Najnowsza powieść autora bestsellerowej książki „Był sobie pies”
Josh Michaels z oburzeniem odkrywa, że sąsiad podrzucił mu pod drzwi ciężarną suczkę Lucy. Nie może jednak oprzeć się uroczemu spojrzeniu brązowych ślepi i chociaż nigdy nie miał zwierzęcia domowego, postanawia przygarnąć psiaka.
Kiedy na świat przychodzi pięć niesfornych szczeniaczków, Josh zgłasza się po pomoc do lokalnego schroniska. Tam poznaje uroczą i kochającą zwierzęta Kerri, która z zapałem uczy go, jak dbać o psią rodzinkę. Wspólnie przygotowują szczeniaki do adopcji w ramach świątecznego programu szukania nowych domów psiakom ze schroniska.
Wraz z upływem czasu Josh zaczyna darzyć dziewczynę coraz cieplejszym uczuciem. Im bardziej zakochuje się w Kerri, tym bardziej przywiązuje się do futrzaków, które wniosły w jego życie mnóstwo miłości.
Kiedy zbliżają się święta i nieuchronny termin oddania szczeniaków, Josh zastanawia się, czy będzie w stanie bez nich żyć.
Najsłodsza psia historia, który wzruszy i rozbawi do łez każdego czytelnika!
Ta książka pokazuje, że bezwarunkowa miłość, którą dostajemy od naszych pupilów może naprawdę wiele zmienić w życiu. Powieść dla miłośników czworonogów napisana przez autora, która doskonale rozumie psie dusze.
– „Kirkus Reviews”
Ta urocza opowieść jest napisana z humorem i głębokim zrozumieniem wartości psiej miłości. To uczucie zmienia wszystko. Idealna na Święta!
– Greg Kincaid, bestsellerowy autor według „The New York Times”
Pokrzepiająca i wesoła niczym świąteczny poranek. Jeśli jeszcze nie masz psa, to po lekturze tej książki pobiegniesz wprost do schroniska, żeby znaleźć własną futrzaną kuleczkę miłości.
– Iris R. Dart, bestsellerowy autor według „The New York Times”
___
O autorze:
W. Bruce Cameron– autor bestsellerowej książki Był sobie pies. Dwukrotnie został wybrany najlepszym felietonistą przez National Society of Newspaper Columnist. Obecnie mieszka w Kalifornii. Bardzo bliska relacja z ukochaną suczką Cammie spowodowała, że pisarz zafascynował się najbardziej przyjaznymi czworonogami. Jest autorem licznych powieści o uroczych wyszczekanych bohaterach.
mirabelkowabiblioteczka.blogspot.com –
Myślałam, że to będzie miła i rozkoszna niczym szczeniaczek świąteczna opowieść… Taka niewymagająca, momentami zabawna, ale też wzruszająca i pełna gwiazdkowego klimatu. Jednak W. Bruce Cameron zaskoczył mnie tak, jak rzadko kto umie.:) Chciałam Was chwilę potrzymać w niepewności, stopniować informacje, ale… nie potrafię. 😉 Jestem totalnie oczarowana tą książką i nie zamierzam tego ukrywać. 😉
Josh wiedzie raczej spokojne życie w położonym niedaleko miasteczka Evergreen górskim domu. Wszystko jednak się zmienia, gdy decyduje się zaopiekować ciężarną suczką znajomego. A gdy w domu pojawiają się szczeniaczki, a Boże Narodzenie zbliża się coraz większymi krokami, to możecie sobie wyobrazić poziom chaosu w uporządkowanym świecie Joha. 😉 Tym bardziej, że o posiadaniu psa nie wie on zupełnie nic. Pomocy szuka w miejscowym schronisku dla zwierząt, gdzie poznaje Kerri…
Zdaję sobie sprawę, że opis fabuły brzmi nieco banalnie, ale w książce Camerona znajdziecie coś więcej, niż zwykłą romantyczną opowieść. Autor zafundował mi tak ogromną porcję wzruszeń przeplataną wybuchami śmiechu, że do tej pory jestem pod wrażeniem. Psy w tej książce nie są tylko dodatkiem, są równoprawnymi bohaterami i Cameron genialnie oddał ich indywidualne charaktery i specyficzne zachowanie. Miałam niemal wrażenie, że je widzę, że obserwuję, jak machają ogonkami, jak tulą się do swojej mamy i zabawnie przekrzywiają łebki. 🙂 Tę książkę czyta się tak, jakby się oglądało już nakręcony film, wszystko jest niezwykle żywe i plastyczne.
Psiego najlepszego to coś o wiele więcej niż przyjemna, pełna humoru opowieść o psach, miłości i świętach. Pokazuje, jak wiele człowiek może nauczyć się od swoich pupili, jak ważne jest to, by doceniać dzień dzisiejszy i się nim cieszyć. Ta książka sprawia, że ma się ochotę iść przytulić swojego psiego przyjaciela i podziękować mu za jego bezwarunkową miłość. Uświadamia, że ludzki świat bez psów nie mógłby istnieć, tak samo jak ten psi, bez ludzi. Może to nie jest typowa świąteczna opowieść, ale będę ją polecać wszystkim pod choinkę, bo takiej serii wzruszeń, uśmiechu, łez i merdających ogonków nie zapewni Wam żadna inna lektura. 🙂
Julia Deja –
Josh musi stanąć na wysokości zadania, kiedy jego kompletnie nieodpowiedzialny sąsiad prosi go („prosi” to bardzo łagodne słowo) o opiekę nad ciężarną suczką. Chłopak nie ma pojęcia, co począć. Niby jak ma się zająć psem, skoro wciąż nie uporał się z trudnym rozstaniem? Nigdy nie miał żadnego czworonoga, co musi zrobić, żeby mu niczego brakowało? I w ogóle jak się odbiera psi poród?
Czy może być coś bardziej uroczego, niż stadko rozbrykanych szczeniaków, biegających wokół choinki? „Psiego najlepszego” rewelacyjnie wprowadza w pełen ciepła i uśmiechu klimat, dzięki któremu poczułam chęć do zakupu prezentów i śpiewania kolęd (to drugie wprowadziłam zresztą w życie). W. Bruce Cameron stworzył kolejną po „Był sobie pies” przyjemną obyczajówkę, nie tylko umilającą czas wolny, ale także przypominającą istotną rzecz: zwierzaki mają uczucia i tak samo jak ludzie doświadczają bólu czy straty.
Oczywiście nie wszystko jest kolorowe. Największy problem tej książki to niestety… główny bohater. Josh to jedna z najbardziej infantylnych postaci, z jakimi miałam kiedykolwiek do czynienia. Jego nieporadność i naiwność sprawiały, że opadały mi ręce, a oczy same wznosiły się do nieba. Z czasem nieco się do niego przekonałam, doceniłam jego dobre serce, uczuciowość, a już zwłaszcza ujęła mnie ogromna troska, jaką obdarzył Lucy, opuszczoną przez właściciela suczkę. Niedługo trwało, zanim pies, zamiast problemem, stał się dla Josha podporą w trudnych chwilach. Spory udział miała w tym również Kerri, pracownica lokalnego schroniska dla zwierząt. Poszczególne wątki, piękne w swojej prostocie, subtelnie się ze sobą łączą i tworzą płynną całość, a bohaterowie – choć dość sztywno określeni – siłą rzeczy wkupili się w moje łaski. Z pewnymi wyjątkami, rzecz jasna.
Początek powieści wydał mi się bardzo dziecinny, jednak z czasem przypomniałam sobie, jak bardzo urzekł mnie styl autora podczas lektury jego wcześniejszej książki. W. Bruce Cameron nie bawi się w przesadnie rozbudowane opisy, nie stara się spowalniać akcji, byleby nawciskać więcej moralizatorskich gadek czy bezsensownych dialogów – zamiast tego konsekwentnie prowadzi naszpikowaną emocjami fabułę do końca. Choć opowieść jest niezmiernie prosta, niemalże banalna, bywały momenty, w których wierciłam się ze zdenerwowania, a raz musiałam powstrzymać łzy. Podejrzewam jednak, że przez większość czasu szczerzyłam zęby jak opętana; nie mogłam się oprzeć, kiedy Josh bawił się ze szczeniakami albo gdy przemawiał do Lucy. Jego zaborczość w związku z psami przemówiła do mnie na tyle, że zaczęłam mu nawet wybaczać potknięcia i sytuacje niezręczne tak bardzo, że aż wzdychałam z zażenowania.
Książka w żadnej mierze nie zaskakuje; W. Bruce Cameron starał się od czasu do czasu postawić jakieś przeszkody na drodze bohaterów, próbował też nieco „przyciemnić” ten jasny, błyszczący obrazek, który wyłaniał się z kolejnych rozdziałów. Niemniej z góry wiadomo, dokąd to wszystko prowadzi, a co najlepsze – zupełnie mi to nie przeszkadzało. Powieść miała za zadanie bawić, wywoływać uśmiech, pozostawić po sobie miłe wspomnienie i dokładnie tak było. „Psiego najlepszego” to świetna, futrzasta kombinacja humoru, miłości, rodzinnego i przyjacielskiego wsparcia oraz mądrych, psich oczu, które przekazują zdecydowanie więcej, niż słowa.
