i Tahoe są przyjaciółmi. Mimo, że czują do siebie pożądanie nie wychodzą poza ramy przyjaźni. Gina jest dziewczyną, która poza seksem pragnie miłości i bliskości. Zdaje sobie sprawę, że Tahoe nie zostaje z dziewczyną dłużej niż jedną noc. Z tego powodu zaprzecza swojemu pragnieniu. Mężczyzna z kolei nie chce skrzywdzić Giny, która z jakiegoś dziwnego powodu jest bliska jego sercu i pragnie chronić ją za wszelką cenę. Ta przyjaźń wiele ich kosztuje. Oboje muszą trzymać na wodzy swoje pożądanie i uczucia, by na wzajem się nie stracić.
Gina leczy swoje serce i duszę po zdradzie i rozstaniu z chłopakiem. Jest zdystansowana do mężczyzn. Mimo wszystko pragnie mieć kogoś przy sobie. Nie chce sama mieszkać, zasypiać. Chce czuć przy swoim ciele ciepło drugiego człowieka. Podczas jednej z imprez U Tahoe, kiedy jej względy zostają przez niego odrzucone, dziewczyna poznaje Trenta. Gina próbuje się z nim związać, chociaż nie jest to łatwe, bo nie czuje przy nim szybszego bicia serca i tych ciepłych uczuć, które zalewają ją gdy w pobliżu znajduje się jej przyjaciel…
Tahoe nie jest mężczyzną, który angażuje się w stałe związki. Dla niego istnieją jedynie przelotne znajomości na jedną noc. Nie jest w stanie zliczyć kobiet, które przewinęły się przez jego łóżko. Tak jest mu łatwiej, nie myśli, nie czuje. W ten sposób nie może zostać zraniony. Miłość i stały związek oznaczałaby komplikacje, a także strach przed stratą. Przeszłość zostawiła okrutny ślad na jego duszy. Czy Gina zdoła się przez niego przebić? Czy ma szansę na przyjaźń, kiedy na wierzch wyjdą wszystkie skrywane tajemnice? A może zrodzi się wtedy coś głębszego?
Ta książka jest wspaniała! Boska! Po prostu mega! Zawładnęła mną już od pierwszych stron, a z czasem coraz to bardziej pochłaniała. Bohaterowie? Wspaniali. Już sama nie wiem czy bardziej uwielbiam Ginę czy Tahoe’a. W ciągu zaledwie rozdziału stali mi się tak bliscy. Pamiętacie jak rozpływałam się nad Saintem i Rachel? Teraz mam podobne odczucia, a może nawet większe. Fabuła jest lekka i przyjemna. I. Tak. Niesamowicie. Wciągająca. Jak widzicie, zwariowałam na punkcie tej książki! Już nie mogę się doczekać co jeszcze Katy Evans dla nas szykuje w następnej książce i czym nas znowu zaskoczy.
Z miłości do książek –
„Ladies Man” opowiada o losach pobocznych bohaterów z serii „Manwhore”, którą pokochałam całym sercem. Z niecierpliwością czekałam na historię Giny i Tahoe, a co za tym idzie, aby dowiedzieć się, co dalej działo się w życiu Malcolma i Rachel. W końcu trafiła w moje ręce. Czy spełniła moje oczekiwania?
Recenzja raczej długa nie będzie, bo ile można rozwodzić się nad książką, w której się bezceremonialnie zakochałam? Katy Evans jak zwykle mnie nie zawiodła. Urzekła mnie świetnymi opisami, romantycznymi scenami i wciągającą fabułą. Po raz kolejny wywołała na moim ciele gęsią skórkę oraz spowodowała, że moje serce zabiło szybciej.
Te niecałe czterysta stron pochłonęłam za jednym zamachem. Zostały napisane lekkim stylem, dzięki czemu przyjemnie się je czytało. Katy Evans zbudowała fantastyczne opisy, które nie męczyły, a przede wszystkim nie nudziły. Śledziłam je niemal z zapartym tchem w oczekiwaniu na dalszy rozwój wydarzeń, łaknąc więcej i więcej. Nie zaliczyłabym raczej „Ladies Man” do erotyku czy romansu, a do new adult, co było całkiem miłą, pozytywną odmianą.
(…)
Miałam jednak niedosyt po przeczytaniu książki. Odniosłam wrażenie, że przeczytałam jej wielki skrót. Jestem pewna, że autorkę stać na więcej. Tutaj przeskakiwała z wydarzenia na wydarzenie, nie zagłębiając się w nie zbytnio, czas akcji płynął szybko, czasami nie nadążałam co, gdzie i jak. Opisy i rozmowy były krótkie i bardzo ogólne, czego po Katy Evans się nie spodziewałam, bo zazwyczaj robiła odwrotnie, jakby nagle wcisnęła hamulec podczas pisania.
