Wydawnictwo Kobiece

Wywiad z Nadią Hashimi

nadia hashimiNadia Hashimi przyszła na świat w Nowym Jorku, gdzie również – a później w New Jersey – dorastała. Jej rodzice pochodzą z Afganistanu, który opuścili w latach 70. XX wieku, tuż przed najazdem Sowietów. Matka Nadii Hashimi, prawnuczka wybitnego afgańskiego poety, wyjechała do Europy. Tam ukończyła studia z budownictwa lądowego. Ojciec Nadii Hashimi zatrzymał się w Stanach Zjednoczonych, gdzie ciężko pracował, aby ziścił się jego amerykański sen o zapewnieniu godnego życia i optymistycznej przyszłości swojej rodzinie. Autorka miała szczęście, że zawsze otaczało ją liczne grono wujów, ciotek i kuzynów, którzy kultywowali afgańskie tradycje i pielęgnowali rodzimą kulturę. Nadia studiowała na Uniwersytecie Brandeis, gdzie zdobyła tytuły magistra z zakresu biologii oraz nauk o Bliskim Wschodzie. W 2002 roku – wraz z rodzicami, którzy od lat 70. nie odwiedzili ojczyzny – pisarka po raz pierwszy wyjechała do Afganistanu. Dla wszystkich było to słodko-gorzkie doświadczenie – na miejscu wróciły wspomnienia z dzieciństwa. Rodzicom Nadii udało im się odnaleźć pozostałości po rodzinnych domach i ponownie połączyć z ukochanymi osobami. Nadia Hashimi dostała się do szkoły medycznej w Brooklynie i rozpoczęła aktywną działalność w amerykańsko-afgańskiej organizacji społecznej promującej wydarzenia kulturalne i szerzącej świadomość szczególnie po tragicznych wydarzeniach z 11 września 2001 roku. Autorka otrzymała dyplom ukończenia nauki i kontynuowała kształcenie pediatryczne w szpitalach NYU/Bellevue w Nowym Jorku. Następnie przeprowadziła się z mężem do Maryland, gdzie obecnie pracuje jako pediatra. Tam również dołączyła do grupy Lady Docs – grona lekarek, które razem chodzą na ćwiczenia, jedzą wspólne posiłki i tworzą notki na blogi. Po ukończeniu wymagającego szkolenia medycznego Hashimi powróciła do pasji, którą zaniedbywała już zbyt długo. Połączenie jej wychowania z doświadczeniem i zainteresowaniami zaowocowało powieścią osadzoną w ojczystym kraju rodziców i dziadków autorki (a niektórzy członkowie rodziny nawet wystąpili w spisanych historiach!). Debiutancka książka The Pearl That Broke Its Shell miała swoją premierę w maju 2014 roku. Aktualnie Hashimi dokonuje ostatnich szlifów swojej kolejnej powieści opiewającej niedolę i niekiedy tragiczne perypetie afgańskich uchodźców w Europie. Autorka i jej mąż są dumnymi rodzicami trójki ciekawskich, przebojowych dzieciaków oraz właścicielami papugi żako.

WYWIAD

W rozmowie z Alexis Burling z portalu Bookreporter.com Nadia Hashimi opowiada o swoim dzieciństwie jako Amerykanka z pierwszego pokolenia, o podziwie, jakim zawsze darzyła swoich afgańskich kuzynów za poświęcenie nauce bez względu na wszelkie przeciwności oraz dlaczego czuje się pełna nadziei, myśląc o społecznej i politycznej przyszłości Afganistanu. W lżejszym tonie mówi o stylowych Afgankach oraz zwierza się, jakie to wielkie szczęście móc pogodzić życie pisarki i lekarza pediatry z rolą matki.

Nadia HashimiUrodziłaś się USA i wychowywałaś w Nowym Jorku i New Jersey. Twoi rodzice to Afgańczycy, którzy wyjechali do Stanów w latach 70. Powiedz, jak to było dorastać jako Amerykanka z pierwszego pokolenia, mając rodziców reprezentujących inną kulturę? Jak udało im się połączyć w domu stare tradycje z nowymi?