Czy pomysł na książkę jest oryginalny? Nie. Czy bohaterowie jakoś szczególnie się wyróżniają? Nie. Czy powieść wyprowadza z równowagi, szokuje, wstrząsa czy w jakikolwiek sposób odciska się w świadomości? Również nie. Czy wobec tego warto zawracać sobie nią głowę? TAK. Jeśli poszukujecie idealnej rozrywki na święta, czegoś, co będziecie mogli zabrać ze sobą do łóżka po obfitym, kolorowym bożonarodzeniowym dniu, to „Psiego najlepszego” okaże się najlepszym wyborem. Ta nieskomplikowana obyczajówka idealnie wpasuje się w świąteczną atmosferę. Jeśli po przeczytaniu się ze mną zgodzicie, koniecznie przybijcie łapę… to znaczy piątkę.
Królewskie Recenzje –
Josh jest bardzo samotny. Wciąż przeżywa rozstanie z kobietą. Niespodziewanie jego sąsiad wyjeżdża i zostawia pod opieką Lucy, suczkę. Szybko okazuje się, że Lucy jest ciężarna. Josh trochę panikuje. bo nigdy nie miał psa, a co dopiero ciężarnej suczki. Spanikowany wydzwania do weterynarza, zachowuje się trochę idiotycznie, ale nie można mu odmówić troski i dobroci. Mimo największych chęci Josha oraz weterynarza nie udaje się uratować szczeniąt. Lucy ma jednak okazję sprawdzić się jako psia mama, bo ktoś podrzuca Joshowi pudełko pełne szczeniąt. Bez suczki te malutkie słodziaki nie miałyby szans. Mężczyzna także stara zapewnić się im fachową opiekę. Poszukując pomocy poznaje Kerri. Z jej pomocą uczy się jak zadba o swoją nową psią rodzinę.Przyjedzie jednak czas, kiedy będzie musiał pożegnać się z psiakami. A to nie będzie łatwe…
Josh to niezwykle sympatyczna i ciepła osoba. Z jednej strony trochę mało zaradny, a wręcz nieporadny, ale z drugiej bardzo odpowiedzialny. Nie chciał mieć zwierzęcia w domu. A jednak zajął się Lucy, kiedy sąsiad, pomimo jego odmowy, wręcz wcisnął mu ją i czmychnął jak najprędzej. Najzabawniejsze były momenty, kiedy mężczyzna co chwilę dzwonił do weterynarza, bo coś wydawało mu się podejrzane, nawet kiedy suczka na chwilę odchodziła od zwierząt. Bardzo polubiłam Josha za jego wielkie serce. Nie każdy potrafiłby zająć się tak suczką i szczeniętami jak on. Gotów był stracić pracę, by tylko fachowo zająć się cierpiącym zwierzęciem. Był gotów położyć na szali tak wiele, by zachować się właściwie. Podziwiam go za to poświęcenie, a także z jaką troską i miłością zajmował się szczeniaczkami. Podziwiam go również za to jak poradził sobie z trudnymi decyzjami i wyborami. Nie każdy człowiek potrafiłby się tak zachować. Nie wiem czy ja sama byłabym gotowa rozstać się z tymi psiakami po tym ile z nimi przeżyłam i po tym jak stały się częścią mojej rodziny, częścią mnie samej. Josh nie jest przystojnym mięśniakiem, prawdziwym bad boyem ani bogatym biznesmenem. Jest za to wspaniałym mężczyzną z dobrym sercem, pełnym ciepła.
Psiego najlepszego to cudowna książka. Idealnie nadaje się na świąteczne, zimowe wieczory pod kocykiem przy kominku z filiżanką gorącej czekolady. Hmm już widzę ten zestaw. Ale się rozmarzyłam. Za rok z pewnością właśnie w ten sposób przeczytam tę książkę…
Jest to też cudowny pomysł na prezent. Ach jak chciałabym, żeby ktoś podarował mi taki prezent. Już sobie to wyobrażam. Wyławiam prostokątne zawiniątko spod choinki. Rozrywam papier… A moim oczom ukazuje się świąteczna książka z psiakiem na okładce… No i znowu się rozmarzyłam…
Chyba właśnie widzicie jak ta książka na mnie działa. Wyzwala moją świąteczną obsesję. Pewnie jeszcze nie wiecie, ale ja kocham święta. Choinka, światełka rzucające ten piękny blask, zapach pomarańczy, ogień w kominku, wino grzane… Właśnie ta książka przypomina mi o tym, sprawia, że chciałabym, żeby święta były już, teraz. To właśnie ona od teraz kojarzyć mi się będzie ze świętami i tymi wszystkimi przyjemnymi rzeczami, które są z nimi związane.
Psiego najlepszego, to bardzo klimatyczna powieść, która rozczuli każdego. Będzie tez idealnym prezentem pod choinkę dla bliskich. Poza niezliczonymi wzruszeniami dostarczy chwilę relaksu i pozwoli oderwać się od ziemi.
aleksandra.g17 –
Pewnego dnia do Josha wpada sąsiad z prośbą, by ten zaopiekował się jego ciężarną suczką Lucy. Mężczyzna nigdy nie miał psa, więc niechętnie zgadza się wyświadczyć przysługę. Szybko jednak ulega urokowi Lucy, a także piątce szczeniaków, którego później pojawiają się w jego domu. Pomimo początkowych trudności w opiece nad zwierzakami Josh coraz lepiej sobie radzi. Pomaga mu Kerri, pracownica schroniska, która zawsze służy dobrą radą. Po czasie Josh uświadamia sobie, że teraz nie wyobraża sobie życia bez swoich czworonożnych przyjaciół i bez Kerri, która staje się mu coraz bliższa.
W „Był sobie pies” zachwyciła mnie pierwszoosobowa narracja, która pozwoliła nam poznać świat oczami psa. Tym razem autor postawił na narrację trzecioosobową, jednak mimo to czytelnik nie powinien mieć problemu z wczuciem się w sytuację Josha. W ten sposób widzimy nie tylko przemianę bohatera, ale również emocje, które towarzyszą mu od początku pojawienia się w jego domu Lucy.
Tym, co jest istotą tej powieści to pokazanie więzi między psem, a człowiekiem. Poznajemy rozkoszne szczeniaki, ale także widzimy, jaki miały one wpływ na Josha. Równocześnie czytamy o tym, jak ważna jest prawidłowa opieka nad czworonożnym przyjacielem. Nie ulega więc wątpliwości, że książka będzie prawdziwym rarytasem dla miłośników psiaków.
Powieść opowiada również o Joshu. Wracamy do jego przeszłości i dowiadujemy się o jego problemach rodzinnych. Mężczyzna niechętnie powraca do wspomnień ze swojego dzieciństwa i trudno mu odnowić kontakt z rodziną. Nie potrafi także pogodzić się z utratą ukochanej Amandy. Nie brakuje tu zatem wątku miłosnego, gdzie śledzimy rozwijającą się relację z Kerri.
Fabuła nie jest skomplikowana, jednak nie można powiedzieć, że jest banalna. Jest to po prostu taka ciepła opowieść, która potrafi rozśmieszyć, ale także i wzruszyć. Mnie uleciało kilka łez podczas lektury, dlatego jeśli tak sami jak ja jesteście wrażliwi to książka zaserwuje wam sporą dawkę emocji. Widać tu także świąteczny klimat, ponieważ akcja rozgrywa się na krótko przed Bożym Narodzeniem. Książka jest na swój sposób prosta, ale przez to idealna na zimowe wieczory.
Nie ukrywam, że kolejny raz jestem zachwycona powieścią Camerona, stąd jeśli znacie jego poprzednia książkę i przypadła wam do gustu, to bez obaw możecie sięgnąć po ten tytuł. Na pewno sprawdzi się też jako prezent pod choinkę, zwłaszcza dla miłośników psów.
Śnieżynka (www.piorkonabiurko.pl) –
To nie jest kontynuacja książki Był sobie pies. To po prostu kolejna książka o psach, tego samego autora, ale w zupełnie innej otoczce, klimacie i w zupełnie innej historii.
Jedno jest pewne: jest to kolejna przeurocza książka W. Bruce Camerona. Kocham jego twórczość, kocham jego podejście do zwierzaków. Uwielbiam wyobraźnię i to, jak wspaniale rozumie psy. Swoją zdolność interpretacji psich zachowań czy spojrzeń umieszcza w otoczce ciekawej fabuły, od której oderwać się nie sposób i serwuje nam tym samym taki wachlarz emocji, o jakim trudno zapomnieć jeszcze na długo po lekturze książki. Jego miłość do zwierząt, a szczególnie psów, widać w każdej scenie, jaką komponuje, a tym samym wydaje mi się, że sympatię do tych uroczych czworonogów potrafiłby rozbudzić chyba w każdym, kto ma choć odrobinę bijącego serca w piersi. Cokolwiek jeszcze nie napisze, ja chcę to przeczytać 😀
Psiego najlepszego to cudownie ciepła, pełna miłości i wzruszeń podróż prosto w psie objęcia w czasie zbliżającego się szybkimi krokami Bożego Narodzenia. Choć mamy dopiero połowę listopada, klimat świąt już otulił mnie swym czarem.
Oprócz psich bohaterów mamy też mężczyznę, który boryka się z problemami ukrytymi tak głęboko gdzieś w jego wnętrzu, że póki nie pojawiają się pieski, on nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, co go tak naprawdę do tej pory w życiu bolało. I jak poradzić sobie z tym bólem, gdy za chwilę na horyzoncie pojawia się widmo nowych katastrof uczuciowych? Czasem jest takim zagubionym chłopcem, jednak zawsze z sercem na dłoni.