Podsumowując, „Ladies Man” to kolejna świetna książka spod pióra Katy Evans, którą pokochałam całym sercem. Historia o Ginie i Tahoe pozwoliła mi poznać ich nieco lepiej i od innej perspektywy. Mimo tego jednego, wielkiego braku, książka podobała mi się niemniej niż „Manwhore”. Idealnie się uzupełniają i razem zajmują specjalne miejsce na mojej bibliotecznej półce. 😉
recenzje-beaty –
„To mężczyzna, z którym nie chodzi się na randki.
To mężczyzna, przed którym ostrzegała cię mama.
Typowy facet na jedną noc.”
Jakiś czas temu dzięki uprzejmości wydawnictwu miałam okazję poznać losy Malcola i Rachel. Kiedy przeczytałam trzecią część „Manwhore +1”od razu chciałam jak najszybciej dostać w swoje ręce „Ladies Man”, lecz było to niemożliwe i musiałam trochę poczekać a kiedy dostałam książkę to nie mogłam się oderwać od czytania. Zapraszam na recenzję, aby dowiedzieć się dużo więcej.
Tahoe Roth jak pamiętacie to najlepszy przyjaciel Malcolma Sinta jest prawdziwym kobieciarzem i nie przepuści żadnej okazji. Wystarczy jedno jego spojrzenie, aby przyspieszyło bicie twego serca. Przez jego łóżko przewinęło się bardzo dużo kobiet, lecz żadna nie zdobyła jego serca. Kiedy spotyka Ginę zostają przyjaciółmi i tylko przyjaciółmi? Co skrywa Tahoe i czemu żadna kobieta do tej pory nie zdobyła jego serca a może już zdobyła?
Gina najlepsza przyjaciółka Rachel w swoim życiu przeszła już bardzo dużo. Rodzice sprzedali dom rodzinny i wyjechali a niedawno zostawił ją Paul, który ciągle powtarzał, że ją kocha. Zranił i to tak, że Gina nie może zaufać żadnemu mężczyźnie i skrywa się za maską. Kiedy poznaje Tahoe postanawiają, że zostaną przyjaciółmi. Z biegiem czasu odkrywa, że to, co czuje do niebieskookiego mężczyzny jest silne, ale wie, że nie mogą być razem.
Tylko, co zrobić, kiedy serce nie wybiera a rozum podpowiada, co innego?
Co tak naprawdę ukrywa Tahoe, że nie pozwala sobie na miłość?
Co musi się wydarzyć, aby tych dwoje postanowili przyznać się do swoich uczuć?
„Na mój widok w jego niebieskich oczach pojawia się błysk. Wstaje z uśmiechem. Porusza się niczym leniwy kot, przeciągający się po długiej drzemce.”
Powiem wam szczerze, że spodziewałam się po tej książce coś wielkiego, ale autorka w dużej mierze zaskoczyła mnie. Czułam momentami lekki niedosyt, ale w końcu doczekałam się finału, na który naprawdę długo musiałam poczekać. Katy Evans pokazała nam kolejny raz jak w mistrzowski sposób napisać historię tak, aby czytelnik się nie nudził a opowiadane historia przeniosła nas do ich świata.
W książce znalazłam postacie z poprzednich serii a którymi tak naprawdę nie mogłam się rozstać. Dowiedziałam się, co u nich słychać nieco później. Kiedy poznałam, Tahoe w bałam się, że w tej części poświęconej jemu autorka zmieni jego osobowość, ale na szczęście nic nie zmieniła, ale udoskonaliła?
Powieść jest napisana lekkim, płynnym i przejrzystym językiem. Z czystą przyjemnością przeczytałam książkę, bo historia wciąga nas od samego początku a znajdujące się w niej zawirowania nie pozwalają nam odłożyć książki na bok. Katy Evans w ciekawy sposób wykreowała swoich bohaterów i ich historię. Polubiłam postać Tahoe, choć często zastanawiałam się, czemu tak postępuje i czemu tak traktuje kobiety. To później zostaje mi wszystko wyjaśnione i w dużej mierze zrozumiałam go, lecz nie popierała postępowania. A za to Regina od samego początku została opisana tak jak szara myszka, która jest wycofana ze swojego życia i boi się wychylić. Współczułam każdemu bohaterowi w dużej mierze, bo każde z nich wiele przeszło a także trzymała kciuki, aby udało im się w końcu wyznać swoje uczucia, które skrywają na dnie swego serca, które każde z nich boi zostać się odrzuconym.