Kiedy jako dorosła osoba sięgam pamięcią wstecz do swojego dzieciństwa jako pierwsza Amerykanka w rodzinie, dochodzę do wniosku, że wcale tak znacząco nie różniło się od życia moich rówieśników z sąsiedztwa. (Oczywiście trudniej jest o takie konkluzje, patrząc na sprawę oczami nastolatki!). Ameryka to prawdziwy tygiel kulturowy, a w Nowym Jorku szczególnie króluje różnorodność. Każde gospodrstwo w pewnym sensie reprezentuje własną, odrębną kulturę. Miałam szczęście dorastać w dużej rodzinie, w której razem świętowaliśmy ramadan i witaliśmy pierwszy dzień wiosny na początku naszego nowego roku. Nasze afgańskie dziecictwo i rodowód były żywe dzięki naszym zwyczajom i historii. Podobnie jak nasi sąsiedzi z okazji Święta Dziękczynienia przygotowywaliśmy uroczysty obiad z tradycyjnym indykiem, a czasem nawet obchodziliśmy Boże Narodzenie – z prezentami i symboliczną choinką. Rodzice cieszyli się, że mogli stanowić część amerykańskiej społeczności i nauczyli nas, że adaptowanie nowych tradycji wcale nie musi oznaczać wykorzenienia starych.

Pierwszą podróż do Afganistanu odbyłaś w 2002 roku. To była również pierwsza wizyta twoich rodziców w ojczyźnie od czasu przeprowadzki do Stanów Zjednoczonych. Jakie to było dla ciebie doświadczenie? Co zainspirowało cię tam do napisania Afgańskiej perły?

Wyprawa do Kabulu w towarzystwie rodziców dostarczyła mi zarówno wzruszeń, jak i ekscytacji. Z perspektywy osobistej to była dla mnie szansa, żeby wreszcie poznać ciocie, wujków, kuzynów i członków dalekiej rodziny, których znałam tylko  opowieści. Z moimi bliskimi w Ameryce jestem bardzo zżyta i zastanawiałam się, jak wyglądałyby moje relacje z afgańskimi kuzynkami, gdybyśmy wszystkie wychowywały się razem. Bardzo mi zaimponowało, jaką wielką determinacją się wykazywały, jeśli chodziło o edukację czy życiowe cele. Niektóre z nich żyły jako uchodźcy w sąsiednich krajach, a potem znów osiedliły się w Kabulu. Mimo licznych przeciwności losu uczęszczały na lekcje w szkole i starały się rozwijać, robić coś dla siebie. Odwiedziłam nawet kilka tamtejszych placówek, które zostały na nowo otwarte. Uderzył mnie widok uczennic uśmiechających się promiennie w oczekiwaniu na zajęcia. Dotarło do mie, jak bardzo afgańskie dziewczęta cenią sobie wykształcenie. W tamtym czasie reorganizowano szkolne życie i z wielkim entuzjazmem odnawiano i przygotowywano sale lekcyjne. Nawet najmłodsze dzieci – dziewczynki i chłopcy – rozumieli, że wykształcenie to rzecz oczywista. Wtedy jeszcze nie miałam pojęcia, że napiszę powieść Afgańską perłę, jednak styczność z afgańskimi uczennicami bez wątpienia wpłynęła na ukształtowanie mojej wizji dziewcząt dorastających w tamtym kraju.

afganska perlaTwoja książka opowiada o kobietach z dwóch różnych pokoleń, które przez jakiś czas były przebierane i wiodły żywot chłopców. Czy takie zabiegi wciąż praktykuje się w Afganistanie?

Tak, to prawda. Niestety nie wiadomo, jak powszechna jest ta praktyka, ponieważ nikt nie prowadzi statystyk.Rodziny raczej się z tym nie obnoszą, wolą zachować dyskrecję. Tradycja bacha posh nie ma swoich korzeni w religii. Wyrasta raczej z kultury Afganistanu, jak i sąsiadującego Pakistanu. Istnieją teorię, że wzięła się z potrzeby wysyłania chłopców i mężczyzn do walki w czasie wojny, jednak potem ewoluowała, by wypełnić inną „pustkę”. Oczywiście nie w każdym domostwie mieszkają bacha posh, jednak wszyscy Afgańczycy, z którymi rozmawiałam, znali takie dziecko z najbliższego sąsiedztwa. Zabieg przebierania córki za chłopców był tak powszechny, że nie postrzegano go jako problemu dopóki rodziny nie zaczęły migrować do USA i przyglądać się w mu z dystansu. Przyczyną kultywowania tej tradycji jest szerząca się nierówność płciowa. Dyskryminacja kobiet zdarza się wszędzie, w Stanach Zjednoczonych także, lecz w Afganistanie panuje wszechobecny i silny mizoginizm. Mam nadzieję, że wkrótce nadejdzie czas, kiedy to dziewczęta nie będą musiały zmieniać swojej tożsamości, żeby móc doświadczać i cieszyć się wszelkimi swobodami i szacunkiem przysługującym chłopcom.