Czy płakałam? Cóż, nie tak jak w przypadku Był sobie pies, aczkolwiek przyznaję, że były momenty, gdy coś mnie za gardło ściskało. I to całkiem mocno. Jedna łezka poleciała, ale pewnie dlatego, że z powodu pracy zmuszona byłam odkładać tę powieść co kilka rozdziałów na bok i przez to nie mogłam wczuć się tak, jak powinnam. Dlatego wciąż uważam, że autor doskonale wie, jak wywołać łzy. Ale to takie łzy, które niekoniecznie muszą być gorzkie…
Wątek romantyczny był, choć nie zachwycił mnie jakoś specjalnie i to chyba najsłabszy punkt powieści. Nie było iskier, których szukam w takich wątkach, ale też mi ich nie brakowało. To nie ma być romantyczna historia na święta. Autor próbował coś tam sklecić i w sumie wyszło delikatne tło z serduszkiem w kącie, ale nie przyćmiewa głównej idei książki. Na całe szczęście.
Cieszę się ogromnie, że miałam przyjemność przeżyć tę przygodę. Spędzić święta (choć miesiąc przed świętami) z Joshem i jego wesołą psią gromadką, obserwować zmiany, jakie zachodzą w jego postrzeganiu świata oraz kreowaniu własnych uczuć, a także poznać psią naturę z zupełnie innej strony, o jakiej nie wiedziałam, bo nie wszystko jest takie oczywiste, jak się może wydawać. Cieszę się, że ktoś potrafił ubrać ten obrazek w takie słowa, które wyrażają tak wiele, choć wydają się być prostą historyjką o przygarnięciu bezpańskich zwierząt przez człowieka, który nie ma o psach zielonego, ani jakiegokolwiek innego pojęcia. Polecam!
http://www.piorkonabiurko.pl/recenzje-sniezynki/powiesci/psiego-najlepszego-w-bruce-cameron-przedpremierowo/
Biały Notes –
Powieścią „Psiego najlepszego” jestem absolutnie zachwycona! Oczywiście staram się także patrzeć rozsądnie i dostrzegam pewne mankamenty tej historii. Czy jest nieco infantylna? Tak. Czy miejscami wylewa się z niej cukier? Owszem. To wszystko nie przeszkadza mi jednak w stwierdzeniu, że „Psiego najlepszego” to najbardziej urocza i wzruszająca powieść, jaką w tym roku przeczytałam (zakochałam się w niej mocniej niż w „Był sobie pies”). Przepiękna, przecudowna i idealna na święta. POLECAM GORĄCO!
Pełna recenzja dostępna na blogu Biały Notes:
http://bialynotes.pl/psiego-najlepszego-bruce-cameron/
Karolina G. –
Codzienność samotnego Josha totalnie się zmienia w chwili, gdy pewnego razu sąsiad podrzuca mu, niby „tylko na chwilę”, spodziewającą się szczeniaków suczkę Lucy. Słodkie, brązowe czy pozostawionego mu psa sprawiają, że Joshowi mięknie serce. Mężczyzna postanawia więc przygarnąć pod swój dach Lucy, chce zająć się nią oraz oczekującą przyjścia na świat gromadką szczeniąt. Pech chce, że potomstwo suczki nie przeżywa. Los jednak przyszykował Joshowi niespodziankę – ktoś zostawia pod jego drzwiami pudło z… nowonarodzonymi szczeniakami. Jako, że opieka nad dorosłą suką oraz małymi pieskami to nie taka prosta sprawa, mężczyzna udaje się po pomoc do schroniska. Tam poznaje jedną z opiekunek czworonożnych przyjaciół – Kerri. Razem przygotowują zwierzęta do świątecznego programu adopcyjnego. Mijają dni, a Josh zaczyna dostrzegać, że nie wyobraża już sobie życia ani bez słodkiej, futrzanej rodzinki, ani bez Kerri… Co zrobi, gdy w końcu dobiegnie termin oddania piesków?
„Psiego najlepszego, czyli Był sobie pies na święta” to wspaniała powieść, taki must have na jesień, zimę i koniecznie na okres Bożego Narodzenia. W. Bruce Cameron stworzył przeuroczą, przesłodką i przesympatyczną historię, która ma jeden minus – zdecydowanie jest zbyt krótka! Ta lektura urzekła mnie od samego początku, zżyłam się z bohaterami, pokochałam psiaki (tego pewnie się spodziewaliście :D), wzruszyłam się (a właściwie wzruszałam), śmiałam, no po prostu książka idealna! Akcja toczy się spokojnie, nie mamy tutaj do czynienia z zaskakującymi zwrotami.
Nowa powieść W. Bruce’a Camerona to nastrojowa i mądra historia obyczajowa, w której odnajdziemy wątki uczuciowe, romantyczne, a co najważniejsze – morał. Ta lekka w odbiorze książka bez wątpliwości chwyci niejednego czytelnika za serce. Zauroczy Was nie tylko okładka, ale i wnętrze. Zobaczycie, ile radości w życie człowieka mogą przynieść wierne i oddane czworonogi. Bez wahania stwierdzam, że cudownie byłoby móc zobaczyć tę historię na wielkim ekranie!
Powieść pełna psiaków, wzruszająca, chwytająca za serce, a do tego utrzymana w świątecznym klimacie? Ja to bez zastanowienia kupuję! Jeśli nie macie jeszcze pomysłu na gwiazdkowe prezenty dla bliskich, pomyślcie o tej książce, naprawdę warto.
Pati Do Ludzi –
Jestem kociarą. I to taką zawziętą. Nigdy nie miałam własnego psa, a niebezpieczne incydenty z udziałem psów tylko bardziej mnie zniechęciły: gdy byłam mała pewien nieduży zwierzak z tego gatunku ugryzł mnie w nogę. Tragiczne przeżycie dla kilkulatki.
Ale wiecie co? Suczka Lucy i jej szczeniaki mnie zauroczyły. Rozkochały w sobie bez granic. A przecież to tylko „bohaterowie” powieści.
W. Bruce Cameron jest znany w Polsce ze swojej książki „Był sobie pies”, która w styczniu bieżącego roku doczekała się ekranizacji. Tamta opowieść jest prowadzona z perspektywy zwierzęcia – psa, który po śmierci odradza się w nowym ciele. W każdym kolejnym wcieleniu szuka on sensu swojego psiego życia. Osobiście tej książki nie przeczytałam, ale obejrzałam film i przede wszystkim mogę powiedzieć, że mocno łapie za serce.
Książki i filmy w których umiera wierny, czworonożny przyjaciel człowieka, są jednymi z najbardziej tragicznych. Z drugiej strony jednak „Był sobie pies” wprowadza czytelnika/widza w pozytywny nastrój, zwłaszcza po finałowej scenie. Mówi o szczęściu spowodowanym małymi rzeczami, miłości i oddaniu. Zdecydowanie jest to dzieło, które warto w jakiś sposób poznać.
Ale nie o tym dziele Bruce’a Camerona zamierzałam dzisiaj mówić, a o jego najnowszej książce – także dotyczącej psa. I to nie jednego! Dorosłej suni i całego pół tuzina szczeniaków!
„Psiego najlepszego” to powieść prowadzona w całkowicie innej narracji. Tym razem głównym bohaterem i narratorem historii jest człowiek – mężczyzna o imieniu Josh. Co musicie na początku o nim wiedzieć – mieszka sam, zostawiła go dziewczyna, a w dzieciństwie nie posiadał żadnego zwierzątka.
Na pierwszych stronach książki, naszego bohatera spotyka niecodzienne wydarzenie – sąsiad powierza mu swojego psa, bo sam wylatuje w pośpiechu do innego kraju. Joshowi nie udaje się odmówić znajomemu, a gdy ten znika z jego podwórka, chłopak uświadamia sobie, że suczka jest… w zaawansowanej ciąży.
Jak w takim przypadku ma postąpić osoba, która w życiu nie miała do czynienia z psem?
Pełna recenzja na: https://patidoludzi.blogspot.com/2017/11/swieta-ze-szczeniakami-psiego.html
mojabooktopia –
Pierwszy śnieg już za nami, więc chyba można stwierdzić, że to dobry moment, by zacząć pisać o świątecznych tytułach. Dziś będzie o książce, której absolutnie się nie spodziewałam, gdyż informacja o niej pojawiła się dosłownie z dnia na dzień. Bruce Cameron, twórca pozytywnie odebranego „Był sobie pies” napisał nowy tytuł specjalnie na święta i tym razem również nie mogło się obyć bez wszechobecnych piesków wypełniających strony tej opowieści.
Josh Michaels jest typowym introwertykiem żyjącym w swojej spokojnej i poukładanej samotni. Stara się ułożyć sobie życie po burzliwym i bolesnym związku i choć cisza nie pozwala mu zapomnieć o tym co było, to działa chociaż kojąco na jego skołatane nerwy. Kiedy więc w przedziwnych okolicznościach przypada mu opieka nad gromadką małych, rozkosznych szczeniaczków, oraz ich mamą, jego życie przewraca się zupełnie do góry nogami. Na szczęście dobrych ludzi, chętnych do pomocy nie brakuje i kto wie, może wśród nich znajdzie się ktoś z lekarstwem na złamane serce?