„Ladies Man” jest to opowieść o zranionej miłości i wyborach, które musimy podjąć tak, aby nie skrzywdzić. Wciąga fascynuje i pozostawia po sobie ślad. To opowieść wyróżniająca się okładką lekkim stylem i często śmiesznych dialogów. Niesamowita historia zapewniająca miłe chwile i niezapomniane emocje. Serdecznie polecam.
http://ktoczytaksiazki-zyjepodwojnie.blogspot.com/ –
CZY TA PRZYJAŹŃ MOGŁA SIĘ UDAĆ?
Regina to kobieta ze złamanym sercem. Właśnie dlatego każdy kolejny krok stawia z ogromną ostrożnością, by uniknąć bólu, który wciąż tkwi w jej sercu. Z jednej strony nieśmiała, z drugiej gotowa na wiele. Próbująca odbudować swoje szczęście u boku człowieka, który niekoniecznie okaże się strzałem w dziesiątkę. Bo ten, którego być może kocha, jest dla niej nieosiągalny. Z kolei Tahoe to typowy playboy. Bogaty, przystojny, baaardzo pewny siebie. W tej całej swoje aurze egoizmu i przygód na jedną noc trzeba docenić jego szczerość. Nie obiecuje, kiedy nie może dotrzymać słowa, wydaje się prawdomówny nawet wtedy, kiedy jego słowa wywołują cierpienie. Ale ale… To nie wszystko. Tahoe bywa opiekuńczy i bywa także…. Zakochany? Czy to możliwe?
DOJRZEWAJĄCE UCZUCIE W TAKIEJ KSIĄŻCE? NIEMOŻLIWE? A JEDNAK…
„Ladies Man” to książka, po którą sięga się znając już jej zakończenie. Taki typ. Nie oczekiwałam od niej wstrząsającej fabuły i wielkich zwrotów akcji, a jedynie dobrej zabawy i przyjemnego napięcia w oczekiwaniu na najlepsze. Brawa dla autorki za to, że nie od razu wywaliła kawę na ławę i pozwoliła bohaterom postępować konsekwentnie z przypisaną im osobowością. Udało się uniknąć sztucznego łamania barier, wielkiego love, które wybucha miażdżąc wszystkie przeszkody. Czy spodziewalibyście się tego, że spotkacie się tutaj z uczuciem dojrzewającym, potrzebującym czasu i nieskupionym wyłącznie na seksie? Ja na to nie liczyłam, a na pewno już zaskoczyło mnie to, że pomimo niegasnącego klimatu namiętności, na sceny zbliżeń musiałam sobie długo poczekać. Ów zabieg wzmógł mój apetyt. Bawiłam się przednio.
PODSUMOWANIE
Ta książka, choć nienosząca w swoim tytule wzmianki o Manwhore, jest swego rodzaju kontynuacją serii, którą można jednak spokojnie potraktować jako samodzielnie funkcjonującą historię. Jest co nieco o Rachel i Saincie, więc jeśli majcie ochotę na powrót do ich świata, otrzymacie jego namiastkę. „Ladies Man” to nie jest wybitnie oryginalna historia, ale nie znalazłam tutaj niczego, co wywołałoby poczucie znużenia czy irytacji. Namiętna, ale nie wulgarna, o miłości, która wymaga czasu i zrozumienia. Typowy facet na jedną noc, aż sama się sobie dziwię, zdecydowanie mnie przekonał.
Qultura słowa –
Niebezpieczne związki …
Są tacy mężczyźni, przed którymi ostrzegają swoje córki wszystkie matki. Są tacy mężczyźni, którzy sami są świadomi swojego niszczycielskiego wpływu, którzy nie są w stanie dochować wierności żadnej kobiecie, którzy jednak mają w sobie tyle sex appealu, tyle tajemniczości i obietnicy rozkoszy w oczach, że nie pomagają żadne przestrogi. Takim mężczyznom rzucamy się w objęcia nie bacząc na konsekwencje, nawet jeśli jesteśmy świadome, że nas zranią, zniszczą, że do końca życia będziemy wspominać ich dotyk i spojrzenie.