Shekiba i Rahima żyły w dwóch różnych okresach w Afganistanie – pierwsza z nich w XIX w., za panowania Amanullaha Khana, natomiast druga tuż po upadku Talibów. Jak podczas pisania powieścidokonywałaś rozróżnienia w czasie, opisując scenerię? W jaki sposób różnice w czasie znalazły odbicie w politycznych i fizycznych zmianach, które rzeczywiście zaszły w państwie?

Osadzenie historii w obcym państwie nie należy do łatwych zadań, ale cofnięcie się w czasie to już prawdziwe wyzwanie. To tak jakby chciało się tchnąć życie w pożółkłą, starą pocztówkę. Tworząc świat Shekiby, musiałąm wziąć pod uwagę ówczesną technologię, jak i kluczowe wydarzenia (jak epidemia cholery). Czytałam relacje ludzi, którzy wtedy podróżowali po Afganistanie, jak również oglądałam fotografie przedstawiające charakterystyczne obiekty, na przykłąd pałac prezydencki. Shekiba żyła w kraju stojącym u progu cywilizacyjnego rozwoju i niepodległości, których uświadczyła po przybyciu do Kabulu. Afganistan Rahimy to już zupełnie inne miejsce – to państwo biedne, zdewastowane wojną, z brakiem perspektyw i słabym rządem. Ciężka sytuacja w kraju najbardziej dotknęła domy ludzi zamieszkujących obszary wokół ważnych miast. Chociażby wszechobecny i niepohamowany handel opium zamienił wiele ojców i matek w narkomanów. Nie do wszystkich zakątków Afganistanu dotarły takie udogodnienia jak dostęp do telewizji czy dobrze zorganizowana infrastruktura. Rahima była zachwycona Kabulem, ponieważ zobaczyła w nim świat tak różny od jej rodzinnego domu. Stolica to miasto tętniące życiem, w którym znalazło się miejsce również na kosmopolityczne poglądy. Kontrast pomiędzy ważniejszymi miastami (gdzie zmiany nastąpiły szybciej) a małymi wioskami jest rażący. Obydwie kobiety – zarówno Shekiba, jak i Rahima – na własnej skórze poczuły różnicę, kiedy zrządzeniem losy znalazły się w Kabulu. Tam dopiero zrozumiały, że ich światy kształtują się na scenie politycznej.

W ukazanym przez ciebie Afganistanie główną rolę odgrywa tradycja. Jednak Shekiba i Rahima, mimo przeciwności, się z niej wyłamują. Pisanie o tych zasadach z myślą o amerykańskich odbiorcach reprezentujących odrębną kulturę może okazać się kłopotliwe. Jak udało ci się balansować po tej cienkiej linii, tworząc książkę?

Podczas gdy amerykańscy czytelnicy mogą się nie utożsamiać ze specyficznymi tradycjami, które miały obowiązek respektować Shekiba i Rahima, wierzę, że część z nich poczuje związek z buntowniczymi duchami obydwu kobiet. Tradycja to istotny element w każdym społeczeństwie, lecz jeszcze ważniejsza jest potrzeba złamania zasad od czasu do czasu. Sprawdzanie granic może nie należy do najprzyjemniejszych, jednak to nieodzowna część ewolucji, jaką przechodzi każda rozwijająca się społeczność. Rahima i Shekiba zlekceważyły tradycję, ponieważ się z nią nie zgadzały i czuły, że nie tak powinno wyglądać jej kultywowanie. Wierzę, że ich pragnienie zakwestionowania istniejącego stanu pomoże przełamać wszelkie potencjalne kulturowe bariery, które mogłyby się pojawić pomiędzy nimi a odbiorcami lektury.

Shaima, ciotka Rahimy to prawdziwa kobieta-dynamit. Mimo swoich fizycznych mankamentów tak silna i wygadana! Opowiedz trochę o procesie kreowania jej postaci?

Burki noszone przez afgańskie kobiety sprawiły, że wytworzył się ich obraz jako szczelnie owiniętych, potulnych i zahukanych cieni ludzi. Jednak jeśli obejdzie się ten stereotyp, jestem pewna, że czytelnicy dostrzegą, jak „pyskate” potrafią być Afganki! To wymagające środowisko, w którym trzeba był twardzielką, żeby przetrwać. Te kobiety lubią opowiadać sprośne żarty, puszczają wiązanki przekleństw i walczą o swoje prawa. Shaima wzięła się z połączenia wszystkich mocnych stron ciotek i babć, z którymi miałam styczność. Co ciekawe, ożyła już na początku książki. To było jakbym słyszała jej głos i coś kazało mi od razu przelewać jej słowa na papier. Sama nie jestem nawet w połowie tak bezczelna, co Shaima!