Psiego najlepszego jest pozycją idealną na zimowe wieczory. Widać, że z premedytacją pisarz starał się o możliwie jak najlżejszy przekaz treści, bez wprowadzania zbędnego zagmatwania i chaosu. Z jednej strony szkoda, bo w wyniku tego zabiegu wiele ciekawych wątków zostało spłyconych, z drugiej zaś takie braki dają właśnie przyjemną, świąteczną opowieść. Przyznać muszę, że mimo tego, iż zazwyczaj wolę literaturę trochę bardziej ambitną, to i tak przeżyłam z dziełem Bruca Camerona niezwykle przyjemne chwile, gdyż jest to książka wyładowana ciepłem i ogromnymi pokładami miłości, jednak nie tylko tej romantycznej! Tak też o wilku, to znaczy, o psie mowa. Główny trzon historii stanowią perypetie Josha z psią gromadką. Cameron przedstawia zwierzęta niejako z ludzką twarzą, a sami bohaterowie ukazują unikalne podejście do czworonogów, z którym zdecydowanie warto się zapoznać. Może czasem zakrawa to o lekką przesadę, aczkolwiek sama koncepcja i chęć uzmysłowienia czytelnikom kilku spraw tyczących się prawidłowego podejścia do zwierząt są godne pochwały. Co się tyczy postaci, to skonstruowane zostały wzorowo. W końcu mamy do czynienia z realnym obrazem ludzi, których spotykamy na co dzień. Pisarz nie boi się sięgać po przeciętność, ba, w jego ręku staje się ona bronią, która tworzy tak dobry realizm sytuacyjny, że bez problemu można wczuć się w czytany tekst. Jeden jedyny zgrzyt napotkałam jednak w momencie, gdy pojawiła się druga równie ważna bohaterka. Z niewyjaśnionych przez autora przyczyn zachowuje się strasznie irytująco oraz irracjonalnie i szczególnie w tym przypadku szkoda, że nie pokusił się on na rozszerzenie wątku jej przeszłości, pozwalając tym samym zrozumieć nietypowe reakcje owej kobiety.
Mimo, że Psiego najlepszego jest już drugą z rzędu książką o psach, to i tak jest jak najbardziej udana. Może i było w niej kilka niedociągnięć, ale na szczęście w żaden sposób nie wpłynęło to na jej odbiór, dzięki czemu łatwo się przy niej zrelaksować. Tytuł ten polecam dosłownie każdemu, a jeżeli nie wiecie co sprawić bliskiej Wam osobie na świąteczny prezent, to zapraszam do księgarni. Czeka tam na Was okładkowy piesek, który z miłą chęcią przybędzie do nowego domu.
Półka na książki –
Blisko rok temu ukazało się wznowienie książki W. Bruce’a Camerona, na punkcie której oszaleli psiarze i miłośnicy zwierząt. Nieco później pojawił się nakręcony na jej podstawie film, a o Bailey’u i jego kilku(nastu) życiach mówił niemal każdy.
Dziś Cameron powraca z nową historią, jeszcze cieplejszą i bardzo, BARDZO świąteczną. Czy powtórzy sukces Baileya…?
Cóż, a czy można oprzeć się sforze słodszych niż kubek gorącej czekolady szczeniaczkom? 😉
Josh nigdy nie miał psa. Mało tego – nigdy go nie planował. Kiedy jednak pod jego drzwiami pojawia się sąsiad, na gwałt szukający domu tymczasowego dla psiaka swojej dziewczyny, Josh nie ma wyboru. Przygarnia psa, który okazuje się być suczką. Co więcej – w zaawansowanej ciąży.
Czy nigdy nie mający do czynienia ze zwierzętami człowiek poradzi sobie ze sforą rozbrykanych szczeniaków?
Mówią, że w święta zdarzyć może się wszystko.
Zwłaszcza gdy do pomocy ma się uroczą pracowniczkę schroniska i dzielną psią mamę 😉
„Psiego najlepszego” to niesamowicie ciepła, zabawna i przeurocza historia ze słodkimi szczeniakami w tle. Określenie „w tle” ma zasadnicze znaczenie, bo o ile w „Był sobie pies” narratorem i głównym bohaterem był merdający ogonkiem stworek, tak tu najważniejszy jest sam Josh. Josh, który – nie ma co ukrywać – jest troszkę zbyt mocno wyidealizowany; ma gołębie serce, momentami jest nieporadny niczym dziecko, a do tego ma w sobie tyle uroku, że bez problemu podbija serce każdej niewiasty (choć, oczywiście, nie zdaje sobie sprawy ze swojej mocy). Przechodzi – prawie że na wzór Scrooge’a – metamorfozę. Może nie tak drastyczną jak Ebenezer (wszak nigdy nie był złym człowiekiem 😉 ), uczy się jednak odpowiedzialności i empatii, i tego, że w dwójkę (a może i w siódemkę 😀 ) żyje się zdecydowanie przyjemniej niż w pojedynkę.
Tak jak i poprzednio, Cameron nie operuje górnolotnym słownictwem; jego historia jest prosta, nieskomplikowana, może czasem odrobinkę banalna. Przede wszystkim jednak przepełniona jest ciepłem, które sprawia, że opowieść ta idealnie nadaje się na zimowe wieczory i rozgrzeje serce dosłownie każdego – nawet tego, który twierdzi, że psy i mokre noski to niekoniecznie jego działka 😉
„Psiego najlepszego. Był sobie pies na święta” to pełna niezwykłego, świąteczno-zimowego klimatu lektura, która zachwyci każdego fana uroczych (ale nie ckliwych!) historii i każdego, kto docenia pisane z przymrużeniem oka dialogi.
Jeśli więc wciąż zastanawiasz się, co położyć pod świątecznym drzewkiem mieszkającemu z Tobą psiarzowi, to…
Teraz już wiesz, prawda? 😉
toukie/ KSIAZKOWA-PRZYSTAN –
Urocza historia o miłości, pogodzeniu się z przeszłością oraz rozpoczęciu nowego etapu w życiu, z psią gromadką na pierwszym planie i świętami w tle. Zapraszam na recenzję kolejnej książki autora Był sobie pies, która tego roku trafiła na ekrany kin.
Josh Michaels nie potrafi pogodzić się z rozstaniem ze swoją ukochaną Amandą. Mieszka w domu rodzinnym w górach zupełnie sam – rodzina mężczyzny rozpadła się, gdy ten był nastolatkiem. Jak widać, autor stawia przed czytelnikiem nieszczęśliwego mężczyznę, któremu los postanowił jeszcze raz dokopać. Pewnego dnia ktoś podrzuca mu ciężarną suczkę. Pies, to ostatnie o czym marzy Josh, jednakże pod wpływem impulsu postanawia się nim zaopiekować. Mężczyzna nie ma pojęcia, że ta gwałtowna decyzja zupełnie odmieni jego życie.
Jestem ogromną miłośniczką zwierząt, więc nic dziwnego, że ta powieść trafiła prosto w moje serce. Psiego Najlepszego. Był sobie pies na święta opowiada losy dwójki bohaterów – Josha oraz suczki Lucy. Autor skupia się na więzi pomiędzy psem a człowiekiem – więzi silnej, pełnej miłości, wzajemnego wsparcia. Posługuje się lekkim stylem, prowadząc narrację trzecioosobową, wnikającą w odczucia, emocje oraz myśli bohatera. Josh otacza troską Lucy oraz szczeniaki, niesamowicie się do nich przywiązuje – otwiera dawno zamkniętą szufladkę w swoim sercu. Dzięki decyzji podarowania domu Lucy na drodze mężczyzny staje Kerri pracująca w lokalnej lecznicy dla zwierząt. Śledzimy ich relacje, która raz rozgrzewa serca, a innym razem je łamie.
,,Nigdy wcześniej o tym nie myślał, ale teraz musiał przyznać: psy kochają człowieka. Nawet przez myśl by im nie przeszło szukanie „nowego związku”.
Początkowo Josh jest pewnego rodzaju zagadką dla czytelnika. Nie do końca wiadomo co stało się pomiędzy nim a Amandą, czemu mieszka zupełnie sam. Bohater powoli otwiera swoją duszę i myśli, zostawiając swą przeszłość za sobą. Staje się lepszym człowiekiem, śmielej patrzy przed siebie. Jednakże autor skupia się również na czworonożnych bohaterach powieści. Każdemu pieskowi przyporządkowuje charakter, a ich imiona idealnie do nich pasują.
Umiarkowana akcja powieści bez nagłych zwrotów akcji. Fabuła przebiega spokojnie. Psiego najlepszego to książka o tym, że warto otworzyć serce i wpuścić do swojego świata czworonoga, który odwdzięczy się swą miłością z nawiązką. Prócz tego mamy wątek miłosny oraz zbliżające się wielkimi krokami Święta Bożego Narodzenia. Mnie ta powieść całkowicie urzekła, a Was?
Czytaninka –
Kiedy tylko zobaczyłam, iż W. Bruce Cameron wydaje kolejną powieść o psie, wiedziałam, że będę musiała ją przeczytać. Jako wielka miłośniczka zwierząt, nie mogłam przegapić takiej okazji. Czy zatem autorowi po raz drugi udało się mnie zachwycić?