Właśnie z takim mężczyzną ma do czynienia Regina, dwudziestoczteroletnia pracownica sklepu z ekskluzywnymi produktami do pielęgnacji oraz specjalistka od makijażu, a właściwie od zakładania masek. Ona sama bowiem, od czasu rozstania z Paulem, mężczyzną, który przed dwa lata ją zdradzał, który miał tupet obwiniać ją o zachowanie podczas rozstania, nie pokazuje się nigdzie bez makijażu, który traktuje niczym tarczę. Wówczas, kiedy tak o poranku stała w piżamie, ze szczoteczką do zębów w ustach przyrzekła sobie, że już nikt nie zobaczy jej w takim stanie, że już nikt jej tak nie upokorzy, nie złamie jej serca. Nie przewidziała jednak pojawienia się przystojnego Tahoe Rotha, biznesmena, najlepszego przyjaciela Malcolma Sainta. Osoby, które miały już przyjemność sięgnąć po przepełnione erotyką powieści z serii „Manwhore”, doskonale wiedzą, czego można spodziewać się po bohaterach stworzonych przez Katy Evans oraz po samej autorce. Przyznam jednak, że książka „Ladies Man” potrafi jednak zaskoczyć, mimo określonych schematów zachowań i seksu, czyli elementu, którego w literaturze erotycznej trudno jest uniknąć. Znajdziemy tu bowiem skomplikowanych bohaterów, wśród których Tahoe zdecydowanie przoduje.
Mężczyzna, który Reginę fascynuje, ale którego jednocześnie stara się unikać, sam zdaje sobie sprawę, że nie jest dla niej partnerem. Otwarcie neguje stałe związki, kobiety same pchają się do jego łóżka, a on może przebierać w potencjalnych towarzyszkach, kierując się jakimi tylko chce kryteriami. Dlatego też Regina pozostaje z nim wyłącznie na przyjacielskiej stopie, choć powietrze pomiędzy nimi aż iskrzy od seksualnego napięcia. I jak w tych warunkach układać sobie życie z innym mężczyzną? Szczególnie kiedy ten daleki jest od ideału i choć stara się, to jego podstawową wadą jest to, że … nigdy nie będzie Tahoe.
Czy w takiej sytuacji historia ta ma szczęśliwe zakończenie? Czy Regina odnajdzie szczęście u boku Trenta? Odpowiedzi na to pytanie poszukać musimy w powieści „Ladies Men” o mężczyźnie, który za swoją seksualnością i bezwzględnością chowa niezwykle wrażliwego człowieka, a także o kobiecie, która za makijażem ukrywa dziewczynę uroczą i delikatną, otwartą i szczerą, a także mało odporną na zranienie. Choć początkowo można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z powieścią obyczajową, nie zaś z pełną seksu historią – autorka bowiem położyła mocny nacisk na zgłębianie skomplikowanej relacji bohaterów, analizując psychologiczny jej aspekt – to i tak stopniowo wyczuwamy coraz większe seksualne napięcie, które zaczyna również nas ogarniać. Jedno jest pewne – będzie gorąco, choć seks będzie miał więcej wspólnego z romantyzmem i kochaniem się, niż z zaspokojeniem dzikich żądzy.
Anna –
Regina to kobieta, która kiedyś została bardzo zraniona przez ukochanego, boi się zaufać, ponownie zakochać, jednak z drugiej strony nie chce być samotna. Gdy jej najlepsza przyjaciółka wychodzi za mąż postanawia sobie kogoś znaleźć. Tylko czy jest to możliwe, jeśli jej serce od jakiegoś czasu już zostało skradzione, o czym sama jeszcze nie do końca wie. Tahoe to mężczyzna nienadający się do stałego związku, w jego łóżku, co chwilę ląduje inna kobieta i to nie jedna na raz. Wcale nie ukrywa, że chce od nich tylko seksu. Czy aby to na pewno jest prawda? A może to tylko przykrywka zranionego mężczyzny, bojącego się zaangażować by nie stracić ponownie kogoś ważnego. Najpierw Regina odrzuca Tahoe, później on ją, zostają przyjaciółmi, z czym kobieta nie do końca może się pogodzić. Czy to tylko pociąg fizyczny czy może coś dużo poważniejszego? Czy uda im się pokonać przeszkody, zdobyć zaufanie, spojrzeć w głąb siebie by dostrzec własne uczucia? Czy będą razem?
Historia ciekawa, momentami wzruszająca, momentami powodująca wybuchy śmiechu. Znajdziemy w niej sporo erotyki, ale nie tylko ją, co dla mnie jest dużą zaletą.
Książka wciąga, ciężko się od niej oderwać. Osobiście ją przeczytałam ciągiem, poświęcając czas na sen.
Według mnie jest bardzo ciekawa i zdecydowanie warto ją przeczytać. Polecam.
pasiutka1906 –
http://kochajacaksiazki.blogspot.com/2017/11/katy-evans-ladies-man.html
Twórczość Katy Evans, a zwłaszcza jej seria „Manwhore” nie jest mi obca. Mimo iż cała ta seria nie była niczym fenomenalnym i do wybitnych pozycji nie należała, to jednak wspominam ją bardzo pozytywnie. Dlatego też, z chęcią sięgnęłam po kolejną część serii – tym razem o najlepszym przyjacielu Saint’a – Tahoe.