Czy mogłabyś wyjaśnić, czym jest naseeb? Jak wpływa ono na myślenie mieszkańców Afganistanu? Myślisz, że w amerykańskiej kulturze istnieje odpowiednik naseeb?

Naseeb to ekwiwalent „przeznaczenia”. Jednak według mnie różnią się przede wszystkim konotacjami. Przeznaczenie na przykład w amerykańskiej kulturze oznacza cos pozytywnego, coś, co chiałoby się wypełnić. Natomiast w kulturze afgańskiej słowa naseeb używa się do określenia wszelkich wydarzeń, jakie mają miejsce w życiu konkretnego człowieka, lecz często tłumaczy się nim nieszczęścia. Dla Afganki naseeb stanowi wyjaśnienie, dlaczego dotknęła ją choroba albo straciła małe dziecko. Chociaż może ono mieć zarówno pozytywne, jak i negatywne zabarwienie, znacznie częściej w Afganistanie usłyszymy o naseeb jako słowie pocieszenia w najmroczniejszych momentach życia.

W wielu punktach perypetie Rahimy to nowoczesna wersja historii Shekiby. Co skłoniło cię do tego, aby napisać powieść jako dwie równoległe narracje? Czy któraś z części była trudniejsza, a może ciekawsza do napisania od drugiej? Pisałaś je jednocześnie czy raczej oddzielnie?

Naprawdę zależało mi na stworzeniu książki, która ukazywałaby niebezpieczeństwa związane z przyjściem na świat w Afganistanie jako dziewczynka. Zwyczaj bacha posh w naturalny sposób sprowokował dyskusję o płci. Podwójna tożsamość Rahimy pozwala przedstawić, co to znaczy być dziewczynką, a co chłopcem w afgańskim społeczeństwie. Inspiracja do skonstruowania mojej powieści jako paralele wzięła się z artykułe o tradycji bacha posh, na który natknęłam się w jednym z numerów „New York Times”. Ogólnie rzecz biorąc, dotyczył czasów, kiedy to król Afganistanu Habibullah zatrudniał w swoim haremie kobiety przebrane za mężczyzn jako strażniczki. Dwie kobiety, które dzieliło sto lat, a które upodabniały się do płci przeciwnej uznałam za ciekawy sposób na połączenie afgańskiej historii ze współczesnością. Chciałam powiązać te dwie żeńskie postaci w przestrzeni czasu i geografii, mając cichą nadzieję, że jedna będzie czerpać ze spuścizny pozostawionej przez drugą. Pisałam obydwie historie jednocześnie, chociaż miejscami wątek jednej z nich się urywał, a ja musiałąm wracać do poprzedniej. Znalazły się w książce fragmenty trudne do ubrania w słowa, ponieważ były odważne, szorstkie i emocjonalnie wyczerpujące. Muszę jednak przyznać, że te konkretne opisy trudniej mi się teraz czyta niż kiedyś mi się je wymyślało, ponieważ obecnie jestem bardzo zżyta z moimi bohaterami.

W toku fabuły natrafiamy na drastyczny wybór, jakiego dokonała Parwin. Jako autorka tej tragedii uważasz czyn Parwin za nieunikniony, a może jednak mogła ona pójść inną ścieżką? A co w przypadku Benafshy i jej postępowania?

Jeśli chodzi o decyzję Parwin, długo biłam się z myślami. W moim odczuciu to dziewczyna obdarzona niezwykłą wrażliwością i talentami, a pogrzebana przez okoliczności. W świecie Rahimy Parwin to uosobienie muzykalnej, artystycznej duszy. Nagle całe piękno zostaje zdeptane, kiedy zostaje ona zbyt młodą panną młodą – wychodzi za mąż właściwie jako dziecko. Jej życie stało się zbyt trudne do udźwignięcia, jak zresztą w przypadku wielu afgańskich dziewczyn, które w realnym świecie podzieliły jej los. Samopodpalenie jest przerażająco częstym czynem, na jakie zdobywają się młode Afganki. Taka frekwencja ukazuje desperację, jaką muszą czuć. Nie sądzę, aby Parwin była w stanie dłużej znosić życie w domu, do którego została wrzucona pod przymusem. Wszystko, co miało dla niej znaczenie, zostało jej odebrane. Droga Benafshy jest wybrukowana miłością. To dziwaczne, ale w kraju aranżowanych małżeństw i surowych nakazów skromności romans kwitł! Poezja i pieśni afgańskie pełne są pasji i oddania. Miłość Benafshy przypomina historię Romea i Julii – uczucie wbrew wszystkiemu. Jej poświęcenie dla ukochanego ma sens, ponieważ wierzy ona, że łączące ich iczucie jest tak głebokie, że wykracza poza ziemski świat. Zaakceptowała swoje przeznaczenie, ponieważ od początku miałą świadomość, jakie ryzyko niesie ze sobą jej niebezpieczny związek z najbliższym jej sercu mężczyzną. Gdyby Benafsha wybrała inną ścieżkę, jej romans straciłby cały swój bajkowy urok.