Josh to mężczyzna, który na co dzień nie ma styczności ze zwierzętami, od kiedy porzuciła go dziewczyna żyje w samotności. Jednak pewnego dnia sąsiad podrzuca mu ciężarną suczkę Lucy i zostawia pod jego opieką, pomimo sprzeciwów. Wystarczy jedno spojrzenie w oczy suczki, a on przepada.
Ci z Was, którzy posiadają psa doskonale wiedzą jak wiele radości potrafi wnieść w życie człowieka, ale również zdają sobie sprawę z tego, jak wielką odpowiedzialnością jest posiadanie zwierzęcia. Zwierzę to nie zabawka, którą można odłożyć w kąt, gdy się znudzi. Nienawidzę ludzi, którzy najpierw biorą psiaka, a później go porzucają, wyrzucają z domu jak zużytą baterię. Zwłaszcza czas zbliżających się świąt jest doskonałą okazją do nabycia psa. Ale proszę Was o rozważne podejmowanie decyzji, jeśli chcecie wziąć psa, wieźcie również odpowiedzialność za niego. Natomiast jeśli nie jesteście pewni czy podołacie temu wyzwaniu, lepiej odpuśćcie sobie i nie fundujcie niepotrzebnego stresu zwierzakowi.
Nasz bohater Josh, to człowiek, który zgrywa twardziela, a w głębi duszy to niezwykle wrażliwy człowiek. Doskonale to widać, kiedy pod jego dach przybywa Lucy. Nie ma kompletnego pojęcia jak zajmować się suczką, w dodatku ciężarną, która lada dzień się oszczeni. Szuka pomocy u weterynarza oraz w schronisku. Tak poznaje Kerri, niezwykle sympatyczną, kochającą zwierzaki kobietę, pracującą w schronisku.
Jakie przygody przydarzą się naszemu bohaterowi? Co zrobi, gdy na świecie pojawią się szczeniaki? Czy zdoła zapanować nad niesfornymi pupilami? Czy Kerri stanie się dla niego kimś więcej?
O tym wszystkim dowiecie się, sięgając po powieść.
Psiego najlepszego. Był sobie pies na święta to przepiękna opowieść o rodzącej się z dnia na dzień, miłości człowieka do suczki i szczeniąt. To historia potwierdzająca, iż pies jest najlepszym przyjacielem człowieka. Miłośnicy psów będą zachwyceni. Ta powieść chwyta za serce, ale daje nadzieję na lepszą przyszłość dla porzuconych czworonogów. Polecam.
gry.w.bibliotece –
Psiego najlepszego to moje drugie podejście do psiej prozy Camerona. Choć reklamowane jest jako Był sobie pies na święta, w przeciwieństwie do Misji na czterech łapach / Był sobie pies, tutaj nie spoglądamy na świat z perspektywy czworonoga, choć psia rodzina pełni w książce kluczową rolę. Mało tego, tak naprawdę nie jest to książka o psach, tylko… romans. Ale taki ciepły, przyjemny, że nie będąc fanką tego gatunku (mało powiedziane) i tak czerpałam niemałą przyjemność z lektury.
Główny bohater, Josh, przypadkiem zostaje właścicielem swojego pierwszego psa w życiu. I to w dramatycznych okolicznościach: jego sąsiad podrzuca mu ciężarną suczkę, Lucy. Wkrótce potem oboje zostają rodziną zastępczą dla porzuconego na mrozie miotu pięciu puchatych szczeniaków, a przerażony Josh zwraca się z prośbą o pomoc do miejscowego schroniska. Gdy odwiedza go Kerri, pracowniczka psiego przytułku, czytelnik już wie, że między tymi dwojgiem musi zaiskrzyć. I wie też, że nie będzie tak łatwo, bo Kerri to dziewczyna po przejściach, a Josh od pół roku nie potrafi ogarnąć się po poprzednim związku. Do tego szczeniaki rosną, a kanadyjskie prawo nie pozwala na trzymanie tylu psów w ramach jednego gospodarstwa domowego… a jak tu je oddać?
Podejście Josha do Lucy i maluchów jest… urocze. I słodkie: w końcu wizja potężnego, poważnego mężczyzny, śpiewającego szczeniakom własne wersje kolęd jako kołysanki, to coś absolutnie kosmicznego. Co ważne, psi element jest tu świetnie dopracowany, zachowania psów są wiarygodne i pozbawione niepotrzebnej antropomorfizacji, a autor postarał się dodatkowo, żeby każdy pies miał swój własny charakter – nie tylko Lucy, ale też każda z pięciu puchatych kuleczek. Widać, że psy nie były tu tylko pustym pretekstem dla połączenia dwójki głównych bohaterów.
Dużo mniej wiarygodni od Lucy i jej dzieci są niestety Josh i Kerri. Ja rozumiem miłość od pierwszego wejrzenia, ale nie wierzę, że widząc obcego gościa po raz drugi, jakakolwiek dziewczyna zacznie go wypytywać o to, jak zginęła jego była ukochana. Jeszcze mniej prawdopodobne jest to, że facet w odpowiedzi zacznie rozklejać się i zwierzać ze wszystkiego, o czym przez ostatnie pół roku nie poinformował nawet najbliższej rodziny. A tu bach, dzieje się i jedno i drugie, prawdopodobnie po to, by przyśpieszyć trochę akcję (wiadomo, że szczeniaki rosną szybko i nasi zakochani muszą zdążyć pokochać się na amen, zanim wyadoptują maluchy do nowych domów). Wątek romantyczny jest więc banalny i przewidywalny do bólu…
…ale z drugiej strony, ten banał, nagromadzenie szczęśliwych zbiegów okoliczności i wzruszająco-cukierkowe zakończenie jakoś wcale nie przeszkadzają, bo świetnie wpisują się w przedświąteczną atmosferę. Czegóż innego można się spodziewać po takiej bożonarodzeniowej bajce dla dorosłych, do tego z psiakiem na okładce? Sięgałam po tę książkę z góry godząc się na taką ewentualność i muszę przyznać, że wieczory, które spędziłam pod grubym kocem, z gorącą herbatą i przy Psiego najlepszego, zaliczam do bardzo udanych: lekka lektura, napisana sprawnie i z widocznym uczuciem, jak to u Camerona, faktycznie, okazała się idealną lekturą na święta.
I jeszcze jedno: autor ma u mnie dodatkowy plus za zwrócenie uwagi na temat żywienia psów. Znam masę „miłośników zwierząt”, którzy karmią czworonogi supermarketowym pedigree czy innym whiskasem. Spędziłam znaczną część życia próbując im wytłumaczyć, czemu jest to wybitnie kiepski pomysł, ale rzadko z jakimkolwiek skutkiem. Cameron pisze otwarcie – to, że masz na przodzie opakowania ładny rysunek pieska, a z tyłu podane właściwe proporcje białka, tłuszczu i włókna, to jeszcze nic nie znaczy, bo jak zmielisz skórzane buty z garścią słomy, to procentowo wyjdzie Ci to samo. I choć zaraz potem następuje najbardziej perfidny product placement karmy dla psów w historii literatury, to jednak doceniam ten zabieg i trzymam kciuki, żeby otworzył on oczy co niektórym właścicielom.
Psiego najlepszego to idealna książka na teraz – mroźny, zimowy klimat opisywanego górskiego miasteczka i ciepła, budząca uśmiech historia, przesycona miłością do psiej rodzinki po przejściach, powinny sprawdzić się dla każdego psiarza, który lubi takie obyczajowo-romansowe klimaty. A jeśli nie lubi, to cóż… Lucy i jej piątka dzieci z pewnością i tak sprawią, że lektura będzie bardzo przyjemna.
Kobiece recenzje –
Gdy Wydawnictwo Kobiece zaproponowało mi do recenzji najnowszą powieść W. Bruce Camerona „Psiego najlepszego czyli był sobie pies na święta” od razu wiedziałam, że to książka idealna dla mnie. Kupiła mnie okładka ze słodkim szczeniaczkiem, a opis dopełnił resztę. Jestem strasznym zwierzolubem i naprawdę kocham książki, w których zwierzęta są na głównym planie. Czy moja decyzja była słuszna? Zapraszam na recenzję.
Życie Josha wywróciło się do góry nogami, kiedy jego sąsiad podrzucił mu ciężarną suczkę Lucy. Mężczyzna nigdy wcześniej nie miał psa, więc nie był z tego zbytnio zadowolony. Jednak Lucy bardzo szybko udało się podbić serce mężczyzny. Jednak Josh nigdy wcześniej nie opiekował się ciężarnym psem, a tym bardziej małymi szczeniaczkami. Szukając pomocy, trafił do schroniska, w którym pracowała Kerri. Kobieta zaczęła pomagać mu w opiece nad zgrają psów i razem z nim przygotowywała szczeniaki do adopcji. Tylko, czy można było przewidzieć, że Josh pokocha całą gromadkę i Kerri?
„Bruce Cameron od dziecka był miłośnikiem psów. Jego ukochana suczka z dzieciństwa – Cammie – zainspirowała go do napisania książki Był sobie pies, która stała się światowym fenomenem przeniesionym na ekrany kin. Urocze czworonogi są bohaterami jego wielu powieści, które podbijają listy bestsellerów i cieszą się ogromnym zainteresowaniem czytelników.”