To mężczyzna, z którym nie chodzi się na randki.
To mężczyzna, przed którym ostrzegała cię mama.
To mężczyzna, który złamie ci serce.
Tahoe Roth to najlepszy przyjaciel Malcolma Sainta. Człowiek o twarzy anioła i duszy diabła. Ten facet, którego jedno spojrzenie powoduje przyspieszone bicie serca, seks traktuje jak lekarstwo na wszystko.
Gina jest piękną dziewczyną, która w obecności Tahoe woli być ostrożna. Kiedyś ją odrzucił, a ona odrzuciła jego. Oboje czują się rozbici. Wygląda na to, że tych dwóch części nie można już ze sobą połączyć.
Choć czują do siebie niewiarygodną chemię i fantazjują o sobie bez opamiętania, pozostają jedynie przyjaciółmi. W końcu Gina uświadamia sobie, że jedyny facet, którego pragnie to uparty i niedostępny Tahoe Roth.
Czas spędzony na lekturze „Ladies Man” uważam za jak najbardziej udany. Pomimo tego, że takich historii jest mnóstwo, a samo zakończenie nie stanowiło dla mnie jakiegoś wielkiego zaskoczenia, to jednak czytało mi się tą pozycję naprawdę dobrze. Być może jest to zasługa lekkiego stylu pisania Katy Evans, dzięki któremu tą pozycję „pochłania” się w naprawdę krótkim czasie.
Autorka wykreowała ciekawych bohaterów, których obdarzyłam dużą sympatią. W jakimś małym stopniu potrafiłam utożsamić się z Giną, której niepewność siebie i niska samoocena tak bardzo utrudniała życie. Z kolei Tahoe jest ucieleśnieniem faceta idealnego – dobrze zbudowany, zabawny troskliwy i niezwykle seksowny. Autorka stworzyła niezwykłą więź między tą dwójką bohaterów. Może też dlatego ta historia aż tak bardzo mi się spodobała. Zamiast licznych scen seksu, autorka postawiła na budowę więzi, która nie opiera się tylko na tej „fizycznej części” miłości. Nie znaczy to jednak, że książce brakuje nieco pikanterii. Wręcz przeciwnie – autorka zasypuje nas ogromną dawką sarkastycznych „potyczek słownych”, pełnych seksualnych podtekstów. Reasumując – świetnie się bawiłam, podczas czytania tej pozycji.
Fabuła książki jest ciekawa, choć według mnie mało dopracowana. Autorka tylko na kilku stronach odsłoniła wszystkie karty Tahoe, ukazując w pełni jego przeszłość. Trochę szkoda, można było przecież to trochę bardziej pociągnąć. Pozostała część książki to wewnętrzne rozterki Giny. Mimo to, są one napisane ciekawie, „lekkim piórem”, dzięki czemu lektura tej pozycji nie jest uciążliwa.
Odrobinę zawiodłam się na zakończeniu. Z całkiem ładnej i ciekawej historii miłosnej, autorka zrobiła przewidywalny erotyk z banalnym finałem. Przyznam szczerze, że spodziewałam się jednak czegoś więcej.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o moim zachwycie nad okładką. Pomińmy sam fakt, że mężczyzna z okładki jest nieziemsko przystojny a jego spojrzenie niezwykle hipnotyzujące. Nie wspomnę już o głębokim i zachwycającym błękicie jego tęczówek … Stop! To nie o nim miało być.
To, co bardzo mi się w tej okładce spodobało, to fakt, iż wydawnictwo nie poszło w schematy i nie dało na okładkę kolejnej ckliwej pary w dwuznacznym momencie. Poza tym, warto zauważyć, że sama postawa modela z okładki nie jest bezcelowa. Ma ono ukryte dno. A jakie? Sprawdźcie sami, sięgając po „Ladies Man”! Polecam!
Moja ocena: 7/10
zaczytanapatka –
„Prawda jest taka, że straszny ze mnie tchórz.
Boję się być sobą.
Boję się ufać, kochać i dać sobie jeszcze jedną szansę.
Mimo to coś mnie ciągnie do tego mężczyzny.”