Nadia HashimiKażda z twoich bohaterek mierzyła się z jakimiś trudnościami: Madar-jan, Rahima, Shekiba, Parwin, Khala Shaima czy Benafsha. Jako kobieta i twórczyni, gdybyś miała wcielić się w którąś z nich i wieść jej życie, którą byś wybrała?

O, rety. Szczerze mówiąc, nie chciłabym się znaleźć na miejscu żadnej z nich! Kiedy raz skosztowałaś „dobrego życia”, to niewyobrażalne zacząć wieść inne. Otrzymałam błogosławieństwo dorastania w środowisku, które stworzyło mi wiele możliwości, zagwarantowało wolność i niezależność. Żeby odpowiedzieć na to pytanie, zarówno ja, jak i czytelnik, który zastanawia się nad rozwiązaniem, powinniśmy najpierw spróbować spojrzeć i zrozumieć, jak ciężko byłej bacha posh wrócić do pierwotnej postaci cichej dziewczyny pozbawionej kontroli nad własnym życiem. Jednak ponieważ muszę podjąć jakąś decyzję, wybrałabym Shaimę – śmiałą i przebojową ciotkę, zawsze obecną w życiu swoich siostrzenic. Ma ikrę i odgrywa w rodzinie olbrzymią rolę, zawsze roztaczając przed nią inną perspektywę do rozważenia. Mimo swoich ułomności to petarda, której nikt nie jest w stanie powstrzymać. Podziwiam jej błyskotliwość, ciętą ripostę, odwagę i wpływ, jaki wywiera na życie młodziutkich córek swojej siostry.

Afgańska perła porusza wiele istotnych problemów aktualnych w Afganistanie: skorumpowaną politykę, dzieci jako żony, przemoc wobec kobiet i nierówność płciową. Gdyby twoi czytelnicy chcieli się na te tematy dowiedzieć czegoś więcej, jakie książki bądź artykuły byś im poleciła? Warto wspomnieć również o organizacjach zaangażowanych w pomoc Afgańczykom i próbującym położyć kres niesprawiedliwości. Co byś o nich powiedziała?

Poruszenie tych tematów to świadomy zabieg z mojej strony. Uznałam, że należy zacząć od uświadamiania odbiorców – to pierwszy krok do dokonania realnych zmian na lepsze. Zainteresownym pogłebieniem wiedzy na temat kluczwych problemów, z którymi boryka się Afganistan, szczerze polecam Opium Nation Fariby Nawy. Autorka podróżowała po kraju szlakiem handlu opium i opisała – na podstawie prawdziwych historii – jak międzynarodowy narkotykowy biznes wpływa na życie zwykłych ludzi. Jeśli chodzi o organizacje Women for Afghan Women wykonują szczególną pracę na rzecz Afganek. Skateistan z kolei promuje edukację, umiejętności przywódcze i kreatywność wśród młodzieży. Szczególnie mi się podoba, że to stowarzyszenie uczy afgańskie dziewczyny jeździć na deskorolce. To świetny widok – dziewczęta w kaskach przełamujące społeczne normy, zjeżdżające z górki na deskach z rozpostartymi ramionami.

Twoja książka kończy się w tonie – niejako – optymistycznym i napawającym nadzieją. Co sądzisz o przyszłości Afganistanu?

