Z przyjemnością prezentujemy Wam wywiad ze Steeną Holmes, autorką Dziecka wspomnień. Autorka przedstawia tło i inspirację do napisania powieści oraz kieruje szczególne słowa do kobiet i matek, próbując zmotywować je do obudzenia w sobie drzemiącej w nich siły.
Pani poprzednia książka, Szukając Emmy, osiągnęła spektakularny sukces. Dziecko wspomnień to całkowite odejście od tematyki ostatniej powieści. Skąd taka decyzja? Czego mogą oczekiwać czytelnicy od nowej pozycji?
Szukając Emmy to pełna radości powieść, którą uwielbiam całym sercem. Nawet obecnie zanurzam się w świat Emmy i Jacka, a czytelnikom przybliżam w newsletterze przebłyski z ich życia. Jednak coś popchnęło mnie do napisania Dziecka wspomnień… Historie trafiające do mnie najbardziej to te, które poruszają we mnie struny kobiecości i macierzyństwa. Pisząc Dziecko wspomnień, chciałam pójść o krok dalej niż w Szukając Emmy. Poruszyć temat budzący większe emocje. Nierzadko istotą historii nie jest dążenie do happy endu, tylko dotarcie do punktu, z którego przezierają przebłyski szczęścia.
Książka porusza temat trudnego wyzwania, przed jakim stoją mąż i żona w przypadku, gdy jedno z nich często podróżuje służbowo. Skąd czerpała Pani inspirację do przedstawienia tego problemu?
Intrygowała mnie wizja bezdzietnej pary, w której oboje małżonkowie poświęcają się karierze. Chciałam stworzyć postać silnej, zorientowanej na osiągnięcie celu kobiety, która wie czego chce. I której świat nagle wywraca się do góry nogami. W obecnym społeczeństwie znajdziemy niejedną Diane – kobietę niezależną, gotową rządzić swoim małym imperium. Chciałam zobaczyć, jak taka kobieta zareaguje, gdy jej cele zostaną radykalnie zmienione. Wątek podróży wpisał się w tę powieść naturalnie. Gdy tworzyłam Szukając Emmy, pracowałam w dużej korporacji, w której wielu menagerów nieustannie wyjeżdżało w delegacje służbowe. Wiedziałam, że ten aspekt będzie nieodłącznym elementem związku Briana i Diane.
Czy istnieje lekcja w postaci przesłania, które chciała Pani przedstawić czytelnikom?
Może nie lekcja… Raczej przypomnienie. My, kobiety, jesteśmy w posiadaniu siły, której często nie doceniamy. Kiedy tworzyłam research do tej powieści, kontaktowałam się mailowo z ogromną liczbą kobiet i matek, których historie były dla mnie czymś doprawdy niezwykłym. Kobiety! Mamy siłę, która potrafi zmienić to, co jest z pozoru niezmienne. Możemy przecierać szlaki, które wydają się niemożliwe do przejścia. Możemy dostarczać światła ułudnie nieprzerwanej ciemności. Miłość matki jest niezgłębioną, nigdy niekończącą się historią. Może nie jesteśmy doskonałe, ale mamy w sobie ogromną siłę. Chcę, aby po przeczytaniu mojej książki każda czytelniczka o tym pamiętała.
Co według Pani jest najlepszą cechą Diane?
Uwielbiam jej czułość i wielkie serce. Diane usiłuje chować się za maską, którą nosi poza domem, kiedy nie jest z Brianem, ale jest taka wrażliwa! Widać to po malutkich rzeczach – po tym jak mówi i co robi oraz po tym, co sprawia jej frajdę.
Jaka jest Pani ulubiona scena z Dziecka wspomnień?
Jest kilka takich scen, które szczególnie lubię. Uwielbiam tę, w której Brian i Diane świętują swoją rocznicę i płaczę za każdym razem, gdy czytam zakończenie. Każda scena, w której ukazana jest moc ich miłości, jest dla mnie ujmująca.
Dziękujemy
Więcej informacji o książce „Dziecko wspomnień” znajdziecie >>TUTAJ
Premiera już 7 października!