Dwudziestoczteroletnia Ginn jest przyjaciółką Tahoe. Jej poprzedni związek nie skończył się najlepiej i wciąż obawia się rozczarowania. Tahoe to typowy kobieciarz, jest bogaty, sławny i pełen wdzięku. Nie może narzekać na brak dziewczyn wokół niego. Gina swoją prawdziwą twarz skrywa pod grubą maską makijażu. Pragnie znaleźć mężczyznę na całe życie i wtedy na jej drodze staje Trent. Pod niezbyt udanym początku ich znajomości wszystko zaczyna się powoli układać i Ginn ma nadzieję, że z Trentem uda jej się stworzyć trwały związek. Jednak myśli Reginy zaprząta koś jeszcze.Choć to co łączyło ją kiedyś z Tahoe należy już do przeszłości, dla Giny wciąż wiele znaczy. W pobliżu chłopaka Regina staje się bezradną wobec własnych uczuć kobietą. Jednak postawili sobie zasadę – tylko przyjaźń, której starają się dotrzymać mimo wszystko. Ginn stara się unikać Tahoe ale nie do końca jej się to udaje. Dziewczyna pragnie czegoś, czego Tahoe nie może jej dać. Czy połączy ich coś więcej niż tylko przyjaźń?
Relacja pomiędzy Reginą a Tahoe jest bardzo skomplikowana. Sama nie wiedziałam do końca czy im kibicować by byli razem czy trzymać kciuki by trzymali się od siebie z daleka. Pomimo, że jest to czwarta część cyklu Manwhore, nie miałam żadnego problemu z wniknięciem w całą historię. Bardzo miło zaskoczył mnie Tahoe. Na początku wydawał się kolejnym typowym podrywaczem ale pod tą maską kryje się dużo więcej a ja od razu zaczęłam darzyć go sympatią. Na drodze do szczęścia obojga bohaterów stoi wiele przeszkód, dlatego z wielkim napięciem czytałam jak rozwikłają wszystkie problemy. Bohaterowie nie są wyidealizowani, posiadają zarówno wady jak i zalety. Ich uczucia budzą się powoli na naszych oczach.
„Ladies man” to pierwsza książka Katy Evans, którą przeczytałam. Autorka urzekła mnie swoim stylem a całą historię czytałam z przyjemnością. Katy Evans potrafi pięknie pisać o uczuciach i budować napięcie pomiędzy bohaterami. Co ukrywa Tahoe i dlaczego nie pozwala sobie na miłość? Czy bohaterowie przyznają się do swoich uczuć?
„Ladies man” to powieść o zranionej miłości i trudnych wyborach. Książkę pochłonęłam w rekordowym tempie. Historia jest zabawna, wzbudza wiele emocji i wzrusza do ostatnich stron. Idealna pozycja na długie wieczory z kubkiem herbaty w ręce. Jak już zaczniecie czytać to nie będziecie mogli się oderwać. Polecam!
„Mam ochotę złapać go za te mokre włosy i pocałować.
Mam ochotę przyciągnąć go do siebie i pocałować.
Mam ochotę zabrać go do domu i pocałować.
Mam ochotę na to, aby to on zabrał mnie do domu i pocałował.
A potem mam ochotę zapomnieć o tym, że go pocałowałam i, że w ogóle miałam na to ochotę.”
czytatnik –
Tahoe Roth zdecydowanie nie jest facetem, u którego boku można spędzić życie. Jedną noc? Jak najbardziej. Nie miej jednak nadziei na to, że kiedykolwiek porzuci swoje życie mężczyzny wolnego i niezależnego. Gina w każdym razie nie ma co do tego złudzeń. A mimo to jej ciało ożywa za każdym razem, kiedy ma okazję go widzieć. Cóż, nikt nie mówił, że bycie przyjaciółką takiego ciacha będzie prostą sprawą. Odpowiedzią na jej rozterki ma być Trent – facet, z którym próbuje stworzyć związek, na jaki nie może liczyć z Tahoe. Czy jednak ma to jakieś szanse przerwania? I czy Trent jest w ogóle w stanie wyciągnąć Ginę z jej rozterek, jak to niewątpliwe czyni jej seksowny przyjaciel? Przeszłość nie daje o sobie zapomnieć, a przyszłość jest wciąż niepewna.