„Niejako” optymistyczne to adekwatne podsumowanie. Uważam, że całe państwo jest skrępowane przez sytuację geopolityczną regionu. Dopóki takie kraje, jak Pakistan czy Arabia Saudyjska będą wspierać i finansować rozłamy ekstremistów, Afganistan nie zazna pokoju. Nowy rząd musi się nauczyć stać o własnych nogach i oczyścić się z wewnętrznej korupcji. Proces odżywania i wychodzenia z kryzysu z pewnością nie będzie trwał krótko, jednak moim zdaniem cała nadzieja tkwi w młodym pokoleniu, o ile zachowa motywację, a państwo będzie w nie inwestować. Jestem dobrej myśli dzięki temu, co widzę mimo wielu przeszkód. Frekwencja podczas ostatnich wyborów prezydenckich w Afganistanie wyniosła 60% (wynik porównywalny do głosowania na prezydenta Stanów Zjednoczonych w roku 2012) na przekór porwaniom, groźbom, aktom przemocy i zamachom samobójczym, które miały miejsce w okręgach wyborczych. Wśród kandydatów na wiceprezydenta znalazła się kobieta, również wiele żeńskich kandydatek startowało w wyborach na obsadzenie stanowisk parlamentarnych. Ponadto widzimy kobiety wykonujące zawody lekarza, prawnika czy pełniące inne ważne funkcje poza domem. To śmiały krok i wielki postęp, zważywszy na fakt, że jeszcze dziesięć lat temu kobiety były izolowane od świata zewnętrznego i nie miały dostępu do publicznego życia. Młode pokolenie jest szczególnie zdeterminowane, żeby mieć głos i móc decydować o przyszłości Afganistanu. Bardzo się starają, aby przyczynić się do zmian w państwie. Sądzę, że ta energia pchnie Afganistan w nową epokę.

Nadia HashimiMoże to zbyt osobiste pytanie, ale czy po 11 września zmieniło się coś w przypadku twoim lub twojej rodziny? Jaki masz stosunek do USA? Do Afganistanu?

Tak się składa, że doświadczenia moje i moich bliskich po 11 września całkiem mnie zaskoczyły. Dorastając pod okiem rodziców-emigrantów wiedziałam, że moja rodzina nie była w pełni „amerykańska”, jednak na szczęście żyliśmy w mieście ludzi o otwartych umysłach, tolerancyjnych, dzięki którym czuliśmy przynależność do społeczeństwa. W tamtym czasie mieszkałam w Brooklynie, a akurat w momencie tragedii siedziałam na wykładzie w szkole medycznej. Moja kuzynka (i jednocześnie najlepsza przyjaciółka) została ewakuowana z World Financial Center, gdzie pracowała. Obserwowałam kłęby dymu unoszące się ponad rzeką i wspólnie ze studentami z grupy czekałam na wieści, że mojej rodzinie nic się nie stało. W moim odczuciu byłam jak każda inna obywatelka Ameryki: zaskoczona i przerażona atakiej, do którego doszło tak blisko domu. Tamtego dnia, wracając do domu w towarzystwie koleżanek o oliwkowej cerze, zostałam w przykry sposób uświadomiona o swojej inności. Pod naszym adresem padały pełne nienawiści, obraźliwe komentarze. Bałam się o rodziców, gdy w stronę okien ich sielankowej posesji poleciały kamienie. A w dzielicy Warwick w Nowym Jorku znaliśmy niemal wszystkich. Trudno mi było uwierzyć, że ktokolwiek mógłby skierować swój gniew właśnie w nas. Niedługo potem wiele osób odwiedziało moich rodziców z wyrazami skruchy za akty wandalizmy, które miały miejsce w naszej najbliższej okolicy. To było bardzo pocieszające i otworzyło furtkę do dalszej dyskusji. Kiedy byłam młodsza, mało kto potrafiłby wskazać Afganistan na mapie. Przez długie lata to był zapomniany kraj bezwzględnie wykorzystywany przez pasożytniczych ekstremistów i obce siły. Wszystko zmieniło się po 11 września. Świat dowiedział się, że Afgańczycy to również ofiary. USA wysłało umundurowanych mężczyzn i kobiety do ojczyzny moich rodziców, a ja mam nadzieję, że ich ofiary nie poszły na marne. Afganistan to teraz powszechnie znana nazwa państwa, a świadomość, którą przyniósł dzień 11 listopada, pomogła połączyć moje dwie tożsamości – afgańską i amerykańską.

Afgańska perła to twój debiut. Gratulacje z okazji wydania książki! Jak byś opisała swoje doświadczenia jako świeżo upieczona pisarka?

Napisanie powieści wydawało mi się marzeniem nie do zrealizowania, jednak mój mąż był głęboko przekonany, że powinnam spróbować. Wątpię, żebym w ogóle zaczęła bez jego zachęty. Teraz, współpracując z fantastyczną ekipą William Morrow i mając wspaniałe wsparcie ze strony rodziny i przyjaciół, mogę przyznać, że to ekscytujące doświadczenie. To niesamowite uczucie – projekt, nad którym przez wiele miesięcy pracowałam niezależnie, w zaciszu, teraz pojawia się na stronach internetowych i na półkach w domach mnóstwa ludzi. I jeszcze reakcje ludzi, którzy znaleźli wspólne punkty z postaciami występującymi w mojej książce i dzięki niej dowiedzieli się o problemach, z jakimi borykają się Afganki. Budujące. Jestem szczególnie wdzięczna, że nakreślona przeze mnie historia pomogła przyciągnąć uwagę na trudności, którym stawiają czoła zarówno afgańskie kobiety, jak i te zamieszkujące inne zakątki świata. Czuję się zaszczycona wiedząc, że ludzie czytają moją powieść i słysząc, co o niej sądzą.

