Superbohaterka z Islandii – historia kobiety, która swoją walką o dobra naturalne nakreśla przepiękny obraz otaczającego ją świata.
Wizja kariery modelki na wybiegach Nowego Jorku okazała się mało atrakcyjna dla Heidy Ásgeirsdottír. Dziewczyna postanowiła powrócić w rodzinne strony – i to nie do modnego Reykjaviku, ale do odległej farmy u stóp islandzkich wyżyn. Odtąd swój czas poświęcała na wyczerpujące prace gospodarskie, w tym uprawę ziemi i hodowlę stada pięciuset owiec. To właśnie tu, w miejscowości sąsiadującej z wulkanem Katla, nieśmiała i skromna dziewczyna zmieniła się w silną i pewną siebie kobietę, która podjęła heroiczną walkę o ochronę dóbr naturalnych Islandii.
Teraz całą swoją energię poświęca temu, aby przekonywać polityków i mieszkańców do bojkotowania pomysłów koncernów energetycznych i innych firm, które zagrażają tamtejszym ekosystemom. Idąc pod prąd i narażając się na potworną krytykę, Heida skutecznie przeciwstawia się finansowym potentatom, dzięki czemu została uznana za lokalną superbohaterkę.
„Urzekła mnie i sama książka, która literacko oddaje piękno Islandii i Heida, superwoman na islandzkiej farmie. Kobieta pewna siebie, bezkompromisowa, która ponad swoją karierę stawia ochronę dóbr naturalnych swego kraju. Jak dla mnie – niezwykła i inspirująca”. – Karolina Gruszka
rabe –
„Farma Heidy” to opowieść-monolog Heiðy Guðný Ásgeirsdóttir, głównej bohaterki – zaangażowanej społecznie islandzkiej farmerki. Autorka oddaje jej głos, pozwala mówić o tym, o czym sama chce. A jej bohaterka korzysta z tego i prostym językiem, od serca, choć może nieco chaotycznie snuje swoją opowieść. Opowiada o sobie, swojej rodzinie, farmie, o walce z budową elektrowni, która zniszczy tereny wypasu owiec, rzekę przepływającą przez tamte okolice, a także ogólnie środowisko naturalne tych surowych terenów. Relacjonuje też swoją krótką karierę modelki, opowiada o szkołach jakie skończyła, o propozycji startowania w wyborach parlamentarnych i o implikacjach jej decyzji w tej sprawie.
Z opowieści Heiðy wyłania się obraz kobiety silnej, pracowitej, twardo stąpającej po ziemi, takiej, która nie potrafi usiedzieć w miejscu, która chce działać, pewnej siebie, znającej swoją wartość, ale zarazem skromnej i skrępowanej publicznymi wystąpieniami. Widzimy w niej bowiem kobietę, która pracuje z mężczyznami, wykonuje często bardzo trudną, męczącą pracę, dla której podział na prace „męskie” i „kobiece” jest dziwny i nienaturalny. To taka „Wonder Woman” wychowana na farmie w surowym, islandzkim klimacie.
Drugim „bohaterem” tej książki jest natura – piękne islandzkie krajobrazy, przyroda, której broni Heiða, ale też takie codzienne obrazy: owce pasące się gdzieś na łąkach, mroźne zimy i olbrzymie śniegi, lato spędzone na traktorze, sianokosy… To wszystko to życie głównej bohaterki, a więc nie tylko tło opowieści, ale jej ważna część. I chociaż nie używa ona w swojej opowieści górnolotnych określeń i nie za bardzo potrafi malować słowem, to możemy wyczuć z jej słów wielką miłość do ziemi, natury, do Islandii.
Czytanie o życiu, pracy i walce Heiðy było bardzo ciekawe i inspirujące. Bardzo lubię historie o prawdziwych postaciach – silnych, wartościowych kobietach, które umieją sobie poradzić z przeciwnościami losu i właśnie główna bohaterka tej książki do takich należy. Dlatego też całą książkę czytało mi się wyjątkowo szybko i przyjemnie, polecam ją też Wam, jeśli szukacie ciekawej opowieści o tak nietuzinkowej postaci, jaką jest Heiða.