Całość recenzji dostępna pod adresem: http://zapach-ksiazek.pl/ladies-man/
klaudiagrabowska794 –
Coś do siebie czują. Jakaś siła ich do siebie przyciąga. W obecności tej drugiej osoby nie potrafią zachować powagi, mają wrażenie, że wszystko jest możliwe. Nie mogą pozwolić sobie na coś więcej. Łączy ich tylko przyjaźń. Prawda? Są bratnimi duszami, które odnalazły się w chaosie świata. Wiedzą, że więź, która ich połączyła, nie można zerwać. Boją się zaryzykować. Choć mogą wyznać miłość ukochanej osobie, są tak przerażeni, iż wolą się nie wychylać i zaczekać na to, co przyniesie im życie. W końcu kiedyś prawda wyjdzie na jaw. Tylko, czy wtedy nie będzie za późno? Najlepsi przyjaciele – skrycie w sobie zakochani, przerażeni tym, że pewno wyznanie może zniszczyć wszystko, co zbudowali. Być może kiedyś ich relacja mogłaby się zniszczyć. Co wtedy? Jak mogliby przeżyć bez bliskości swojej bratniej duszy? Na zawsze połączeni, ale zbyt przerażeni, aby coś zmienić…
Katy Evans to nazwisko znane wszystkim wielbicielom seksownych romansów, które wciągają do gorącego, namiętnego świata i zabierają w podróż, która skrada serce. Autorka swoją twórczością ciągle zdobywa listy bestsellerów i powiększa grono swoich czytelników. Niegrzeczni chłopcy rozpalający krew w żyłach, pełne pasji historie ukazująca potyczki głównych bohaterów w odnalezieniu swojej drogi do prawdziwej miłości – Katy Evans wie, czego pragną kobiety! ,,Ladies Man” to historia, na którą czekałam od samego początku. Kiedy w pierwszym tomie serii ,,Manwhore” pojawił się cudny, pewny siebie Tahoe Roth moje serce wywinęło fikołka. W końcu miałam okazję zapoznać się z powieścią całkowicie mu poświęconą i nawet nie wiecie, jak bardzo jestem z tego powodu zadowolona. ,,Ladies Man” to trzymająca w swych objęciach do ostatniego słowa powieść, która potrafi rozpalić zmysły. Zapraszam do zapoznania się z całością recenzji!
,,- Nikt nie jest taki, jak by się mogło wydawać. Wszyscy coś ukrywamy, bo albo nie chcemy, aby nas osądzono, albo uważamy, że nie zostaniemy zrozumiani, albo po prostu chcemy, żeby to coś należało tylko do nas.”
To mężczyzna, z którym nie chodzi się na randki.
To mężczyzna, przed którym ostrzegała cię mama.
To mężczyzna, który złamie ci serce.
Tahoe Roth to najlepszy przyjaciel Malcolma Sainta. Człowiek o twarzy anioła i duszy diabła. Ten facet, którego jedno spojrzenie powoduje przyspieszone bicie serca, seks traktuje jak lekarstwo na wszystko.
Gina jest piękną dziewczyną, która w obecności Tahoe woli być ostrożna. Kiedyś ją odrzucił, a ona odrzuciła jego. Oboje czują się rozbici. Wygląda na to, że tych dwóch części nie można już ze sobą połączyć.
Choć czują do siebie niewiarygodną chemię i fantazjują o sobie bez opamiętania, pozostają jedynie przyjaciółmi. W końcu Gina uświadamia sobie, że jedyny facet, którego pragnie to uparty i niedostępny Tahoe Roth.
,,Są w twoim życiu takie lęki, których nie możesz sobie oszczędzić ani ty, ani żaden człowiek na Ziemi. Lęki tak głęboko zakorzenione, że nie ma w twojej duszy miejsca, w którym możesz się ukryć, nie ma sposobu, by im uciec. Chwytają cię, biorą w posiadanie, wyciskają z ciebie życie, dopóki nie budzisz się w nocy zlany potem, cały we łzach i boisz się dotknąć ziemi pod sobą, bo wciąż się czujesz, jakbyś spadał… i spadał… niekończący się upadek. Dopóki nie przerwie go boleśnie twarda powierzchnia.”
Gina nie potrafi zapomnieć o najpiękniejszym mężczyźnie, jakiego w życiu spotkała. Tahoe Roth może i wygląda niczym anioł, ale jego charakter bardziej pasuje do stworzeń piekieł. Żadna kobieta nie może mu się oprzeć. Ten mężczyzna przyciąga je niczym magnes.
Tahoe jest najlepszym przyjacielem Malcolma Sainta, który tak się składa, jest mężem najlepszej przyjaciółki kobiety – Rachel. Kiedy Gina poznaje tego niegrzecznego chłopca, czuje, że to nie zwykła znajomość. Tahoe Roth jest niczym najsłodsza tajemnica – pociągający, mroczny i cholernie seksowny. Młoda kobieta przeżyła jakiś czas temu coś, co stworzyło w jej sercu blokadę przed związkami, ale Tahoe skutecznie przebija się przez jej mur. Gina nie potrafi mu się oprzeć, ale rozumie również, że więź, która ich połączyła, mogłaby się rozpaść, ponieważ mężczyzna nie uznaje żadnych przywiązań, a seks traktuje jak najlepszy balsam dla zbolałej duszy.