Jeśli twoi czytelnicy chcieliby się wybrać w podróż do Afganistanu, żeby zobaczyć kraj i lepiej poznać tamtejszą kulturę, jakie miejsce szczególnie byś im poleciła do odwiedzenia? Co twoim zdaniem powinni zrobić?

Trudno mi w tym momencie rekomendować wizytę w Afganistanie z uwagi na wciąż napiętą sytuację w kraju. Amerykański Departament Stanu wystosował w lutym 2014 roku oficjalne ostrzeżenie przed podróżami do Afganistanu. W związku z wyborami nieznacznie wzrosła liczba ataków. Mam jednak nadzieję, że wkrótce sytuacja zostanie opanowana i goście będą mogli skorzystać ze wszystkiego, co ma im do zaoferowania Afganistan. Swego czasu było to miejsce bardzo popularne wśród turystów, znane ze swojej gościnności i zapierających dech w piersiach pejzaży. Kabul, stolica, stanowi fantastyczne połączenie nowoczesnej architektury z tradycyjną. Znajdują się tam tętniące życiem targowiska, spokojne dzielnice i historyczne budowle. Za miastem można znaleźć przepiękne obiekty, jak na przykład Niebieski Meczet w Mazar-i Szarif, i zachwycające, górskie widoki. Sądzę, że afganistan liczy na wskrzeszenie turystyki. Afgańczycy są dumni ze swojego kraju i jego historii i z pewnością chcieliby się nim podzielić z resztą świata!

Jesteś również lekarzem pediatrą i pracujesz na oddziale ratunkowym w szpitalu dziecięcym w Maryland. Założę się, że twoje dni są długie! Jak udaje ci się pogodzić aktywność w zawodzie, bycie pisarką i jednocześnie matką? Tworzysz podczas snu?!

Myślę, że żonglowanie rolami i wieczne kombinowanie to nieodłączne elementy macierzyństwa, niezależnie od tego, czy pracujesz poza domem. Chciałabym powiedzieć, że wstawałam od trzeciej nad ranem i pisałam aż do wschodu słońca, lecz w moim przypadku sytuacja jest nieco bardziej złożona. W tamtym czasie spodziewałam się narodzin córki, dlatego mój szpitalny grafik nieco się rozluźnił. Poprosiłam o więcej wolnego, żeby mieć czas na pisanie (i odrobinę relaksu!). Czasem tworzę w ciągu dnia. Innym razem siadam do pisania dopiero po tym, jak moje pociechy pójdą do łóżek. Uwielbiam pracę pediatry, jednak czasami fajnie jest spróbować czegoś zupełnie odmiennego. Uważam za błogosławieństwo możliwość poświęcania się dwóm rzeczom, które kocham, i dodatkowo spełniania się w roli matki. Nota bene – piszę tę odpowiedź, a zegar wskazuje prawie północ, więc może rzeczywiście potrafię pisać przez sen!

Czym jest Lady Docs Café i na czym polega?

Lady Docs to grupa zrzeszająca lekarki i inne pracownice medyczne z Maryland. Spotykamy się w każdy sobotni poranek na „zebrania”, jemy wspólnie obiady, organizujemy wycieczki. Nasza strona internetowa to źródło informacji o dobrej kondycji. Na portal wrzucamy notki z zakresu medycyny dla dorosłych i dziecięcej, psychologii, a nawet przepisy na zdrowe potrawy. Dołączyłam do grupy stosunkowo niedawno, ale bardzo się cieszę, że się na nią natknęłam i dzięki nie udało mi się poznać tyle wspaniałych, oddanych i energicznych profesjonalistek.

Co planujesz dalej?

