Upajająca. Niezależna. Odporna na przeciwności losu. Ich miłość jest jak dzikie kwiaty.
Salem właśnie skończyła szkołę średnią. Niestety wciąż nie ma sprecyzowanego planu na dalsze życie. Postanawia więc chwilowo pozostać w rodzinnym miasteczku, gdzie pracuje w sklepie z antykami. Dziewczyna dorywczo podejmuje się również opieki nad dzieckiem nowego sąsiada. Ale czy to naprawdę dobry plan na najbliższy rok?
Thayer ma trzydzieści jeden lat i samotnie wychowuje sześcioletniego syna. Jest typem poukładanego i nieprzystępnego sztywniaka, który dokładnie planuje każdą minutę dnia. Mimo wątpliwości angażuje do opieki nad Forrestem żywiołową i spontaniczną sąsiadkę. Dzieli ich absolutnie wszystko: osobowość, temperament oraz etap życia, na którym obecnie się znajdują, a przede wszystkim wiek – aż trzynaście lat. Jednocześnie Salem i Thayer szybko się orientują, że są w stanie dać sobie właśnie to, czego najbardziej im dotąd brakowało.
Na pozornie nieurodzajnym terenie zaczyna z wolna rozkwitać uczucie o niebywałej sile. Czy bohaterom uda się je ochronić?
Literatura Zmysłów –
Na tej książce powinno być ostrzeżenie, że czyta się ją na własną odpowiedzialność a lektura grozi złamanym sercem! „Wytrwałość dzikich kwiatów” to słodko-gorzka historia, którą czyta się jednym tchem. Upajamy się słodyczą, aby pod koniec książki otrzymać cios prosto w serce! Książka spodoba się fanom motywu różnicy wieku oraz grumpy&sunshine. Do tego dochodzą wątki bolesnej przeszłości, walki z traumom, chorobą, śmiercią. Idealnie, jeśli chce się wypłakać.
Salem właśnie wkracza w nowy etap w życiu. Skończyła szkołę średnią jednak nie chce kontynuować nauki a tym bardziej wyjeżdżać z miasta, aby podbić wielki świat. Jej marzeniem jest zostać w domu i pracować w sklepie swojej mamy. Wyrabiać świece i biegać. Codziennie małymi kroczkami dziewczyna walczy z traumom z dzieciństwa mimo to stara się być radosną i pozytywną osobą. Kiedy więc zauważa, że do domu obok wprowadził się ktoś nowy robi to, co zawsze. Piecze babeczki i postanawia przywitać sąsiada. Kiedy wkracza z babeczkami na posesję sąsiada nie spodziewa się, że ten nakrzyczy na nią za wtargniecie na teren prywatny. Mężczyzna okazuje się gburowaty ale… cholernie przystojny. I choć jest dość starszy od Salem to intryguje ją. Jej upór w poznaniu nowego sąsiada przynosi rezultat, bowiem już po jakimś czasie Thayer proponuje jej prace niani. Ich relacja wkrótce rozkwita w przyjaźń a ta niebezpiecznie zbliża się do miłości, kiedy tych dwoje postanawia przekroczyć wszelkie granice i poddać się pożądaniu. Ich związek jest zakazany. Oboje są na różnych etapach życia. Mimo to nie potrafią z siebie zrezygnować. Do czasu aż ich świat legnie w gruzach…
Cudowna historia! Piękna, zmysłowa, bolesna. Niby fabuła jest prosta i banalna a jednak relacja Salem i Thayera jest wręcz magiczna. To jak idealnie do siebie pasują, jak się wspierają, jak czują się ze sobą komfortowo, jak snują plany i realizują marzenia. To wszystko chwyciło mnie za serce. Oboje mają piękne dusze. Micalea Smeltzer pisze tak prosto, przystępnie, lekko. Erotyzm wisi w powietrzu, jest wysmakowany a przy tym zadziorny. Książkę czyta się jednym tchem. Ale UWAGA końcówka łamie serce i pozostawia pustkę. Z zapartym tchem czekam na kontynuację serii. Zdecydowanie „Wytrwałość dzikich kwiatów” trafia do moich ulubieńców!