Gina woli nie wychylać się ze swoimi uczuciami. Wie, że Tahoe nie odwzajemnia jej uczuć. Ustalili, że jedynym, co może ich łączyć, jest przyjaźń. Młoda kobieta wie, że Tahoe nie jest dla niej odpowiednim mężczyzną, ale nic nie może zmienić jej uczuć. Wkrótce okazuje się, że on również coś do niej czuje, ale nie ma zamiaru niczego zmieniać w ich relacji. Gina powoli zakochuje się w mężczyźnie, który nigdy nie będzie jej, a Tahoe robi wszystko, aby ją od siebie odepchnąć…
,,Miłość powinna polegać na tym, że dobrze się czujesz samemu ze sobą. Miłość powinna sprawiać, że czujesz się akceptowany taki, jakim jesteś.”
,,Ladies Man” zabierze was w niesamowitą podróż ciągnącą się przez wielkie hektary namiętności, zwężającą się wśród gór smutku, aby na końcu ukazać wam morze niepohamowanego pożądania i uczucia, którego nie można okiełznać. Katy Evans to jedna z moich ulubionych autorek, ponieważ jeszcze nigdy się nie zawiodłam na jej twórczości, która zawsze oznacza gwarancję niezapomnianych chwil i momentów, które skradają serce. Kolejny tom serii ,,Manwhore” opowiada o relacji najlepszej przyjaciółki Rachel – Giny – osoby zamkniętej w sobie, bojącej się wchodzić w nowe związki, a zarazem skrywającej swój ból i wrażliwość za maską pewności siebie oraz jednego z najbliższych znajomych Malcolma – Tahoe – ulubieńca kobiet, który zapewnia im nieprzespane noce, mężczyzny pełnego tajemnic, które tylko czekają na odkrycie. Relacja tej dwójki to nieustanne odpychanie i przyciąganie, którego żadne z nich nie może powstrzymać. ,,Ladies Man” to wciągająca, poruszająca, seksowna i zabawna powieść, która stanowi gwarancję nieprzespanej nocy oraz niezapomnianych chwil z bohaterami, których nie sposób nie pokochać. Czy jesteście gotowi na tę książkę?
,,Mruży oczy i uśmiecha się z niedowierzaniem, a ja z szelmowskim uśmiechem zwijam bieliznę w kulkę i wrzucam do schowka.- Czy ty właśnie zdjęłaś dla mnie majtki, ty niegrzeczna dziewczyno? – pyta śpiewnie.
– Jeśli uda ci się odgadnąć, które są moje, dostaniesz szóstkę z plusem i złoty medal- rzucam i wstrzymując oddech, unoszę rękę, po czym klepię go trzy razy w zrośnięty policzek. Następnie, nie dodając nic więcej, wysiadam z samochodu.”
,,Ladies Man” to trzymająca w napięciu, bezgranicznie seksowna powieść, która powala czytelnika na kolana swoją historię i niekiedy rozśmiesza go do łez. Katy Evans stworzyła serię pełną niespodzianek, zachwycająca i pasjonującą, a jej trzeci tom opowiadający o relacji Giny i Tahoe to najlepszy tom! ,,Ladies Man” zapewni wam nieprzespaną noc i skradnie wasze serce. Polecam!
k.koziar –
Wiedząc, że mam ochotę na coś pysznego sięgam po ulubione wafelki 😈 mając chęć na coś niegrzecznego bez wahania biorę Katy Evans 🔥
Ladies Man to kolejny tom z serii nieprzyzwoicie przystojnych Bad Boy-ów. Można ją czytać oddzielnie jak i kontynuację. Wciągająca, elektryzująca 🙈 bohaterowie na starcie otrzymali moją sympatię przez co nie mogłam sie z nimi rozstać…i przeczytałam książkę w jeden dzień 😂 „To mężczyzna, z którym nie chodzi się na randki.
To mężczyzna, przed którym ostrzegała cię mama.
To mężczyzna, który złamie ci serce.” I coś w tym jest. Bohaterów poznaliśmy w poprzednich tomach.
Tahoe to kobieciarz o anielskiej twarzy i diabelskim uroku traktujący seks jako lek na cale zło.
Gina-piękna dziewczyna po miłosnych perypetiach. Skrzywdzona, ostrożna i nieufna.
Napięcie między nimi jest niemal namacalne. Sami boją się swoich uczuć, są intensywne i dla nich nieznane dlatego pozostają jedynie przyjaciółmi. 😈 czy ta relacja wypali?