„Psiego najlepszego” to powieść idealna właśnie teraz, gdy wielkimi krokami zbliżają się święta Bożego Narodzenia. To książka niezwykle ciepła i niosąca nadzieję. Mnie aż żal było rozstać się ze śnieżnym Evergreen, z bohaterami no i oczywiście z niesamowicie słodkimi psiakami. Autor wie jak pisać, by bawić, ale także jak chwycić za serce, sama nie raz chichotałam pod nosem, by za chwilę wzruszyć się do łez. Jednak to nie tylko książka o kochanych zwierzakach, jakimi są psy, to powieść, która uświadamia nam jak czasami trudno podjąć właściwe decyzje, jak zostawić przeszłość za sobą oraz jak zacząć żyć na nowo u boku tej jednej jedynej ukochanej osoby.
W tej powieści podobało się mi naprawdę wszystko, fabuła, bohaterowie no i oczywiście zakończenie, które było takie, jak sobie wymarzyłam. Bardzo polubiłam Josha, który był mężczyzną bardzo zamkniętym w sobie, roztrzepanym i ogromnie uroczym. To taki mężczyzna, w którym bardzo łatwo można się zakochać. Postać Kerri też obdarzyłam sympatią, bo to kobieta, która twardo stąpała po ziemi i nie raz pomagała Joshowi w podejmowaniu trudnych decyzji. To tacy bohaterowie, którzy byli niczym dwie połówki pomarańczy i naprawdę idealnie się uzupełniali.
To powieść, którą mogę Wam polecić naprawdę z czystym sumieniem. Mnie ta historia porwała w głąb fabuły i czułam się tak, jakbym naprawdę uczestniczyła w życiu Josha, Lucy i jej słodkiej, uroczej gromadki. To idealna książka na święta i jestem przekonana, że zauroczy Was tak jak i mnie.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Kobiecemu.
Qultura słowa –
Zwierzak (nie tylko) na święta!
„Nigdy wcześniej o tym nie myślał, ale teraz musiał przyznać: psy kochają człowieka. Nawet przez myśl by im nie przeszło szukanie „nowego związku”- o tym, jak bardzo prawdziwe są te słowa wiedzą wszyscy posiadacze psów. Nie bez przyczyny mówi się bowiem, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka, że zawsze zrozumie i … wybaczy. Niestety nie wszyscy – z różnych powodów – mogą się o tym przekonać, żyją zatem nieświadomi tego, co tracą.
Właśnie takie życie wiódł Josh Michaels, zajmujący się programowaniem i wdrażaniem interfejsów samotnik, pogrążony w rozpamiętywaniu różnych wydarzeń z przeszłości. Po latach wrócił do rodzinnego domu, który odkupił od ojca i który stał się jego twierdzą, murem oddzielającym go od ludzi i od bólu. Takiego jak ten, po odejściu Amandy, którą bardzo kochał. Mimo iż dziewczyna porzuciła go dla innego, on wciąż żyje wspomnieniami o niej, zaś dom wypełniony jej zdjęciami przypomina małe muzeum. Josh nie utrzymuje również kontaktów z rodziną, mając w pamięci traumatyczne wydarzenia, których był świadkiem – rozstanie rodziców, ucieczka matki z siostrą. Z każdym rokiem coraz mocniej wciąga go życie pustelnika, przynajmniej do chwili, kiedy w jego domu zjawia się Lucy, ciężarna suczka przywieziona przez sąsiada. Josh początkowo niechętnie zgadza się na przejęcie na kilka dni opieki nad psem, ale wkrótce sytuacja zmienia się diametralnie…
O miłości zwierząt do ludzi i ludzi do zwierząt, o przemijaniu i wykorzystywaniu okazji jest utrzymana w świątecznym duchu powieść „Psiego najlepszego, czyli był sobie pies na święta”. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Kobiecego książka to dowód na to, że W.Bruce Cameron w swojej poprzedniej powieści dopiero zaczął rozwijać skrzydła, że nie porzuca ważnych dla niego tematów. Stworzył zatem książkę wyjątkową, ciepłą, wypełnioną miłością i celnymi uwagami, zarówno o zwierzętach, jak i o życiu. To pozycja idealna dla wszystkich miłośników czworonogów wszystkich tych, którzy o nich marzą, a także dla tych czytelników, którzy chcieliby doświadczyć miłości i spotkać swoją drugą połówkę. W.Bruce Cameron pozwala uwierzyć, że wszystko jest możliwe.
Początkowe zagubienie Josha szybko ustępuje, choć rodząca suka przerasta jego wytrzymałość. Kiedy jednak szczeniaczki rodzą się martwe, a jemu na pakę samochodu ktoś podrzuca całe pudło maleńkich czworonogów, nie ma wątpliwości co do działania – postanawia uczynić Lucy matką zastępczą. Kontaktuje się również ze schroniskiem, nieświadomy tego, że ten telefon może odmienić jego życie. Poznaje bowiem Kerri, zajmująca się zwierzętami dziewczynę, która zgadza się pomóc mu w opiece nad szczeniakami, ich socjalizacją i znalezieniem nowych domów. Josh jednak szybko dochodzi do wniosku, że nie chce się z nimi rozstawać – z Kerri zresztą też nie…
O tym, jak potoczą się dalsze losy Josha przekonamy się dzięki powieści Camerona, która pozwala nam zrozumieć, jak ważna jest obecność drugiej osoby i jak nieuchronne są zmiany, w tym rozstania. Lekka i przyjemna powieść kryje w sobie niezwykle głębokie przemyślenia, a sprawnie rozwijająca się akcja, dobrze rozpisane dialogi oraz sympatyczni bohaterowie uwikłani w problemy dnia codziennego sprawiają wrażenie starych znajomych. Po zakończonej lekturze nie pozostaje nam nic innego, jak tylko czekać na kolejną „psią” książkę autora i … adoptować zwierzaka.
zyjeboczytam –
Jakiś czas temu prezentowałam zapowiedzi świąteczne Wydawnictwa Kobiecego. Jedną z nich była książka W. Bruce Camerona „Psiego najlepszego czyli Był sobie pies na święta”. No cóż nie czytałam światowego hitu, na podstawie którego nawet nakręcono film. Zaczynam więc od świątecznej propozycji tego znanego autora i wielkiego miłośnika zwierząt. Zapraszam zatem na moje przemyślenia.
Josh wiedzie życie samotnego informatyka, samotnego ponieważ niedawno zostawiła go dziewczyna – Amanda. Pewnego dnia sąsiad, którego tak właściwie ledwo znał, podrzuca mu ciężarną suczkę Lucy, ponieważ wyjeżdża i nie ma kto się nią zaopiekować. Josh jest przerażony i nie chce brać na siebie odpowiedzialności za zwierzę. Jednak zostaje postawiony pod ścianą i się zgadza. Podchodzi do sprawy bardzo poważnie i zgłasza się do schroniska po pomoc. Tam poznaje Kerri, która jest opiekunką zwierząt.
Wydawać by się mogło, że zakończenie jest z góry wiadome. Niby tak, ale nie o to w całej opowieści chodzi.
Jest to lektura poruszająca temat przyjaźni do zwierząt, dbałości o nie i ukazaniu jak ważnymi mogą być dla człowieka. Autor jest z tej tematyki doskonale znany i tym razem również nie zawodzi swoich czytelników. Gdy na świecie pojawiają się szczeniaki, wprowadzają w życie Josha nowe uczucia i emocje. Jego życie osobiste, także nabiera troszkę rozpędu. Nadchodzi czas na podjęcie ważnych decyzji związanych z psami, ale również z miłością.
Losy ludzi przeplatają się z losami zwierząt. Świąteczny klimat nadaje całości, magii i tego, że wierzymy i chcemy doświadczać szczęśliwych zakończeń. Dobro zwycięża nad złem.
Czyta się bardzo lekko i szybko. Idealna lektura na popołudnie czy wieczór. Pozwoli zanurzyć się w świątecznej atmosferze i wywoła uśmiech na twarzy. A z okładki spogląda na nas przesłodki szczeniaczek.
http://zyje-bo-czytam.blogspot.com/2017/12/psiego-najlepszego-w-bruce-cameron.html#more
KarolinaM –
Jak to mówią: święta, święta i po świętach. A jednak jakby człowiek sobie pozwolił na chwilę odpłynąć myślami to mógł by o tych świętach długo. Szczególnie jak są białe, puszyste, pachnące choinką i makowcem. A gdzieś pomiędzy naszymi nogami pląta się jakiś czworonóg. Dla mnie tak właśnie wygląda idealne Boże Narodzenie. Autor książki „Psiego najlepszego” również poszedł w ten kierunek, ale czy też wyszło idealnie jak w moich myślach?
Josh Michaels nigdy nie miał psa. Nie miał i nie planował mieć. Szczególnie ciężarnej suczki. A jednak sąsiad stawia go przed faktem dokonanym i podrzuca mu Lucy twierdząc, że pilnie musi wyjechać, a nie może jej wziąć ze sobą. Josh jest zdruzgotany i nie wie co robić. Nie ma pojęcia jak opiekować się szczenną suką. A jednak robi wszystko co w jego mocy by miała to co najlepsze. Dba o nią jak umie najlepiej. Jednak, gdy na świat przybywa jeszcze pięcioro czworonogów Josh zgłasza się do schroniska po pomoc. Jest przerażony, że maluchom bądź ich mamie może się coś stać, a sąsiad jak się nie odzywał tak nie odzywa się dalej. Jednak Michaels poznaje Kerri – uroczą miłośniczkę zwierząt, która krok po kroku uczy go jak dbać o liczną psią rodzinkę. Jako, że jest okres przedświąteczny decydują się przygotować szczeniaki do adopcji w ramach świątecznej akcji szukania nowych domów.