Nadia HashimiNiebawem ukaże się moja kolejna powieść o perypetiach rodziny, która ucieka z Afganistanu z powodu groźnej sytuacji politycznej. Nstoletni syn zostaje oddzielony od matki i młodszego rodzeństwa podczas ich niebezpiecznej podróży do Europy, gdzie mieli na nowo połączyć się z dalszą rodziną. Histori jest oparta na autentycznej niedoli uchodźców desperacko szukających lepszego miejsca poza granicami ojczyzny i zmaganiach Europy z napływającą falą imigrantów. Uwielbiam pisać i mam nadzieję, że będę miała jeszcze wiele okazji do dzielenia się moją pracą z czytelnikami. To trudny, ale wart zachodu proces. Trzymajcie kciuki, żeby więcej książek było moim naseeb!  Historia, którą musiałam opowiedzieć. Afgańska perła to opowieść, którą zwyczajnie musiałam się podzielić. Jestem kobietą – pół Afganką, pół Amerykanką – i w ciągu mojego życia reakcje na moją podwójną tożsamość dramatycznie się zmieniły. Dorastając, często spotykałam się z sytuacją, że ludzie zapytani o Afganistan drapali się po głowie i pytali, czy to przypadkiem część Afryki. W następstwie wydarzeń z 11 września 2001 roku i zaangażowania Ameryki w losy Afganistanu świat dowiedział się więcej o kraju, w którym kobiety były ciemiężone i terroryzowane przez nieugiętych fundamentalistów. Jednak – jak to zazwyczaj w takich przypadkach bywa – historia jest bardziej rozbudowana. Moi rodzice urodzili się i wychowali w Afganistanie w latach 50. i 60. XX wieku. W czasach, kiedy sprawy w Afganistanie miały się zupełnie inaczej niż teraz. Moja ciocia ukończyła wyższą uczelnię, a mama dzięki stypendium wyjechała do Europy w celu uzyskania dyplomu z zakresu inżynierii. Ściany naszego domu zdobiły wyblakłe fotografie przedstawiające wujów, ciotki, dziadków – kobiety były ubrane w modne spódnice i bluzki do pępka, mężczyźni nosili marynarki z szerokimi kołnierzami. Wtedy w budkach z kebabami rozbrzmiewała popularna muzyka, a poezja stanowiła część życia. Trudno było mi pogodzić te stare zdjęcia i wrażenia  z informacjami zasłyszanymi w telewizji lub wyczytanymi w prasie. W miarę upływu barbarzyńskich lat, już po emigracji moich rodziców, kobiety wiele straciły. Wieloma Afgankami miota palące pragnienie wytłumaczenia, że nie zawsze było tak, jak dziś. Wiele z nas chciałoby wykrzyczeć z dachów, że nasza kultura została okradziona, a kobiety brutalnie odarte ze swoich praw. Nasze dziewczynki, nasze mode kobiety, nasze przyszłe matki musza walczyć o swoje racje – znowu – aby stać się liczącą się częścią społeczeństwa. Patriarchalne afgańskie tradycje wywyższają synów ponad córki. W bardziej odległych, prowincjonalnych obszarach kraju kobiety w życiu nie zaznały swobód, jakimi mogą cieszyć się mieszkanki Kabulu. Dziesiątki lat wojny i fundamentalistycznych reżimów pozostawiły kobiety zgnębione i okaleczone, a ich prawa pogrzebały w stertach gruzu. Płeć ma w Afganistanie ogromne znaczenie. Życie jako dziewczyna znacznie różni się od życia chłopca. To właśnie historia, którą chciałam opowiedzieć. Państwo jest targane mnóstwem problemów – aranżowanymi małżeństwami dzieci, rządami watażków wojennych, niestabilną sytuacją polityczną, uzależnieniami od narkotyków, korupcją i wieloma innymi. To z nich utkałam moją opowieść, ponieważ stanowią część afgańskiej rzeczywistości. Przeczytałam dosłownie wszystko, co udało mi się znaleźć na temat kobiet z pokoleń Shekiby i Rahimy. Rozmawiałam z przyjaciółmi, członkami rodzin i kobietami pracującymi w afgańskim Parlamencie. Dowiedziałam się o frustracjach, załamaniach, triumfach. W końcu napisałam tę powieść, żeby podzielić się doświadczeniami Afganek – za pomocą fikcji literackiej zawierającej jednak tysiące prawd. Rahima to była bacha posh wydana za mąż za lokalnego watażkę, kiedy ledwo co zaczęła wkraczać w okres dojrzewania. Jest żywym dziedzictwem swojej praprababki Shekiby, z czego czerpie siłę. Łączy ich ten sam upór i żądza przetrwania bez względu na przeciwności losu. W takiej wytrzymałości i nieustępliwości upatruję szansy na zmianę oblicza dzisiejszego Afganistanu i nadziei na lepsze jutro. afganska perla


Skomentuj

Your email address will not be published.

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*