Josh jednak musi przyznać, że z upływem czasu co raz trudniej mu rozstać się z gromadą futrzastych przyjaciół. A jak by tego było mało Kerri też zaczyna znaczyć dla niego więcej niż tylko koleżanka, która miała pomóc. Im bliżej do terminu oddania szczeniaków tym Michaels jest bardziej przybity, a myśl o życiu bez nich go dobija. Z Kerri też zaczyna się psuć, a na dodatek okazuje się, że Lucy nie jest tak do końca psem sąsiada, który nadal się po nią nie zgłosił…
Zwierzęta to nasi przyjaciele mniejsi. Ale choć mniejsi to nie znaczy, że gorsi. Wręcz przeciwnie. Często potrafią nas uleczyć – szczególnie psychicznie. Dają wsparcie i miłość bezwarunkową. Kochają, bo to jest w ich naturze. Przywiązują się, bo to dla nich naturalne. Nie oceniają. Trwają przy nas. Wysłuchają, poliżą, dotrzymają towarzystwa. Nie odpowiedzą, ale niejednokrotnie nie muszą. Wystarczy ich wzrok. Autor w cudownie lekki choć momentami przejmujący sposób ukazał jak pies (tu wręcz gromadka) może pomóc człowiekowi stanąć na nogi, zauważyć co dla niego ważne. Że wystarczy wpuścić do swojego życia futrzaka by przewartościować pewne aspekty dotychczasowego życia, które dopiero w tedy zaczyna nabierać barw tęczy.
Nie wiem co jest tu wyjątkowego, bo czytałam już niejedną historię o sile jaką dają nam zwierzęta. Po prostu nigdy nie będę miała tego dość, bo z doświadczenia wiem, że to wszystko prawda. A Cameron robi to w niezwykle lekkim stylu. Tak, że chce się więcej, i więcej, i więcej…
Nie każda Gwiazdka zapowiadająca się cudownie taką będzie, a nie każda smutna się taką stanie…
Więcej na:
http://www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
blondynka2592 –
Josh poznaje Kerrie dzięki Lucy i szczeniakom, którym szuka domu. Ale czy to na pewno tylko o to chodzi? Czy zagubiony mężczyzna odnajdzie swoją nową drogę?
„Psiego najlepszego” to moja pierwsza książka, której główny temat dotyczy psów. Myślałam, że będzie to nudna opowieść, jednak było całkiem inaczej. Jak dla mnie jest to historia pełna pasji, serdeczności, a nawet zagubionej miłości. Książka sama w sobie jest perfekcyjna i potrafi rozbudzić uczucia nawet w najzimniejszej osobie. Według mnie to ta opowieść złamie serce nawet bezuczuciowe osobie.
Jednak najbardziej urzekające jest to z jaką łatwością autor potrafił spleść że sobą kilka tematów, gdyż oprócz psów opisał zagubionego w świecie człowieka.
Książkę oczywiście gorąco polecam, gdyż jest warta swojej ceny.
Moja ocena: 8/10
zaczytanapatka –
„Dlaczego nikt nigdy mu o tym nie powiedział? Dlaczego nikt nie powiedział mu, jak to jest mieć psa? Że dzięki temu każda chwila staje się ważniejsza, że w jakiś tajemniczy sposób można czerpać z każdego dnia to co najlepsze?”
Josh Michaels mieszka w górach i wciąż cierpi po rozstaniu z Amandą. Jego sąsiad Ryan musi lecieć do Europy i prosi go, aby zaopiekował się psem jego byłej dziewczyny, a dokładniej suczką … ciężarną suczką Lucy. Josh jest przerażony, nigdy nie opiekował się psem. Niestety szczeniaki rodzą się martwe i w tym samym czasie ktoś podrzuca na pakę jego furgonetki pudło. W środku znajduje się pięć przemarzniętych szczeniąt, które ratuje Lucy. Josh zostaje bez pracy z szóstką psów. W tej sytuacji prosi o pomoc lokalne schronisko. Poznaje tam Kerri, która przygotuje psiaki do świątecznej adopcji. Ale czy Josh będzie potrafił oddać szczeniaki bez których nie wyobraża sobie życia? Zagubiony Josh coraz bardziej przywiązuje się do Kerri. Co z tego wyniknie?
„Tego właśnie uczą nas psy, że trzeba żyć tu i teraz a potem zacząć kolejną piękną przygodę.”
„Psiego najlepszego” to ciepła i przytulna historia ze świątecznym tłem. Lekka, zabawna, mocno chwytająca za serce. Udowadnia, że czasami najlepsze są te niezapowiedziane zmiany, które nam się przytrafiają. Josh będzie miał nie mało roboty ze zgrają rozkosznych szczeniąt. Lucy zmienia jego pogląd na życie i sprawia, że przestaje czuć się samotny. Za jej sprawą mężczyzna poznaje Kerri, która zaczyna sklejać jego popękane serce. Jego świat szybko stanie na głowie.
Bardzo podobało mi się podejście autora do psich bohaterów. Nie zostały one wyrzucone na dalszy plan i na równi z innymi wątkami mogliśmy śledzić ich losy. Muszę przyznać, że sama przywiązałam się do uroczych szczeniaków. Lola, Oliver, Sophie i nierozłączni Cody i Rufus, każdy inny a wszystkie wspaniałe. Mi samej ciężko było się z nimi rozstać. Ta psia rodzina bawi ale i wzrusza. Trudno uwierzyć ile w ludzkim życiu może zmienić taka mała istotka na czterech łapkach. Jestem zachwycona tą historią.
„Psiego najlepszego” to przepiękna historia miłości do zwierząt. Historia przyjaźni miedzy człowiekiem a psem, opisująca co może człowiekowi dać pies i odwrotnie. To wzruszająca, klimatyczna, pełna ciepła, sympatyczna, przeurocza i zdecydowanie za krótka powieść. Już sama okładka zauracza a ja muszę przyznać, że to jedna z najlepszych książek jakie ostatnio przeczytałam. Historia idealna dla miłośników psów. Gorąco polecam!
zaczytanapatka.blogspot.com
https://szeptamozeszelestduszy.blogspot.com/ –
Na kartach kolejnej powieści Bruce’a W. Cameron’a pt. ” Psiego najlepszego czyli Był sobie pies na święta” poznajemy Josha, który jest samotnym mężczyzną i nie wspomina miło świąt.
Przeważnie były one dla niego smutnym czasem, aż do pewnego dnia, który wiele zmienił w jego życiu.
Całkiem niespodziewanie, pod jego domem zjawił się sąsiad, który stwierdził, że musi pilnie wyjechać i pozostawił Joshowi pod opieką, ciężarną suczkę -Lucy.
Choć Josh był nastawiony do tej decyzji całkiem sceptycznie, błagające o litość, pełne ufności psie spojrzenie go przekonało.
Nieodpowiednia opieka poprzedniego właściciela, doprowadza do tego, że suczka traci swoje szczeniaki.
Dobry los sprawia jednak, że w dramatycznej chwili pod dom Josha ktoś podrzuca pudełko ze szczeniętami, dla których Lucy staje się matką.
W końcu nie liczy się kto urodził, ale kto wychował :).
Josh, całkowicie bezradny i bez doświadczenia w posiadaniu psów, zwraca się o pomoc do schroniska, w którym poznaje Kerri, która chętnie pomaga mu w opiece nad szczeniakami i w zorganizowaniu świątecznej akcji adopcyjnej.
Czy szczeniaki zostana z Joshem na dłużej? O tym przekonajcie się Państwo sami.
Psiego najlepszego to bardzo ciepła i rodzinna powieść, w trakcie której czytelnik ma możliwość czucia radości i smutków przeżywanych z jej bohaterami. Sprawia, że czuje się prawdziwą, pełną miłości i akceptacji atmosferę Śwąt.
Autor bardzo ładnie uświadamia, że pies, to nie tylko ” prezent świąteczny”, ale pełnoprawny członek rodziny, który dostarcza równie tyle samo radości, co i obowiązków.
Polecam tą pełną ciepła powieść każdemu, komu nie jest obojętny los zwierząt i gorąco zachęcam do przeczytania poprzeniej części pt. ” Był sobie pies”. Obydwie książki są napisane w bardzo ciepły i przyjazny dla czytelnika sposób.
Książkę zrecenzowałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Kobiecego.
Powieść oceniam w skali 10/10.
Pełna recenzja na : https://szeptamozeszelestduszy.blogspot.com/
klaudiagrabowska794 –
Mokry nosek wpychany z wielką radością pod ramię. Wesoło merdający ogon witający po ciężkim dniu. Niespożytkowana energia podnosząca człowieka z fotela i zachęcająca do wyjścia na dwór. Obecność, która potrafi przegonić wszelkie smutki. To tylko niektóre ze wspaniałych cech naszych psich najlepszych przyjaciół. Od dziecka wychowywałam się ze zwierzętami. To właśnie one nauczyły mnie wrażliwości i empatii, za co ciągle jestem im wdzięczna. Ich cicha obecność pomagała mi przetrwać najgorsze chwile. Wspierały mnie, rozbawiały oraz koiły rozkołatane serce. Moje kochane, słodkie psiaki mimo wszelkich trudności, stały się członkami mojej rodziny od pierwszego wejrzenia. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, jak puste stałoby się moje życie, gdybym wracając do domu, nie spotkała się z szaleńczym tańcem radości, wesołym piskiem i szczekaniem. Zwierzęta nie potrzebują wiele. Nigdy nie kłamią ani nie zawodzą. Potrafią ukoić i rozweselić. One pragną tylko tego jedynego człowieka – osoby, której będą mogły towarzyszyć do końca dni. To mali przyjaciele. Najcudowniejsi i najwierniejsi. Nie można ich zawieść. Kochają mimo wszystkich błędów, które ludzie ciągle popełniają. Ciągle przy nas trwają. Otwierając na nich serce, możemy zyskać prawdziwego przyjaciela oraz członka rodziny, który zawsze stanie po naszej stronie…
W. Bruce Cameron skradł moje serce, gdy moje ręce natrafiły na stworzoną przez niego historię Bailey’a – psiaka odradzającego się po śmierci w coraz to kolejne czworonożne postacie. Pamiętam chwilę, gdy kończąc książkę opowiadającego o jego losach, poczułam niesłychaną lekkość na duszy, a łzy postanowiły zagościć w moich oczach. Autor zabrał mnie w jedną z najpiękniejszych czytelniczych podróży moje życia, która dostarczyła mi wiele radości. Ostatnio miałam okazję przypomnieć sobie te odczucia, ponieważ zapoznałam się z najnowszą powieścią pana Camerona pt. ,,Psiego najlepszego”, czyli historią osamotnionego Josha, któremu podrzucana zostaje ciężarna suczka. Piękna, chwytająca za serce, poruszająca książka, która rozgrzała moje serce, powinna trafić również w wasze ręce. Dlaczego? Dowiecie się tego, zapoznając z całością recenzji!
,,Dlaczego nikt nigdy mu o tym nie powiedział? Dlaczego nikt nie powiedział mu, jak to jest mieć psa? Że dzięki temu każda chwila staję się ważniejsza, że w jakiś tajemniczy sposób można czerpać z każdego dnia to co najlepsze?”
Josh Michaels z oburzeniem odkrywa, że sąsiad podrzucił mu pod drzwi ciężarną suczkę Lucy. Nie może jednak oprzeć się uroczemu spojrzeniu brązowych ślepi i chociaż nigdy nie miał zwierzęcia domowego, postanawia przygarnąć psiaka.
Kiedy na świat przychodzi pięć niesfornych szczeniaczków, Josh zgłasza się po pomoc do lokalnego schroniska. Tam poznaje uroczą i kochającą zwierzęta Kerri, która z zapałem uczy go, jak dbać o psią rodzinkę. Wspólnie przygotowują szczeniaki do adopcji w ramach świątecznego programu szukania nowych domów psiakom ze schroniska.
Wraz z upływem czasu Josh zaczyna darzyć dziewczynę coraz cieplejszym uczuciem. Im bardziej zakochuje się w Kerri, tym bardziej przywiązuje się do futrzaków, które wniosły w jego życie mnóstwo miłości.
Kiedy zbliżają się święta i nieuchronny termin oddania szczeniaków, Josh zastanawia się, czy będzie w stanie bez nich żyć.
,,A kiedy je tracimy, kiedy odchodzą, naprawdę wierzę, że ich ostatnim życzeniem jest, żebyśmy przygarnęli kolejnego psiaka.”
Życie Josha nigdy nie było proste. Samotność, nieufność, cierpienie – mężczyzna nie potrafił odnaleźć samego siebie w tym często brutalnym świecie. Nic nie zapowiadało tego, iż jego istnienie wywróci się do góry nogami. Mieszkający w oddalonym od miasta górskim domu, Josh pragnął spokoju. Zraniony przez najbliższych, osamotniony mężczyzna nigdy nie pomyślałby, że jedna istota tak bardzo odmieni jego życie.
Pewnego dnia w drzwiach domu Josha zjawia się arogancki sąsiad, prosząc o zaopiekowanie się psem byłej dziewczyny, która go porzuciła. Wymawiając się podróżą do innego kraju w celu pomocy skazanemu bratu, mężczyzna zostawia zwierzę i odjeżdża.
Josh nie ma pojęcia, co tak naprawdę się stało. Nigdy nie wyraził zgody na opiekę, a jego sąsiad zmył się szybciej, niż przewiduje ustawa. Nie mając zbyt wielkiego wyboru, Josh zabiera psa do domu, gdzie okazuje się, że tak naprawdę jest to suczka w dodatku ciężarna.
Josh jest przerażony. Nigdy nie miał do czynienia z żadnymi zwierzętami, a teraz nagle ma zając się ciężarną psiną. Jakby te zdarzenie nie dość wywróciło jego życie do góry nogami, to nad miasteczkiem zaczyna szaleć śnieżyca. Josh nie ma pojęcia, co robić. Niepewny dalszego sposobu postępowania, postanawia zadzwonić do schroniska, gdzie poznaje Kerri. Opiekunka zwierząt postanawia pomóc Joshowi w najtrudniejszym etapie, a następnie deklaruje wsparcie w poszukiwaniu domu dla szczeniąt.
Przerażony mężczyzna z czasem zaczyna czuć coś więcej do zwierząt znajdujących się w jego domu. Uczą go, jak odnaleźć radość w najmniejszej rzeczy. Gdy nadchodzi czas szukania nowych rodzin dla szczeniąt, Josh zaczyna rozumieć, że nie wyobraża sobie życia bez swoich czworonożnych dzieciaków oraz Kerri, która zdobyła szturmem jego serce. Czy święta naprawdę okażą się okresem cudów?
,,Ale posłuchaj, naprawdę wierzę, że jedna z lekcji płynących z ich głębokiej miłości, gdy są przy nas, jest taka, żeby cieszyć się życiem, póki trwa, i że wszystko kiedyś się kończy, a my musimy wtedy rozpoczynać nowy rozdział. Ale póki tu jesteśmy, powinniśmy nie marnować ani chwili.”
,,Psiego najlepszego” zaprezentuje wam niezwykle urokliwą, niesłychanie magiczną i romantyczną, niezrównanie wzruszającą historię mężczyzny, który popadł w życiową stagnację po odejściu bliskich osób oraz kilku radosnych, osamotnionych psiaków, które jakimś cudem trafiły do jego domu i pomogły odkryć mu piękno świata. W. Bruce Cameron kolejny raz kusi czytelników na całym świecie powieścią o naszych czworonożnych przyjaciołach oraz o tym, jak bardzo odmieniają życie człowieka. Nietuzinkowa, czarująca pozycja stanowiąca must have każdego wielbiciela literatury i zwierząt. Autor zabiera czytelnika w niesamowitą podróż ukazującą momenty mogące zmienić całe życie. Historia Josha to w pewnym sensie świadectwo człowieka zdradzonego, odizolowanego na własne życzenie od społeczeństwa, zagubionego w świecie, który odnajduje odpowiednią drogę, przygarniając do swego domu ciężarną suczkę oraz szczenięta, czyli czworonożnych przyjaciół uczących go innego patrzenia na świat, przynoszących radość merdającymi ogonkami, bezgranicznie wiernych i kojących poranione serce. ,,Psiego najlepszego” to romantyczna, poruszająca serce powieść pełna magii biorącej się z życzliwego serca, od której nie można się oderwać. Historia ta pomoże wam oderwać się od rzeczywistości, zapomnieć o problemach lub po prostu umilić wolny czas swoją wyjątkowością. Merdające wesoło ogonki tylko czekają, aż poznacie ich historię!
,,Tej nocy przyniósł sobie do łóżka pozostałe szczeniaki, na co Lucy patrzyła z surową dezaprobatą. Chciał się do nich poprzytulać, bu ukoić smutki, ale pieski były tak zachwycone okazją do zabawy w pościeli, że Josh zaczął się śmiać wbrew sobie i całej sytuacji. Oto kolejna rzecz, jaką psy robiły dla człowieka – swoimi dzikimi wybrykami potrafiły poprawić nawet najgorszy nastrój, bez względu na wszystko.”
,,Psiego najlepszego” wprowadzi was w radosny nastrój spowodowany skradające serce historią wyalienowanego z życia mężczyzny, którego życie odmieniły porzucone psy. Wprowadziły w jego istnienie prawdziwe serce i miłość. Romantyczna, poruszająca powieść zabierająca czytelnika do górskiego domku, gdzie kilkanaście istnień nauczyło się, jak kochać. Autor bestsellerowej książki pt. ,,Był sobie pies” nie osiada na laurach, tylko wręcza w prezencie czytelnikom kolejną urokliwą historię, która zapada w pamięci. Czy macie ochotę poznać opowieść o tym, jak kilka czworonożnych istnień może odmienić życie człowieka? Pragniecie przeczytać niewymagającą, ale zachwycającą powieść mogącą wnieść do życia kilka kolejnych chwil szczęścia? Zapoznajcie się z najnowszą książką W. Bruce’a Camerona – autora, który swoją twórczością skradł serca milionom czytelników na całym świecie. Czy was również zachwyci? Polecam!